„Rozkosz. Książka do czytania jedną ręką” – opowiadania erotyczne dla dorosłych kobiet
Zechcesz włożyć rękę pod kołdrę lub spódnicę
– Napisałam ten tomik opowiadań dlatego, że mnie samej brakuje książek, które sprawiłyby, że chciałabym włożyć rękę pod kołdrę lub spódnicę. W tych krótkich erotycznych migawkach oddałam głos kobiecej anatomii, kobiecemu przeżywaniu i przyjemności. A właściwie rozkoszy, bo ona rządzi się jeszcze innymi niż przyjemność zasadami, a właściwie ich brakiem. Puszczeniem. Czego i wam życzę – pisze Caro Bukowski
Opowiadanie „Zwiedzanie” pochodzi z książki „Rozkosz. Książka do czytania jedną ręką” Caro Bukowski
Opowiadanie dla dorosłych: „Zwiedzanie“
To co teraz robimy? – pytasz i zwracasz się całym ciałem do mnie. Stoimy na ulicy, właśnie wyszliśmy z restauracji, gdzie zjedliśmy lunch. Nasza wczorajsza wspólna kolacja trwała godzin sześć i ku mojemu zaskoczeniu nie zakończyła się seksem. To ty zaproponowałeś ten wspólny obiad, ale wiem też, że wylatujesz wieczorem, nie jestem pewna więc, co się dzieje. Zatem postanawiam zaryzykować.
– Możemy zwiedzać albo możemy iść do łóżka – mówię. Widzę zaskoczenie na twojej twarzy i czuję to wszystko,
co zawsze: obawę przed odrzuceniem, niepewność, festiwal projekcji i przekonań (nie podobam mu się, o co mi chodzi, kobiety nie powinny proponować, bo mężczyźni lubią być łowcami, kastrujesz go, a co, jeśli nie, odsłoniłaś się, a co, jak będzie ci przykro, a jemu jest głupio…) oraz ogromną dumę z siebie: z tego, że umiem powiedzieć, że chcę, i samą mnie to trochę podkręca, i euforyczne uczucie płynące z odwagi, że się odsłoniłam (to zyskuje się latami…) i nie zrezygnowałam z siebie. No i zastrzyk dopaminy – w końcu teraz oczekiwanie na przyjemność jest maksymalnie podkręcone: zgodzisz się czy się nie zgodzisz? I co zrobię, jeśli powiesz „nie”? W jaki sposób – jak mówią Amerykanki i znajome dominy – pograć z męskim „nie”? Sprawić, że jednak się zgodzisz, czy wyczerpać wszystkie argumenty i rozstać się w miłym napięciu, a nie żalu? To trwa pewnie sekundy, ale ciągnie się niemiłosiernie. Uśmiechasz się i w tym momencie jesteś jednocześnie małym chłopcem i bardzo zadowolonym z siebie dojrzałym mężczyzną o przepięknych popielatych włosach.
– A w którą stronę jest łóżko? – pytasz z tym swoim miękkim akcentem.
– Czyli nie zwiedzamy?
– Ależ zwiedzamy – mówisz. – Ciebie.
A ponieważ cała ta znajomość to powolne poznawanie siebie nawzajem, raczej taniec niż bieg – idziemy
spacerkiem. Nie, nie całujemy się tam, na ulicy, ale idąc przez rozsłonecznione miasto, przez park, zaczynamy delikatnie o siebie zahaczać. Czasem stykają się nasze ramiona, czasem łokcie, czasem palce. To przelotny dotyk, który tylko roznieca ochotę na więcej, ale już widzimy, że oboje gramy w tę grę powolnego podgrzewania atmosfery, stopniowania pożądania. Ja, nagle lekko speszona, ale też pełna satysfakcji, rzucam ci spojrzenia, ty
masz słodko zakłopotany, ale też bezczelny wyraz oczu. Łapiemy swój wzrok i przytrzymujemy się nim na chwilę, zaczynamy festiwal półuśmiechów, a podniecenie rośnie coraz bardziej. Jest mi jeszcze cieplej, zaczynam czuć miednicę, a przez to każdy krok. Tymczasem wciąż wymieniamy komentarze dotyczące światła, piękna drzew, zwracamy uwagę na elementy architektury. I gdy sobie coś pokazujemy, jedno nachyla się nad drugim. Preteksty, by zbliżyć do siebie twarze, wciągnąć zapach, musnąć dłoń, mnożą się.
