
fot. Josh Clifford / Pixabay
Napady lęku, ataki paniki, bezsenne noce, niechęć do opuszczania domu i spotkań z ludźmi. Tak funkcjonują osoby, które zmagają się z zaburzeniami lękowymi, a to właśnie one są współcześnie najbardziej powszechnymi problemami psychicznymi. Funkcjonowanie na co dzień w związku z taką osobą jest naprawdę trudne, choć nie niemożliwe. Jak w nim wytrwać, a jednocześnie nie zatracić siebie?
Życie w lęku. Historia prawdziwa
Daan Heerma van Voss, młody holenderski pisarz i dziennikarz, opisał w książce „Człowiek zalękniony” nie tylko historię swojej choroby, ale także przeanalizował swój związek, a w zasadzie wszystkie związki, w których był, a które zakończyły się z powodu trudności, z którymi i jemu, i jego partnerkom nie udało uporać.
Najpierw zatem klasyczna rozmowa, którą przytoczył, potem kilka rad, jak wytrwać w związku z osobą żyjącą w lęku. Warto przeczytać, by zrozumieć. Przysłowie mówi co prawda, że, syty głodnego nigdy nie zrozumie. Podobna sytuacja tyczy się relacji pomiędzy osobami zdrowymi a chorymi oraz zamożnymi i biednymi.
Oto jedna z wielu rozmów:
Ja: Proszę, powiedz jeszcze raz, że będzie dobrze.
Ona: Będzie dobrze.
Ja: Czy mogłabyś powiedzieć: „Nie bój się”?
Ona: Nie musisz się bać.
Ja: Nie?
Ona: To okropne, że tak się czujesz.
Ja: Ale?
Ona: Ale czy nie mógłbyś…? Nie, nieważne.
Ja: Co?
Ona: Nic.
Ja: Powiedz.
Ona: Nie mógłbyś spróbować tego przezwyciężyć?
Ja: A jak myślisz, co robię?
Ona: A nie mógłbyś próbować trochę bardziej?
Ja: Uważasz, że dramatyzuję.
Ona: Nie. Przecież jest nam razem dobrze? Przecież jest nam ze sobą dobrze, tobie i mnie?
Ja: Nie chodzi o ciebie. Naprawdę. Wcale. Kocham cię. Ale co, jak będzie źle z pracą?
Ona: Praca nie jest przecież najważniejsza.
Ja: Dalej byś tak mówiła, gdybym nie miał za co żyć?
Ona: Ciągle myślę, że nie czułbyś się tak, gdybyś był ze mną całkowicie szczęśliwy.
Życie w lęku. To nie mija
Daan Heerma opisuje związek ze swoją dziewczyną i kryzys w ich relacjach następująco:
„Im częściej mnie uspokajała, tym bardziej się od tego uzależniałem i tym dobitniejszych zapewnień potrzebowałem. W pewnej chwili zabrakło jej sił. Wyczerpały jej się słowa. Ale uważałem, że muszę nadal tłumaczyć, jak się czuję; to była tak istotna część mnie. A ona musiała próbować to zrozumieć. Gdyby tylko zrozumiała, moglibyśmy iść dalej, moglibyśmy zacząć od nowa.
Ona sądziła, że nie byłoby tak prosto. Uważała, że stałem się „kimś innym”. Inaczej brzmiał nawet mój głos, wysoki i przytłumiony, pozbawiony stałości. W pewnym sensie miała rację. Ostatecznie człowiek to niewiele więcej niż suma cech charakteru. A wiele moich zalet przerodziło się w wady: lojalność zamieniła się w zależność, wyobraźnia stała się źródłem paranoi. Nie umiałem wytłumaczyć, że ten „ktoś” to nikt inny jak tylko mój cień, drugi kierowca w samochodzie, że kiedyś znów mnie opuści. Bardzo jej wtedy potrzebowałem. Zazwyczaj nie dokucza mi zbytnio lęk przed odrzuceniem, ale w okresie takim jak tamten naprawdę nie potrafiłem obyć się bez D. Lęk przed odrzuceniem? Owszem, choć nie było to sedno tego, co czułem. Bałem się głównie, że nie dałbym sobie rady, że zginąłbym. Im dłużej o tym myślę, tym wyraźniej widzę, że w tamtej chwili chodziło mi nie tyle o miłość, ile o przetrwanie.
