„Zablokuj, skasuj, idź dalej”: Jak uniknąć randek z toksycznymi facetami?
To Tinder jest do dupy, nie ty

Zablokuj, skasuj, idź dalej" / fot. Canva
Aplikacje randkowe są najbardziej oczywistą trasą, którą należy przejść, jeśli aktywnie szukasz miłości, seksu lub czegoś pomiędzy. Z jednej strony są wygodne; nie musisz wychodzić z domu i możesz poznać ludzi, zanim spotkasz ich osobiście
Fragment książki „Zablokuj, skasuj, idź dalej” LalaLetMeExplain
Chociaż wiele udanych związków zaczęło się w sieci, nie jestem pewna, czy znam kogoś, kto powiedziałby, że lubi doświadczenie korzystania z aplikacji randkowych – większość ludzi uważa to zajęcie za stresujące lub nudne. Wiele osób postępuje zgodnie ze znanym schematem: regularnie i cyklicznie pobiera aplikacje i je usuwa. Po pewnym czasie odpadasz i ślubujesz, że nigdy więcej… po czym pół roku później łamiesz złożoną sobie obietnicę, kiedy jesteś znudzona lub czujesz, że potrzebujesz, by ktoś poświęcił ci trochę uwagi.
Aplikacje randkowe mogą być naprawdę niszczące dla duszy, ale to nie jest konieczność. Moim zdaniem w pierwszej kolejności należy pamiętać, że wszyscy mamy podobne doświadczenia: nie jesteś jedyna, która ma „dopasowanie” na Tinderze, ale nie dostaje żadnej wiadomości albo nikt cię nie wybiera lub wybiera, by później odrzucić, albo otrzymujesz na dzień dobry dziwne oferty seksualne. To nie w tobie problem; to nie tak, że nie jesteś wystarczająco dobra. To nie dlatego, że jesteś rzekomo brzydka lub bezwartościowa. Przydarza się to większości kobiet, musimy więc nie brać tego do siebie.
To Tinder jest do dupy, nie ty
Jednak przez aplikacje naprawdę d a s i ę znaleźć niesamowitych facetów, warto więc korzystać z tego narzędzia – o ile wiemy, że naprawdę jesteśmy gotowe na kogoś niesamowitego. Jedyne, co trzeba wiedzieć, to, w jaki sposób odfiltrować badziewie.
Niektóre aplikacje są zdecydowanie lepsze od innych. Ludzie często sugerują, że poważniejszych mężczyzn można znaleźć raczej na płatnych aplikacjach, takich jak Match.com, ale słyszałam od całkiem sporej liczby kobiet, że natykały się tam głównie na żonatych facetów (nie chciałabym być źle zrozumiana – żonaci są też na darmowych aplikacjach; po prostu za spotkanie z nimi lepiej nie płacić). Z Tinderem jest trudna sprawa; najwyraźniej istnieje ogromne, choć błędne przekonanie, że strona ta ma pomóc ci kogoś przelecieć, trzeba więc wciąż wyjaśniać, że szukasz faceta do randkowania, a nie tylko do łóżka (chyba że faktycznie chodzi ci tylko o faceta do łóżka). Moi przyjaciele mówią mi, że Tinder to miejsce, w którym można spotkać kobiety szukające przygodnego seksu. Przypuszczam, że wiele kobiet pobrało Tindera w przekonaniu, że znajdą tam potencjalnych partnerów życiowych, i choć znam kilka, którym się to udało, to wiele rozmów ma mniej więcej taki przebieg:
On: Więc czego tu szukasz? [tak na marginesie, uważam,
że to pytanie często stanowi wskazówkę, że
nasz rozmówca nie chce niczego poważnego].
My: Szukam kogoś, z kim – mam nadzieję – mogłabym
porandkować. Liczę, że spotkam tu kogoś, z kim coś
zaiskrzy. Nie interesuje mnie przygoda na jedną noc. A ty?
On: Och, to fajnie. A jaki masz rozmiar cycków, maleńka?