– Złapmy tramwaj – mówię w końcu.
– To tak daleko? – pytasz zaskoczony.
– Jeden przystanek – odpowiadam i widzę, jak się zaczynasz śmiać, patrząc na mnie z rozczuleniem. – Ale ja już nie wytrzymam.
I oboje śmiejemy się na głos. Gładzisz mnie powoli po policzku, a ja ciebie po ustach. Łapiesz mój palec w zęby, omiatasz go językiem i wtedy nadjeżdża tramwaj, czuję się w nim jak nastolatka, która ma tajemnicę i którą chłopak właśnie złapał za rękę. Z tą dłonią wsuniętą w dłoń – one coraz śmielej się głaszczą, ściskają, sprawdzają swoje faktury – docieramy do drzwi. Wpisuję kod domofonu. Dopadasz mnie za drzwiami, po prostu przyciągasz do siebie.
– Hej – mówisz z tym miękkim, czasem totalnie śmiesznym akcentem.
– Hej – odpowiadam, a ty całujesz mnie w to „hej”, patrząc mi prosto w oczy. Nie wiem, jak to możliwe, by coś było jednocześnie łapczywe i delikatne, ale tak jest. Nie wiem, w jaki sposób pokonujemy schody i robimy przerwy na pocałunki na półpiętrach. Ewidentnie niełatwo ci iść po schodach ze wzwodem, a ja czuję narastające podniecenie i pulsującą cipkę.
Klucze, drzwi, które, kiedy się zamykają, są wspaniałym oparciem do tego, żeby się znowu całować, zrzucając
buty.
– Wody – mówisz. – Musimy się nahydrować. Nie tak się to mówi? – pytasz, słysząc mój śmiech.
– Nawilżyć – podpowiadam i sama zastanawiam się, co mam na myśli. – Nawodnić.
– Nawilżyć. – Kiwasz głową z satysfakcją. – It’s not like hike hydrate, it’s like to get wet, moisturized – doprecyzowujesz.
– Right? OK, I like wet – mówisz, kiedy kiwam głową. Chodź się nawilżyć.
I kiedy nalewam nam wody do szklanek, ty stajesz za mną, rozpinasz mi spodnie i zaczynasz je zsuwać, potem rozpinasz swoje. Podaję ci szklankę i odwracam się do ciebie, oboje „wychodzimy” ze spodni, przydeptując je, pijemy i patrzymy sobie w oczy. Odstawiamy szklanki i ściągamy góry. Ja patrzę na twój siwy dywan i absolutny już namiot, ty na moje piersi i brzuch. Przywieramy do siebie i zaczynamy przetaczać się w stronę sypialni. I kiedy kładziemy się, a właściwie padamy na łóżko, całując mnie, mówisz:
– Okej, to teraz zwiedzanie. – I przesuwasz się na moją szyję. A gdy zaczynam wzdychać, dodajesz: – Chyba nie
masz nic przeciwko, żebym to ja zwiedzał ciebie, w końcu jesteśmy w twoim kraju… – żartujesz.
Na tym etapie mało co mnie bawi, mało co interesuje, bo szyja, kark, obojczyki to miejsca, które zamieniają mnie w ciepłą, poddaną i jęczącą membranę. A kiedy to z wielką przyjemnością odkrywasz, zaczyna się prawdziwa eksploracja: sprawdzasz, które miejsce aktywuje jakie westchnięcie, sprawdzasz, czy należy na mnie dmuchać, czy mnie lizać, całować, podgryzać.
– Czy masz na to czas? – pytam w pewnym momencie, a ty wybuchasz śmiechem.
