Zabawki dla dorosłych
Jak zabawki, to dla dzieci. A jeśli już upieramy się przy tych dla dorosłych, to pewnie chodzi nam o gadżety – co tu owijać w bawełnę – sypialniane. A właśnie że nie
Jak zabawki, to dla dzieci. A jeśli już upieramy się przy tych dla dorosłych, to pewnie chodzi nam o gadżety – co tu owijać w bawełnę – sypialniane. A właśnie że nie, bo mówimy o porcelanowych lalkach, modelach samolotów, figurkach kolekcjonowanych przez dorosłych – ba! – dojrzałych ludzi. Syndrom zdziecinnienia? Raczej pasji, emocjonalności, szacunku do rzeczy pięknych.
Monika Mostowik: lalki uczą mnie operować obrazem
Co Monika Mostowik, pisarka, autorka ambitnych zbiorów opowiadań, widzi w lalkach? – Po pierwsze: lalki Dollfie, które kolekcjonuję, nie są zwykłymi lalkami – zastrzega Monika.
– W przeciwieństwie do klasycznych lalek, Dollfie nie zawsze są piękne, słodkie i uśmiechnięte.
Te azjatyckie, wykonane z żywicy poliuretanowej, mają jak najszczerzej imitować rzeczywistość, ludzi, ludzkie cechy i emocje, lub być ich karykaturą. Są prawdziwsze, bardziej naturalne niż porcelanowe lale, bywają smutne, złe, przerażone.
Wyczekane, zamówione w innej części świata, piekielnie drogie, przychodzą nagie, bez włosów, oczu, ubrań. To właściciel wybiera im stylizacje, ingeruje w ich wygląd – tu spiłuje nos, tam zmieni kształt ust, wykonanie z żywicy daje bowiem takie możliwości.
I nie są to lalki, które tylko stawia się na fortepianie, aby zdobiły pokój. Ich właściciele często trzymają je w pudłach. – Możliwość kreowania ich i zmiany póz sprawia, że żyją głównie na fotografiach – tłumaczy Monika. Sama fotografii zaczęła się uczyć właśnie ze względu na Dollfie. Zarówno ona, jak i kilkuset pozostałych polskich kolekcjonerów azjatyckich lalek bjd (ball joined dolls), dobiera swym lalkom stylizacje, szuka ubrań, dodatków, peruk, zleca plastykom zrobienie makijażu. Potem szuka aranżacji i uwiecznia przy użyciu aparatu.
Podczas tych sesji Monika układa historie z obrazów. To wyzwanie dla osoby, która profesjonalnie zajmuje się pisaniem, budowaniem przekazu za pomocą języka.
Zofia Kilanowicz: pod ochroną aniołów
Zaczęło się banalnie, tak jak zaczyna się zazwyczaj – od figurki zauważonej przypadkowo gdzieś w hurtowni.
Jedynej figurki, którą Zofia Kilanowicz, śpiewaczka operowa, kupiła sobie sama.
Dziś figury aniołów zerkają z każdej półki, z każdego kąta jej domu. Wszystkie – oprócz tej jednej, pierwszej – dostała od znajomych lub rodziny. – Każdy wie, że do Zośki w gości bez anioła się nie przychodzi – śmieje się.
Z każdą z figurek z jej kolekcji łączy się jakaś historia. A to wspomnienie osoby, od której ją dostała, a to śmieszna anegdota w tle.
Ale czy sopranistka zbiera je w jakimś celu? Chce bić jakieś rekordy, a może dom pełen aniołów najzwyczajniej jej się podoba?
– Chyba chodzi o to, że te anioły mnie chronią. Przynajmniej tak to czuję – odpowiada po chwili namysłu.
Marek Sosenko: misja zbierania
Lalki, samochodziki, klocki, misie… Marek Sosenko, jeden z najznakomitszych kolekcjonerów w Polsce, właściciel jednej z największych największej i najcenniejszej kolekcji zabawek na świecie, mówi wprost: to misja. – Zaczęło się od tego, że znajoma, wyprowadzając się z mieszkania, nie miała co zrobić z zabawkami. Przygarnąłem je, bo inaczej by zmarniały – opowiada.
Od tamtego czasu jego kolekcja nieco się powiększyła. Dziś pan Marek posiada – bagatela! – 40 tys. zabawek z różnych epok, w tym te, które należały do Królowej Bony, Stanisława Wyspiańskiego czy Stanisława Augusta Poniatowskiego. Najstarsze z nich mają 2,5 tys. lat (liczman z brązu), ale są też takie, które powstały nie tak dawno temu. – Kolekcjonuję też pierwsze komputerowe zabawki. Bynajmniej nie dlatego, że mi się podobają. Raczej z obowiązku uzupełnienia kolekcji – tłumaczy ze śmiechem pan Marek. Podkreśla jednak, że nie jest ważne, która zabawka jest najmłodsza, która najstarsza albo ile dokładnie ich jest. W tej osobliwej pasji ważniejsze jest, żeby te zabawki ocalić, pozostawić dla kolejnych pokoleń, aby nie przepadły, nie zmarniały, nie zostały wyrzucone. Z takim podejściem udało mu się stworzyć kolekcję pełną, wartościową, z której korzystają muzea organizujące poważne wystawy. Zabawki pana Marka wystąpiły również w wielu produkcjach, w tym w Liście Schindlera Spielberga. W dobrych rękach są te skarby.
Maria Mazurek
Adrian 22 grudnia, 2011
Polecam zerknąć na lalki tego oto artysty, świetne pomysły
http://www.boredpanda.com/creepy-dolls-by-shain-erin/
http://www.myspace.com/shainerin
a tu jej strona domowa http://www.shainerin.com/index.html
jednym minusem jest dość wygórowana cena 😉
Ala 12 stycznia, 2012
Coś cudownego, ceny faktycznie dość wysokie, ale za sztukę tak wysublimowaną i kreatywną trzeba płacić, muszę sobie coś takiego kupić !!! uwielbiam takie mroczne klimaty
dziękuję za informację
pozdrawiam 🙂