Sundao. Mistrz Yu: Oddychaj i smakuj życie
Yu Jae-Sheen jest mistrzem sundao. Zobacz co to takiego
Yu Jae-Sheen jest mistrzem sundao – liczącej podobno 9700 lat, koreańskiej sztuki medytacji w ruchu. Jest też światowej sławy wykładowcą, nauczycielem, coachem i uzdrowicielem, autorem książek, m.in. Sundao – starożytny trening umysłu, ciała i ducha. Stworzył rewolucyjny program energetycznego uzdrawiania kwantowego i coachingu połączonego ze sztuką oddechu EQHC (Energetic Quantum Healing & Coaching program with The Art of Breathing). Z nami rozmawiał o tym, jak przez medytację osiągnąć szczęście
Czym jest dla pana medytacja, mistrzu Yu?
Yu Jae-Sheen: Medytacja to dla mnie bardzo aktywna wbrew pozorom forma zaangażowania w sprawy świata. Przez medytację niczego nie kreujesz, za to otwierasz się, odbierając, co się dzieje dookoła. Możesz wyraźnie zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są. Reagujesz na świat. Słyszysz do wewnątrz i na zewnątrz. Twoje ciało łączy się z energią kosmosu, a medytacja staje się cudownym narzędziem pozwalającym żyć pełnią życia. To zdolność ludzkiego umysłu, która czyni nas naprawdę szczęśliwymi. I zdrowymi.
To jak brama do szczęścia?
Yu Jae-Sheen: Tak, niech tak będzie. Brama. Otwieram ją moją poranną medytacją, a zamykam wieczorną. Łączę się z czystym sensem energii i mogę spać spokojnie, bez szarpaniny i walki. Rano mam nowe życie, wypełnione radością i sensem, i mogę się skupić na każdym szczególe otaczającego świata, uczestniczyć w każdym aspekcie otaczającego mnie życia. Nasz umysł jest niezwykle kreatywny, tworzy niesamowite rzeczy, ale jest niestety niezbyt użyteczny w tworzeniu naszego stanu wewnętrznego – stanu miłości, radości, wdzięczności, szczęścia. Tymczasem stan ten jest wszystkim, co ważne. Nasze zadanie na Ziemi polega na tym, abyśmy poczuli, że nasz wewnętrzny stan jest doskonały, i zamanifestowali to przed światem: swoją pełnią zdrowia, powodzeniem w biznesie, relacjach z ludźmi, w sposobie pracy i wychowania dzieci, seksualności – w każdym przejawie życia i działalności. Przez medytację, nawet 20 minut dziennie, łączysz się bezpośrednio z pulsem świata, by żyć całą pełnią jako kosmiczny byt, przeżywający tu, na Ziemi, doświadczenie człowieczeństwa. Każde doświadczenie jest bezcenne. Każda chwila w życiu dostarcza nam okazji, by kształtować swoją świadomość. Dzięki temu dorastamy, idziemy naprzód. Ale ta droga w połączeniu z kosmiczną energią jest przyjemniejsza (śmiech).
Medytacja kojarzy się z bezruchem. Ale sundao temu zaprzecza.
Yu Jae-Sheen: Sundao ma trzy filary: oddychanie, ćwiczenia fizyczne i medytację. Oddech, przechodząc przez nasze ciało, przetwarza energetyczne wpływy środowiska i osób, emocje, stres. To dzięki niemu zwracamy się do wnętrza swojej istoty. Ćwiczenia fizyczne pozwalają ciału się skoncentrować, a medytacja odpręża umysł. Gdy człowiek, łącząc te trzy składniki, zaczyna praktykować sundao, jego życie zmienia się diametralnie. Przede wszystkim pojawia się ogromny spokój.
Jak podczas praktykowania jogi?
Yu Jae-Sheen: W Korei nie używamy pojęcia „joga”, ale właśnie „sundao”, co znaczy „droga w zgodzie z naturą”. To bardzo pojemna koncepcja kulturowa. Istnieje nawet akademia prowadząca badania, wiele szkół i klubów. Sundao może mieć różne aspekty. Jednym z nich jest właśnie medytacja, która dzięki treningowi fizycznemu i właściwej technice oddychania pozwala osiągnąć fizyczny, mentalny i duchowy rozwój, dotknąć istoty naszego życia. Osiągamy stan głębokiej równowagi, która przynosi nam sens radości, doskonałości i dobrobytu i łączy nas z esencją tego, czym jesteśmy. To moja osobista interpretacja tego, co niesie tradycja, przenikająca życie moje i mojej rodziny. Urodziłem się i wyrosłem w rodzinie o bogatych duchowych tradycjach buddyjskich. Jestem dumny, że udało mi się zdobyć wiedzę, która pozwala mi w tej tradycji partycypować i wnieść do niej coś własnego.
Pomimo że miał pan zostać mnichem zen. Nie został nim pan, bo po szkole zakonnej zaczął pan studia uniwersyteckie. A potem zetknął się z sundao.