– Jesteś taką Polką – zauważasz. – Hey, let me care for that, hm? And you… – Schodzisz niżej do piersi, gryziesz je lekko przez materiał stanika. – Przepraszam – mówisz do nich – to się nie powinno zdarzyć, przecież wiem, jak was obsłużyć. – Zaczynasz je całować, od boku, jednocześnie ściągając koronkę.
– Ej – protestuję. – Może to dziwne, ale naprawdę mamy mało czasu i już cię chcę gdzie indziej.
– Aaaa – odpowiadasz. – Zwiedzamy dziś inne dzielnice, tak? – Śmiejemy się, a ty całujesz mnie w brzuch, co oczywiście wywołuje dreszcze. – Ale gdzie idziemy? Tu? – Podciągasz się na rękach, by popatrzeć mi w twarz. – Poprowadź mnie i wytłumacz, bo ja przecież nie wiem, co jest co! – Uśmiechasz się. – To znaczy wiem, co jest co i do czego służy, ale nie znam nazw! Mama akurat tego mnie nie uczyła. – Śmiejesz się, całując mnie
w oczy.
– O nie – mówię, zakrywając je dłońmi – po polsku większość z nich brzmi tak strasznie…
– Dasz radę – mówi. – Nazwij mi je po swojemu, jakoś tam juicy i poetic!
– A ty – ryzykuję pytanie – nie chcesz, żeby się zająć tobą? Bo wiesz, ty się mną zajmujesz…
– Bo mnie straszną przyjemność sprawia twoja przyjemność.
I jest takie słowo – recepcyjność? Receptywność! Ja po prostu jestem strasznie ciekawy i to, jak mi jęczysz i wzdychasz do ucha, mnie to na razie spełnia, okej? Nie spotykałaś wcześniej takich mężczyzn? Nas jest statystycznie dosyć dużo! Kiwam głową i przywieram do ciebie. Całuję cię z wdzięcznością, która przechodzi w całowanie z lekkim dyszeniem, a potem w totalne szaleństwo z pomrukami, gryzieniem i rękami ściskającymi pośladki.
– Dobrze – mówisz, odrywając się ode mnie – to gdzie mam iść, pani przewodnik? Przewodniczko? Naucz mnie, poprowadź. Biorę twoją dłoń i kładę na wzgórku łonowym.
– Chcę, żebyś eksplorował moją cipkę – mówię.
– Cipka, right, this? – pytasz, drapiąc delikatnie wzgórek.
– Chcesz, żebym robił coś konkretnego, czy mogę się wypuścić sam w…
– Zakamarki, tak. – Śmieję się z odnalezionej metafory.
– Łechtaczka.
Może też cię zainteresuje:
Opowiadanie tylko dla dorosłych: Romans z wykładowcą
Wydajesz się zdezorientowany.
– Co? – pytasz. No tak, to nie jest łatwe do zgadnięcia.
– Clitoris – tłumaczę.
– OMG, such a word! – mówisz i wślizgujesz się między wargi. – Hej, kochanie – witasz się z pulsującą pesteczką. –Pozwolisz, że zrobię szybką wycieczkę, żeby ją troszkę nahydrować? – dodajesz, a kiedy kiwam głową, szybko wsuwasz palec między wargi wewnętrzne i docierasz do wejścia. – Oh wow – stękasz. – So wet. So hot. Cipka – powtarzasz. I omiatasz palcem lepki okręg, a potem przenosisz wilgoć w górę. – A tu?
– Wargi – wyjaśniam już cichutko, ledwo skupiona, bo zaczynam odpływać, gdy masujesz moją łechtaczkę.
– Wargi? – powtarzasz i nagle twój palec z clitoris wędruje w kierunku moich ust. Zanurzony w mojej wilgoci
wślizguje się do środka, oblizuję go, zaczynam ssać. – I czuję przy tym pierwszy skurcz, który kwitujesz zadowolonym mruknięciem. Zwilżam palec i wypycham go na zewnątrz językiem.
– Labia to po polsku wargi. – Śmieję się.
– Ha, ha, ha, but it was good mistake I see! – Śmiejesz się. – Czy ja dobrze widziałem, że ty doszłaś?