Ona w pewien sposób także się na nim skupiła – rzuciła się z zapałem na wszystko, co choć trochę mogła kontrolować: swoją pracę dziennikarki, swoje zajęcia sportowe, swoje zdrowe przepisy, tworząc w ten sposób równie imponujący, co przytłaczająco ciasny rozkład dni. Jej życie toczyło się dalej; zawierało jedynie coraz więcej kontroli i coraz mniej mnie”.
Jak zatem powstrzymać ten rozpad, to rozminięcie się w działaniach ukierunkowanych na przetrwanie, przeżycie, współżycie?
Kilka rad dla osób, będących w związku z osobami, których dotykają zaburzenia lękowe:
1. Zrozumienie przez poznanie. Trzeba czytać materiały zarówno ekspertów, jak i osób, których dotyczą zaburzenia lękowe. Dzięki temu można zrozumieć, przez co przechodzi partner, Dzięki temu zyskuje się lepszą perspektywę. Będzie łatwiej wam obojgu. Można wówczas zapewnić partnerowi odpowiednie wsparcie.
2. Rozmowa z partnerem. Niemal zawsze lepiej jest rozmawiać niż nie rozmawiać. Potrzeba przemilczenia lęków sprawia, że się zaogniają, rosną i stają się trudniejsze do opanowania. Nie zrozumiesz, przez co przechodzi twój partner, jeśli nie będziesz z nim rozmawiał.
3. Ustalenie obowiązujących was zasad. Chroniąc samego siebie, osoba, której dotyka lęk, ogranicza swoje życie do minimum. Kiedy to zrozumiesz, nauczysz się, jak reagować, w jaki sposób możesz pomóc, a kiedy nie ingerować. Ustalcie sposób komunikacji, aby uniknąć konfliktów, eskalacji emocji. Ważne jest, aby wasza relacja nie była toksyczna. Wyznacz granice. Spróbuj być elastyczny w realizowaniu wspólnych planów. Być może trzeba je dostosować do możliwości.
4. Unikanie krytyki. Pamiętaj o tym, że słowa mają moc. Mogą ranić. Osoby doświadczające epizodów lękowych w takich sytuacjach zaczynają często gorzej myśleć o sobie i niepotrzebnie siebie umniejszają. Zarówno wyrzuty, jak i bagatelizowanie ich problemów nie pomogą. Trzeba zrozumieć lęk i się od niego uczyć. Inaczej rani się ludzi. Nie ma żadnego innego sposobu. Można próbować ukryć lęk tak, jak pies ukrywa kość. Ale wtedy ktoś inny ją znajdzie i cię nią pobije
5. Czasem wystarczy być. Nie musisz robić więcej, dawać rad, wymyślać rozwiązania, to tylko wpędzi Cię w bezradność. Spróbuj zwyczajnie z partnerem być i dodać mu wiary w siebie. Twoje zrozumienie i akceptacja mogą dodać mu siły. Gdy poczuje się silny, z pewnością sobie poradzi. Daan Heerma van Voss pisze: „Nie można więc powiedzieć: kocham cię, ale nienawidzę twoich lęków – one są częścią mnie, częścią mojego charakteru, łączą się także z dobrymi czy nawet atrakcyjnymi cechami, jakie mam: pewną wrażliwością, wagą, jaką przykładam do empatii, uważnością, z którą staram się działać, wdzięcznością za codzienne szczęście, jaką potrafię odczuwać”.

