Zgromadzenie Kręgów i co dalej?
To my jesteśmy tymi, na których czekaliśmy. My mamy w sobie tę moc, żeby wprowadzić realną zmianę do tego świata. Jesteśmy Nową Ziemią.

To my jesteśmy tymi, na których czekaliśmy (fot. arch. organizatora)
Kiedy w 2011 roku przekroczyłam próg Międzynarodowego Zgromadzenia w Kikowie poczułam, że jestem wreszcie w domu. Całe napięcie nagle zniknęło, a ja w tłumie obcych ludzi położyłam się na ogromnej podłodze w głównej sali i zasnęłam. Wszystko puściło, pojawiła się dziecięca radość i nadzieja – jakieś nieokreślone uczucie, że to jest moje miejsce. Ale właściwie jak to moje miejsce? Kików jest pięknym ośrodkiem – ale jednak ośrodkiem, nie moim domem. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że ten dom zadział się przede wszystkim w moim wnętrzu, pod wpływem wibracji jaką stworzyli wszyscy ludzie, którzy wówczas stawili się w Kikowie.
To poczucie, że jestem w domu, u siebie, wśród ludzi, z którymi czuję bliskość i prawdziwą wspólnotę – pojawiało się za każdym razem kiedy wracałam do Kikowa na Zgromadzenie. Pojawiało się, po czym, po powrocie do tego „prawdziwego świata” znowu znikało. Wielokrotnie zastanawiałam się jak to jest możliwe, że tak szybko otwieram swoje serce – właściwie w parę minut. Po czym prawie równie szybko je zamykam i wracam do swoich granic, do tzw. normalnego świata.
Przez te kilka lat odrobiłam wiele lekcji, przeszłam bardzo długą drogę cyklicznych wzniesień do nieba, żeby za chwilę zanurzyć się w samym centrum ludzkiego, emocjonalnego piekła. Te podróży odbywały się właściwie bez udziału mojej woli – jakby coś we mnie wiedziało, kiedy mam wzlecieć w przestworza świadomości, doznać połączenia ze wszystkim co jest, by za chwilę znowu poszybować w dół – do innego miejsca w świadomości, gdzie jest tylko samotność, ból, oddzielnie… Wielokrotnie pytałam mojego Ducha: po co mi to wszystko? Czy przypadkiem nie zwariowałam? A może zwyczajnie jestem chora? Za każdy razem mój wewnętrzny przewodnik odpowiadał mi to samo „Jest ci to potrzebne”, „Ból jest twoim nauczycielem”. Po latach schodzenia na samo dno swojej istoty wyrobiłam swoje wewnętrzne mięśnie – zauważyłam, że cokolwiek by się działo, jak silna była fala bólu, czy też po prostu trudnych wydarzeń w życiu – po poddaniu się jej, coraz szybciej odzyskiwałam wewnętrzną równowagę. W międzyczasie, w tej podróży pojawili się też ludzie, których to ja zaczęłam wspierać w ich drodze.
