Thursday, December 5, 2024
Home / POLECAMY  / „Znajdował kobiety samotnie wychowujące dzieci” – prawdziwa historia

„Znajdował kobiety samotnie wychowujące dzieci” – prawdziwa historia

Wkrótce okazało się, że kłamie nie tylko na temat swojej pracy

Para siedzi przy stoliku w restauracji

Prawdziwe historie – Miasto Kobiet / fot. Adobe Stock

To była jedna z tych znajomości, które zaczynają się jak scenariusz do filmu romantycznego. Weronika – atrakcyjna trzydziestolatka, nie szukała miłości na siłę, ale też nie zamykała się na nowe znajomości. Przypadkowe scrollowanie aplikacji randkowej zaowocowało krótką, acz intensywną relacją, którą później nazwała „najlepszą lekcją życia”.

Jak z okładki

Poznała go na aplikacji randkowej. John był wysokim, przystojnym mężczyzną z intrygującym profilem, w którym chwalił się międzynarodowymi sukcesami wszelkiego sortu. Po kilku wymienionych wiadomościach okazało się, że prowadzi firmę za granicą. Postanowili się spotkać. Wszystko szło jak po maśle, świetnie im się rozmawiało, a w dodatku John wyglądał dokładnie tak, jak na zdjęciach. Weronika była zachwycona, szczególnie gdy John wyznał jej, że „niestety szybko się zakochuje” i że właśnie ona jest materiałem na jego kolejną miłość.

– Na początku byłam zafascynowana. Wyglądał jak wyjęty z okładki magazynu, a jego słowa… dziewczyno, to była poezja. W życiu nie czułam się tak adorowana – opowiada Weronika.

Przez kilka miesięcy ich znajomość nabierała tempa. Spotykali się regularnie, a John szybko zyskał zaufanie Weroniki. Był czarujący, zawsze pełen pomysłów na spędzanie wspólnego czasu, a do tego świetnie dogadywał się z jej kilkuletnim synem. To, z jaką łatwością wpasował się w ich małą rodzinę, tylko utwierdzało ją w przekonaniu, że może być „tym jedynym”. Weronika od początku wychowywała swoje dziecko samotnie, ale zawsze marzyła, że pozna kogoś, kto zdejmie z niej część tego ciężaru. 

– Jednego dnia zastałam Johna w bardzo złym nastroju. Kiedy powiedział, że wypowiedziano mu umowę najmu mieszkania, zaproponowałam, żeby zatrzymał się u mnie. Wydawało mi się, że to naturalny krok, bo spotykalismy się wtedy już niemal pół roku – tłumaczy Weronika.

John z wdzięcznością przyjął jej propozycję. Wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze sygnały ostrzegawcze.

 

Polecamy:

Mówiło się, że… Spowiedź 30-latka

 

Tajne misje

Z czasem, szczegóły życia Johna przestały się ze sobą kleić. Opowiadał o swojej pracy, ale często zmieniał wersje. Jednego dnia wspominał o prowadzeniu firmy transportowej, by za chwilę dodać, że działa w branży budowlanej. Często tłumaczył się pilnymi wyjazdami służbowymi, ale nigdy nie mówił dokładnie dokąd jedzie. Bywały takie miesiące, że John znikał bez ostrzeżenia na kilka dni, nie odbierał telefonów i nie odpisywał na SMSy, a potem wracał jakby nigdy nic.

– Zaczęło mnie zastanawiać, że nie mogę zapytać wprost o jego pracę. Zawsze się wykręcał od odpowiedzi i o ile wcześniej mi to nie przeszkadzało, tak teraz, gdy zaczęliśmy razem mieszkać, chciałam wiedzieć o nim trochę więcej – opowiada Weronika.

Dziwne zachowanie Johna i skrytość w temacie pracy sprawiały, że dziewczyna zaczęła chodzić wiecznie sfrustrowana. Gdy znikał, czuła się jak idiotka. Ostatecznie Weronika postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i skonfrontować partnera z rzeczywistością, w końcu na szali leżał nie tylko ich związek, ale też relacja Johna z jej synem. Po wielu tygodniach wahania, Weronika postawiła mu ultimatum: albo wyjawi gdzie znika i dlaczego, albo wyprowadzi się z jej mieszkania. Wtedy pojawiła się kolejna niespodzianka – John wyznał, że pracuje dla ABW. 

– Na początku myślałam, że John robi sobie ze mnie żarty. Co prawda miał polskie obywatelstwo, ale zupełnie nie ogłam uwierzyć, że agent bezpieczeństwa szuka miłości na aplikacjach randkowych. On powiedział mi, że musiał kłamać na temat swojej pracy, bo nie mógł wcześiej powiedzieć kim jest naprawdę. Ale że teraz mi już ufa, że będziemy budować razem przyszłość. Miał niesamowitą umiejętność przekonywania ludzi że jest kimś więcej niż zwykłym facetem i że to co mówi jest szczere. W końcu mu uwierzyłam.

Potem jednak dziwne zachowania Johna zaczęły się nasilać. Znikał coraz częściej, robił się nerwowy i impulsywny. Weronika nabrała pewności, że coś nie gra w tej fabule. 

 

Zobacz także:

„Pochwalił się, że wykorzystuje swoje partnerki, aby mieszkać u nich za darmo”. Aplikacje randkowe bez cenzury (część 10)

 

Moje własne śledztwo

– Czułam, że coś tu nie gra. Postanowiłam więc działać. Najbardziej martwiło mnie to jak zareaguje mój syn, jesli się okaże, że John nie jest tym za kogo się podaje – mówi Weronika. Poprosiła jednak znajomego policjanta o sprawdzenie Johna. Wyniki były szokujące. Okazało się, że John nie tylko nie jest agentem służb, ale dodatkowo jest recydywistą, znanym organom ścigania za liczne oszustwa i kradzieże. Na dodatek, przez wspólnego znajomego, Weronika dotarła do jego byłej partnerki, która była… policjantką. Z relacji byłej wynikało, że John miał specyficzną strategię – znajdował kobiety samotnie wychowujące dzieci i zdobywał ich zaufanie, żeby następnie pasożytować na ich mieszkaniach. Grał na uczuciach, mówił o „wspólnym budowaniu rodziny”. A to wszystko było zwykłym kłamstwem.

– Gdy skonfrontowałam Johna z zebranymi dowodami, w jednej chwili zmienił się nie do poznania. To było przerażające, jak szybko z czarującego faceta stał się w osobą pełną agresji i jadu. Zabrał jednak swoje rzeczy i ulotnił się w ciągu godziny.

Weronika ma już duży dystans dotej historii, ale minęło wiele miesięcy zanim się otrząsnęła.

– Miłość nie powinna być śledztwem, ale warto ufać swojej intuicji. Jeśli coś nie pasuje, warto to sprawdzić. A przede wszystkim, nie bójcie się mówić o swoich obawach – to właśnie rozmowa z przyjaciółkami otworzyła mi oczy – podsumowuje.

Na co dzień pasjonatka krakowskiego środowiska muzycznego, wokalistka i producentka. Dziennikarstwo ma we krwi, a jak zwykła mawiać, z genami nie wygrasz.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