Materiał Partnera
Życie w zawieszeniu
„Coś mi się zdaje, że boisz się nawet usiąść do pisania, mówi D. Ma rację. Zbyt długo żyłem swoją pracą. Euforia, zastrzyk dopaminy po dotrzymaniu terminu kazał mi ciągle brać nowe zlecenia. Kiedy dostrzegłem ten schemat, postanowiłem, że nie zrezygnuję zbyt szybko, i natychmiast przyjąłem kilka kolejnych. Efekt był taki, że któregoś dnia – minęło od niego już parę miesięcy – całkowicie mnie odcięło. Od wszystkiego. Nie miałem żadnych nowych planów ani pomysłów, ale nie odczuwałem też spokoju czy choćby znudzenia. Zero skupienia, ale też zero odprężenia. Rozedrgana inercja, nerwowe nicnierobienie, które tylko mnie wykańczało.
Przyjaciele, którzy ułożyli sobie życie, mamrotali pod nosem coś o różnych hobby w rodzaju rąbania drewna albo majsterkowania i patrzyli na mnie wyczekująco. Nie chciałem ciągle opowiadać o swoich uczuciach, a każdy inny temat wydawał mi się banalny lub nawet fałszywy, więc mało się odzywałem w towarzystwie. D. coraz bardziej żałowała, że inni nie widzą, „jaki jestem fajny”. W pewnym momencie przestała tak mówić.
Zaszywałem się w swoim pokoju, który nie zasługiwał już na miano „pokoju do pisania”. Włączałem podcasty i wiadomości, otaczałem się mgłą miłych, nigdy niemilknących głosów o wybranym przeze mnie natężeniu.
Dopóki rozbrzmiewał głos, nie musiałem się bać.
Dopóki trwał wieczór, nie musiałem się bać.
Dopóki była ona, nie musiałem się bać”.
Nie zawsze przyjdzie happy end
„Im częściej mnie uspokajała, tym bardziej się od tego uzależniałem i tym dobitniejszych zapewnień potrzebowałem. W pewnej chwili zabrakło jej sił. Wyczerpały jej się słowa. Ale uważałem, że muszę nadal tłumaczyć, jak się czuję; to była tak istotna część mnie. A ona musiała próbować to zrozumieć. Gdyby tylko zrozumiała, moglibyśmy iść dalej, moglibyśmy zacząć od nowa”.
Dla jasności: ten związek nie przetrwał. Podróż przez poznanie własnego lęku skończyła się jednak dla samego Daana dobrze. Poznanie = zrozumienie. „Wiem, że przestanę zażywać leki. Nie dzisiaj i nie jutro, ale już niedługo. Nadeszła pora, bym wyszedł z tego systemu. Oczywiście nie zatrzymam koła DSM, ale mogę wyjąć z niego jedną szprychę – siebie. Jeśli zniknie ich wystarczająco wiele, to może w końcu koło zacznie kręcić się wokół własnej osi zamiast podążać przed siebie. Już najwyższy czas.
Fragmenty pochodzą z książki Daana Heerma van Vossa „Człowiek zalękniony. Moja podróż do źródeł lęku”, wydawnictwo Słowne, 2022
Opinia o książce:
„Człowiek zalękniony” to książka, która otwiera okna do świata osób żyjących w lęku. A jak pokazują nieubłagalne statystyki, lęk to problem, który może dotknąć każdego z nas.
dr Ewa Drozdowicz-Jastrzębska,
lekarz psychiatra z wieloletnim doświadczeniem,
Oddział Psychiatrii Szpitala Nowowiejskiego w Warszawie,
NZOZ Centrum Terapii DIALOG, wysokospecjalistyczna
przychodnia psychiatryczno-psychologiczna w Warszawie.

Daan Heerma Van Voss_/ fot. Eva Roefs
O autorze:
Daan Heerma van Voss (ur. 1986) jest powieściopisarzem i historykiem. Pisze także dla różnych holenderskich i zagranicznych czasopism, takich jak: „NRC”, „Humo”, „De Morgen”, „Vrij Nederland”, „Das Magazin”, „De Volkskrant”, „Haaretz”, „Dissidentbloggen”, „Svenska Dagbladet”, „PEN International”, „The New York Times”, „Vogue”. W 2012 roku jego wywiady dla tygodnika „De Groene Amsterdammer” zostały wyróżnione De Tegel – nagrodą za najlepsze teksty dziennikarskie roku (kategoria: wywiady). „Człowiek zalękniony” to pierwsza książka non-fiction tego autora.