To frustrujące. Aplikacja Plenty of Fish jest jednak jeszcze gorsza. Dziewięćdziesiąt procent mężczyzn, którzy z niej korzystają, wygląda, jakby zrobili screenshot swojego zdjęcia profilowego z Myspace. Ci faceci głównie wyświetlają selfie, ale wszystkie są koszmarne – zwykle zrobione kamerką internetową w słabo oświetlonym pokoju. Gdzieś w tle od ściany odkleja się tapeta, a oni noszą źle dopasowane marynarki i czapki z logo Adidasa, a do tego trzymają w górze dwa palce, jakby udawali, że gdzieś strzelają. Bumble i Hinge to strony, które preferują heteroseksualne cis kobiety: zdjęcia profilowe są nowocześniejsze i aktualniejsze. Na Bumble obowiązuje zasada, że to do kobiety należy wykonanie pierwszego ruchu, dzięki czemu nie są wciąż zasypywane jednakowymi wiadomościami. Z Hinge’em jest trochę więcej zachodu, bo żeby się tam zarejestrować, trzeba umieścić wiele informacji w swoim bio. Ostatecznie jednak obie aplikacje nie różnią się zbytnio od Tindera w tym sensie, że trudno oprzeć się wrażeniu, iż opcją preferowaną przez większość męskich użytkowników jest przypadkowy seks.
Przeczytaj koniecznie:
Fenomen Tindera: Wielka miłość czy łatwy seks?
Co mówi o nim zdjęcie profilowe?
Zdjęcia do aplikacji randkowych mają kluczowe znaczenie i myślę, że to je należy winić za to, że tak wiele z nas ma trudności ze znalezieniem przyzwoitego partnera. Odrzuca mnie, jeśli facet ma tylko swoje selfie, zwłaszcza jeśli wszystkie zostały zrobione tego samego dnia – tylko jego twarz z trzech różnych kątów. Jeszcze gorzej, jeśli do tego wydyma, przygryza lub oblizuje wargi, myśląc, że w ten sposób będzie wyglądać seksownie. Osobną kategorię fatalnych zdjęć stanowią te, które sprawiają wrażenie zrobionych przypadkowo, a mimo to gość zdecydował się je opublikować. Zaś najgorsze są selfie robione przed brudnym lustrem z włączoną lampą błyskową lub przed niepościelonym łóżkiem w zabałaganionym pokoju. Pokazują jedynie, że ich autor nie ma ani samoświadomości, ani motywacji, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony.
Lubię oglądać zdjęcia, które świadczą o tym, że mężczyzna ma przyjaciół i życie poza sypialnią – o ile zdjęcia grupowe nie pokazują facetów, z których każdy ma torbę od Gucciego przewieszoną przez gołą klatę, a wszyscy wskazują na siebie nawzajem, trzymając w dłoniach butelki wódki Grey Goose.
Albo głaszczą tygrysa na środkach uspokajających. Albo trzymają w górze sponiewieraną rybę i składają sobie wzajemnie gratulacje. Nie wiem, czemu mężczyźni mają potrzebę wskazywania na siebie na tak wielu zdjęciach albo dlaczego chcą, by uwieczniać ich z drinkami i zwierzętami – przy czym chodzi tylko o wybrane gatunki: nigdy nie są to myszoskoczki czy chomiki.
Co ciekawe, zdarzało mi się spotkać w realu mężczyzn, których polubiłam, ale potem zaglądałam na ich media społecznościowe i myślałam sobie: „Gdybym najpierw zobaczyła te zdjęcia w aplikacji, moją odpowiedzią byłoby zdecydowane: NIE”. Gdy próbujemy poznać ludzi na podstawie dwuwymiarowego obrazka, który nam się przedstawia, może się to skończyć odrzuceniem kogoś, kto naprawdę mógłby być dla nas dobrą partią. Nienawidzę aplikacji i chciałabym, abyśmy mogły wrócić do czasów, kiedy jedyną opcją było spotkanie w realu, abyśmy nie musieli wybierać między selfie Seby (ze zbliżeniem na jego nozdrza) a zdjęciem Kuby prężącego nagi tors na plaży. Niestety, możemy sobie tylko pomarzyć.
Trzeba też pomyśleć o własnym profilu. Co chcemy tam zamieścić?
Będziemy oceniane na podstawie naszych zdjęć, a te, które wybieramy, stanowią pewną deklarację. Uśmiech jest superważny; dzięki niemu sprawiamy wrażenie szczęśliwych i przystępnych. Pomyśl o zdjęciach profilowych, które przeglądałaś, i przypomnij sobie gości, którzy dosłownie na każdym zdjęciu wydawali się nieszczęśliwi – doprawdy, nie ma w tym niczego pociągającego.
Zastanów się nad wyborem pięciu zdjęć, które pokazują cię, jak robisz coś, co sprawia, że jesteś szczęśliwa.