– Trochę tak – odpowiadam, a ty się rozochocasz.
– Dobrze, chcę tego widzieć więcej – mówisz i zaczynasz leciutko uderzać pestkę wisienki opuszką palca.
Rozluźniam się i zaczynam jęczeć, ale okazuje się, że na ten moment to już trochę za dużo.
– A możesz mnie dotknąć tu? – pytam, kierując jego palec nad łechtaczkę.
– Pewnie, znam to miejsce. – Kiwasz głową i wygląda na to, że naprawdę znasz: modyfikujesz tam nacisk, żeby
go dostosować. Niestety zadajesz pytanie: – A jak się to nazywa?
– Ma tylko nazwę anatomiczną, ale w ogóle dobrze, że ma! – odpowiadam. – Bo wiesz, jak coś nie ma NAZWY,
to nie istnieje. To trzon, ale też nie wiadomo, co jest czym, wiesz, pierwsze badania łechtaczki, żeby zobaczyć, o co w niej chodzi, zrobiono, gdy byłam już dorosła…
Śmiejesz się. Powtarzasz. „Trzon”.
– A trzon to nie jest to, co ja mam? – żartujesz. – No tak, po francusku i angielsku też nie mamy na tę słomkę
pięknego słowa i nie wiem, czy w ogóle je znam.
– Masz trzon? – pytam, już całkowicie podniecona brzmieniem tego słowa, które oddaje całą mocarność
penisa.
– Uhmm – odpowiadasz. – Chcesz zobaczyć jaki?
Sięgam więc po twojego kutasa, a ty na moment odpływasz.
I po chwili odciągasz moją dłoń i mówisz:
– I wanna learn more. Polish sex education must be based on women’s pleasure, it’s agreed.
Wracamy więc do skupienia na mnie.
– Czy mogę zacząć poznawać wnętrze? – pytasz.
– Tak, ale nie wiem, czy będę potrafiła wszystko nazwać.
– Nie musisz – oświadczasz, wchodząc powoli we mnie i robiąc palcami okrąg. – To jest wejście. Ale ciekawi
mnie, czy to ma u was nazwę? – Dotykasz miejsca na wejściu, od dołu, tam, gdzie fałdka pokrywa się z anusem.
– Nie – jęczę.
– A, widzisz – odpowiadasz, drażniąc tę część. – U nas czasem nazywa się ją kluseczką… A to? – pytasz, przesuwając palce.
– Strefa chropowata. – Drżę. – Jak to wszystko źle brzmi… Musimy znaleźć na to swoje nazwy.
– Ej – mówisz, masując wszystkie zagłębienia.
– Muszę ci się do czegoś przyznać. Mnie to przypomina zbieranie małży na skałach. Małże mają taki kształt jak cipka, takie falbanki jak… labia, są często przyczepione do takiej chropowatej skały, jak to, a jak się chwilę poczeka… – kontynuujesz, sięgając dalej i zaginając palec – …to jest mokro – dodajesz, a ja wypuszczam fontannę: jedną, drugą i trzecią.
A kiedy kończę tryskać i falować, unosisz palce do nosa.
– Jesteś słodko-słona. – Oblizujesz palce. – I pachniesz morzem. A zapach morza to ostatnie, czego spodziewałem się w tym mieście.
„Rozkosz. Książka do czytania jedną ręką”
Na pytanie jak kochać się w świecie świadomej zgody i po me too Caro Bukowski odpowiada: zmysłowo, z fantazją i ogromną uważnością na drugą osobę, na bycie tu i teraz.
Zbiór opowiadań erotycznych „Rozkosz” powstał, by pomóc kobietom poczuć się bardziej w swoim ciele i przeżywaniu świata, rozbudzić wyobraźnię i czucie, pozwolić sobie na więcej i nie oceniać swoich pragnień. To także podręcznik dla mężczyzn, którzy są ciekawi kobiecej seksualności. A tytułowa rozkosz nie dotyczy jedynie doznań – to również rozkosz samego tekstu, przyjemność ze słów i opisów, prawdziwie literacki ASMR.
Książka dla osób dorosłych 18+