I tak, krok po kroku znalazłam się w miejscu, którego nawet nie byłam wstanie przeczuć, a co dopiero sobie wymarzyć. I widzę, a właściwie przeczuwam, że nasza wspólnota jest również w Nowym Miejscu…
Na początku, pewnie jak większość, przybyłam do Kikowa, żeby spotkać Babcie – mądre kobiety, Starsze – które miały mi pomóc w uzdrowieniu. Jak również w odpowiedzi na tysiące pytań… Z mojej strony na Babcie popłynęła potężna projekcja – wydawały mi się kobietami nie z tej Ziemi, cudownymi pod każdym względem. I były takie, ale również były ludźmi, czego na początku zwyczajnie nie dostrzegłam. Coś we mnie szukało, potrzebowało Doskonałej Matki, Babci, która kochałaby mnie bezwarunkowo. Babcie właśnie takie były dla mnie – poczułam, że ktoś mnie widzi, interesuje się mną i akceptuje moje słabości. Moje serce się otworzyło i popłynęła z niego miłość, ale z nią otworzyły się również stare, niezabliźnione rany z tego oraz przeszłych żyć. Od tamtego momentu zaczął się proces, o którym pisałam wyżej. W następnym roku pojawiły się inne Babcie – zupełnie z inną energią. I wówczas dotarło do mnie, że one są jak mądra Matka, która potrafi w odpowiednim momencie przeciąć pępowinę i wysłać swoje dzieci w świat. Matka, która wie, że dzieci nie chowa się dla siebie, ale właśnie dla świata… Dla mnie Babcie przybyły po to, żeby powiedzieć Nam, że to jest nasz czas, że to jest nasza moc i od nas zależy, jaki świat stworzymy dla siebie i dla swoich dzieci. Nikt za nas tego nie zrobi… Pamiętam, że słysząc te słowa czułam euforię pomieszaną z lękiem. Jak to – to nikt nam nie powie jak to mamy zrobić? Nikt nas nie uratuje… Nie zrobi tego za nas… Gdzieś szeptało przerażone, moje wewnętrzne dziecko. A z drugiej strony była radość, właśnie euforia, że to ja mam taką moc sprawczą, że każdy ma, i że możemy wspólnie stworzyć coś naprawdę pięknego dla dobra nas i świata.
W następnym roku nie pojawiłam się w Kikowie – poczułam, że teraz najważniejsze jest to, żebym była sama ze sobą, dojrzała w środku. I to był taki właśnie czas, totalnie wewnętrznej podróży. Pełnej cudów, zwidów, olśnień, potknięć, bólu i miłości.
Rok później przyjechałam do Kikowa, żeby pomóc w jego organizacji. I znowu pojawiła się zupełnie nowa perspektywa. Zobaczyłam jak wielkim wyzwaniem i zarazem wielkim darem jest budowanie Zgromadzenia, czyli Wspólnoty.
Zgromadzenie zainicjowało we mnie proces uzdrowienia – przejście kolejnych kroków w rozwoju od małej dziewczynki do pełnej dojrzałości i odpowiedzialności za swoje życie. Paradoksalnie właśnie teraz rozumiem jak trudno jest stworzyć zdrową Wspólnotę. Jak wielkie jest to wyzwanie i jak wiele jest po drodze przeszkód. Czuję jednak, że jest we mnie gotowość, aby sprostać tym wyzwaniem. „To my jesteśmy tymi, na których czekaliśmy”– te słowa powtarzały jak mantrę Babcie, które przybyły na Zgromadzenie w 2011 roku. Dopiero dzisiaj je w pełni słyszę – to ja jestem tą, na którą czekałam i ty jesteś tą i tym, na którego czekaliście. My mamy w sobie tę moc, żeby wziąć sprawy w swoje ręce i wprowadzić realną zmianę do tego świata. Jesteśmy Nową Ziemią.
Urszula Mikłasiewicz – Ziomek
Co, gdzie, kiedy:
W tym roku Zgromadzenie Kręgów odbędzie się po raz szósty, u stóp góry Ślęży
VI Zgromadzenie Kręgów
25-28 sierpnia 2016
Sulistrowice k. Ślęży
Szczegóły: https://www.facebook.com/events/281519698850894/
Przeczytaj też o idei Zgromadzenia Kręgów: Zgromadzenie Kręgów
O autorce tekstu:
Urszula Mikłasiewicz-Ziomek – od trzech lat współorganizuje Zgromadzenie Kręgów. Prowadzi cykliczne spotkania medytacyjne oraz warsztaty rozwoju osobistego, w swojej pracy łącząc przestrzeń ciała i emocji, jak i głębszą, duchową perspektywę. Sama mówi o sobie, że uczy się od wszystkich i wszystkiego – od przyjaciół, wrogów (czyli swojego cienia), wiatru, słońca, kamieni (których ma bardzo dużo) oraz od swojego kota. Prowadzi bloga Serce Ziemi (www.serceziemi.pl).