Jeśli chodzi o ubranie, to możesz być spowita w kitel do samej ziemi, a niektórzy mężczyźni i tak będą zachowywać się jak drapieżniki, jednak realistycznie jest przyjąć, że im więcej ciała odsłaniasz, tym większe zainteresowanie wzbudzi twój profil. Oczywiście, to przejaw patriarchalnego syfu, ale tak już niestety jest. Wielu heteroseksualnych cis mężczyzn nie zdołało do tej pory zrozumieć, że to, w jaki sposób jesteś ubrana, nie mówi niczego o twoim życiu seksualnym. Tak więc noś to, co lubisz, ale bądź gotowa na nieuniknione spotkanie z masą oblechów, których wabią co seksowniejsze zdjęcia.
Równie ważne są biogramy zamieszczane na profilu randkowym i musimy mieć to na uwadze, tworząc własny.
Myślę, że najlepsze są te, które dają wyobrażenie o tym, czym się zajmujesz: jakie są twoje zainteresowania i hobby, jakiego rodzaju muzyki słuchasz, czy jesteś szczególnie religijna lub jesteś weganką, która nie randkuje z mięsożercą.
Ale zanim jeszcze dojdziesz do tego etapu, powinnaś bardzo jasno dać do zrozumienia, czego szukasz. Czego tak n a p r awd ę chcesz? Czy jesteś gotowa spotkać się z kimkolwiek i zobaczyć, co z tego wyniknie – coś przypadkowego i przelotnego czy coś więcej? A może jesteś zdecydowana, że chcesz się umawiać na randki z myślą o przyszłym poważnym związku? Czy masz listę rzeczy, które nie podlegają negocjacjom? Takich, które są ważne i nie mają związku z wyglądem i atrakcyjnością fizyczną. Dla mnie bardzo istotne są porozumienie intelektualne i zgodność polityczna z potencjalnym partnerem. Dla każdego może to być coś innego, choć dobrze byłoby wziąć pod uwagę niektóre rzeczy: czy jest feministą? czy przejawia czynną postawę antyrasistowską? Czy przejmuje się zmianami klimatycznymi? czy jest religijny? A może bardzo kręcą cię podróże i wiesz, że potrzebujesz kogoś, kto będzie chętny i zdolny, by wyruszyć w drogę w każdej chwili? Jeśli coś ma dla ciebie głębokie znaczenie – bez względu na to, co to jest – powinno być to równie istotne dla partnera, z którym łączy cię zbliżony światopogląd.
Wyświetl ten post na Instagramie
Randkowy koncert życzeń
Jednak gdy wymieniasz, co chcesz lub czego nie chcesz, musisz zrobić to tak, by nie brzmiało to zbyt nakazowo lub kategorycznie, nie powinno też sugerować, że ktoś, kto nie spełnia twoich kryteriów, jest ci wstrętny. Czy kiedykolwiek widziałaś profile, których właściciele tworzą listy tego, czego oczekują od kobiety? Przejrzyj dowolną aplikację randkową i już po chwili natkniesz się na faceta, który wygląda, jakby od 1973 nie zmieniał fryzury, i twierdzi, że pragnie kobiety, która jest kobieca (broń Boże, feministka!), naturalna, bez makijażu, ale zadbana, szczupła, ale z krągłościami, która ma do siebie dystans, ale przedkłada swoją karierę ponad wygląd, która jest dumna ze swojego wyglądu, ale nie robi zdjęć na portalach społecznościowych, która jest dobrą słuchaczką, ale nie jest zbyt głośna… Takie listy nie mają końca i zostały zaprojektowane po to, by kobiety, które nie spełniają tych absurdalnych wymagań, czuły się gorsze. Na swój sposób są one jednak użyteczne: pozwalają odfiltrować palantów. Dlatego warto zadbać o to, aby swoje kwestie niepodlegające negocjacjom przedstawiać tak, by samemu nie zabrzmieć żenująco. Na przykład zdanie „Jestem weganką i wolałabym, aby mój partner również preferował dietę roślinną” jest zgrabniejsze niż „Szukam mężczyzny, który chcąc zjeść obiad, nie morduje zwierząt”.
Nasze podstawowe wartości i zasady moralne są istotne. Nie chodzi o to, że trzeba się zgadzać we wszystkim: zdrowa debata i odmienne opinie są wspaniałe, ale nie wtedy, gdy chodzi o naprawdę ważne sprawy – takie jak zdecydowane przekonanie, że nigdy nie chce się mieć dzieci – a zwłaszcza gdy sprawy te mają bezpośredni wpływ na innych ludzi.
Homofobia, transfobia, rasizm, dyskryminacja
osób niepełnosprawnych, klasizm, pogardzanie
osobami otyłymi, antysemityzm, islamofobia
– w zasadzie każda ideologia, która umacnia
kogoś w przekonaniu, że jest lepszy od innych, to
poważny sygnał ostrzegawczy dla związków.
Jeśli sama nie należysz do żadnej z dyskryminowanych grup i z tego powodu myślisz, że możesz tolerować podłe przekonania dyskryminujących, bo nie dotyczą cię one bezpośrednio – warto, żebyś zastanowiła się, do czego to wszystko tak naprawdę prowadzi. Takie postawy są ściśle związane z patriarchatem i wskazują na silny narcyzm. Mówią wiele na temat charakteru twojego potencjalnego partnera i tego, jak będzie funkcjonował w związku. Nic dobrego nie wyniknie z relacji z kimś, kto wspiera systemy polityczne, które uciskają ludzi; z kimś, kto nosi w sobie irracjonalną nienawiść lub komu brakuje empatii.
Dobrze jest dowiedzieć się, jakie poglądy ma twój potencjalny partner w tych kwestiach – bo to samo sedno tego, kim jest.
Słuchaj, co mężczyźni mówią na swoich profilach. Jeśli wiesz, że nie szukasz przypadkowego seksu, nie łącz się z ludźmi, którzy w swoim bio mówią, że nie zależy im na czymś poważniejszym – nawet jeśli są szalenie atrakcyjni. Trzymaj się tego, co wyraźnie mówią o teraźniejszości, a nie wyobrażaj sobie, że się zmienią. „W przyszłości” mogą co najwyżej wpaść pod autobus. Po prostu nie warto trzymać się „być może”. Faceci, którzy na portalach randkowych otwarcie mówią, że interesuje ich seks bez zobowiązań, nie są ruchaczami. Aplikacje są idealne do poznawania ludzi w tym właśnie celu; problem powstaje wtedy, gdy ktoś chce kogoś tylko przelecieć, ale kłamie na temat swoich zamiarów.
Oto niektóre sygnały ostrzegawcze wskazujące, że masz do czynienia z ukrytym desperatem seksualnym:
• Każdy jego komplement dotyczy twojego wyglądu.
• Nie jest tak naprawdę zainteresowany poznaniem ciebie, więc zadaje wyłącznie banalne pytania.
• Prosi cię o zdjęcia, dużo zdjęć i dodaje, że chciałby zobaczyć „takie bardziej niegrzeczne”.
• Chce, aby wasze randki odbywały się w domu, a nie w miejscach publicznych.
• Nieustannie stara się skierować rozmowę na tematy seksualne.
Przeczytaj też:
Miłość, seks i pieniądze czyli jak (prawie) dałam się oszustowi z Tindera
O książce „Zablokuj, skasuj, idź dalej”

„Zablokuj, skasuj, idź dalej” / fot. materiały prasowe
„Zablokuj, skasuj, idź dalej” to zabawny i bezkompromisowy, napisany dosadnym językiem przewodnik po randkowaniu w czasach Tindera, który pokazuje, że osiągnięcie pełni i bycie szczęśliwą nie zawsze jest równoznaczne z byciem w związku.
Autorka popularnego instagramowego profilu LalalaLetMeExplain (246k obserwujących), jak sama przyznaje, przez lata umawiała się z niewłaściwymi facetami. Angażowała się, starała, a koniec końców i tak zostawała sama – zraniona i z coraz gorszym mniemaniem o sobie. Swoimi doświadczeniami zaczęła dzielić się w mediach społecznościowych i z zaskoczeniem odkryła, że tysiące kobiet przechodziły to samo. To dało jej siłę do zmiany myślenia i podejścia do randek. Postanowiła zebrać wszystkie swoje doświadczenia i opisać je w formie przewodnika, który pozwoli innym kobietom uniknąć jej błędów i zauważyć ostrzegawczą czerwoną lampkę zanim będzie zbyt późno; jak nie dać się wykorzystać, jak uniknąć szkodliwych relacji i rozpoznać toksycznych mężczyzn i zbudować w sobie siłę, by walczyć o swoje potrzeby i umieć zerwać relację, gdy jest dla nas szkodliwa.