Yu Jae-Sheen: Pracowałem nawet w korporacji. Nie wiem, jak ludzie mogą się do tego przyzwyczaić. Ja wytrzymałem rok. Współzawodnictwo, stres sprawiły, że pod koniec trafiłem do szpitala. Powróciłem do medytacji, studiowałem tradycyjną medycynę i sztukę oddychania. Doznałem przebudzenia – zrozumiałem, że fakt, iż mogę żyć na Ziemi, to cudowny, bezcenny dar. Ja też jestem darem dla moich rodziców, oni są darem dla mnie, podobnie jak inni ludzie, z którymi coś mnie łączy. To bezcenny dar. Nie mamy aż tak wiele czasu, by dzielić się sobą ze światem. To zrozumienie jest fundamentalne. Sprawia, że mogę i chcę dawać innym swoją radość, miłość, wdzięczność i szczęście od rana do wieczora. Z miejsca zacząłem się nim dzielić.
Mówiąc o sundao, podkreśla pan rangę oddychania. Co w nim jest szczególnego, że zasługuje na miano sztuki?
Yu Jae-Sheen: Jakość oddychania jest moim zdaniem barometrem jakości naszych relacji ze światem. To nie kwestia techniki oddychania, to raczej sztuka wyrównywania energii. Ta wymaga otwarcia się na świadomość, kim się jest. Oddychaniem wpływam na swój dobry nastrój i pomyślność. Wierzę, że moje ciało jest odpowiedzialne i wie, co robić, by wesprzeć moje dobre samopoczucie, moje zadanie polega tylko na umożliwieniu pełnego przepływu energii, jaką daje oddech. Normalny stan zdrowia to stan podstawowy. Dla bardziej energetycznego, zdrowego życia, dla osiągania sukcesów potrzebujemy czegoś więcej niż to, co nam zapewnia zachodni system opieki zdrowotnej. Większość chorób i bólu w naszym ciele bierze się z uwięzionych myśli i emocji. Gdy się zbyt często powtarzają, powodują zachwianie wewnętrznej równowagi, które powoduje choroby. Dbałość o tę równowagę to kwestia osobistej odpowiedzialności każdego z nas za swój los. Nie tylko osób praktykujących sundao czy inne systemy. Każdego człowieka na Ziemi. Każdy z nas jest tak samo przesycony energią z kosmosu, ale tylko niektórzy potrafią ją wykorzystać z pożytkiem dla siebie – by osiągnąć stan harmonii, pomyślności i zdrowia.
Ludzie praktykują różne wschodnie systemy – jogę, tai chi, qigong, sztuki walki, sundao… Ale czy to ma jakieś znaczenie, co praktykują, jeśli tylko robią to z zaangażowaniem, całymi sobą?
Yu Jae-Sheen: Sądzę, że w gruncie rzeczy chodzi o to samo – dotarcie do esencji własnego człowieczeństwa. Ujmując to żartem, każda praktyka tego rodzaju jest jak uprawianie miłości z samym sobą (śmiech). Jest dążeniem do prawdziwej doskonałości, radości, człowieczeństwa. Czymś nieporównywalnym. Nawet jeśli to trwa tylko 20 minut dziennie. Twierdzę, że najlepiej byłoby nie używać żadnej nazwy. Zatem nie joga, nie sundao, nie dao, nie medytacja, nie! Raczej moja praktyka, twoja praktyka. Ważne, żeby po prostu ćwiczyć. Fundamentalną rzeczą jest zrozumienie istoty naszego ciała, które jest połączone z naturą, z całym kosmosem. Jeśli człowiek Zachodu mówi „ja”, to jego „ja” jest całkowicie odcięte od swego otoczenia w postaci natury i kosmosu. Tak nie powinno być! To sprawia, że każda nasza myśl oparta jest na błędnych założeniach. Myślisz, jesteś Polakiem. Przypisując siebie do tej relatywnie małej garstki ludzi, ograniczasz się. Takie myślenie stanowi czynnik ograniczający nasze życie. Wschodnie systemy uwalniają człowieka od niego. Ludzie gonią za szczęściem, ale nie wiedzą, co to słowo oznacza. Popatrz na małe dziecko, na którego twarzy maluje się szczęście. Nie ma w nim jeszcze ani jednej myśli, co sprawia, że jego szczęście ma najczystszą, niczym nieskażoną postać. To nieobecność ograniczających myśli jest warunkiem osiągnięcia szczęścia. Owszem, myślenie jest potrzebne, dzięki niemu jesteśmy kreatywni, ale w osobistym rozwoju to stan wolności od myśli zapewnia relaks. Każdy z nas ma zdolność wejścia w ten stan.
Bije od pana godny pozazdroszczenia spokój. Ale jak mają go osiągnąć ludzie mający na głowie stadko dzieci, dom, kredyt, pracę? To nie takie proste.
Yu Jae-Sheen: To wyłącznie kwestia pojednania się – z kontem bankowym, pracą, problemami, dziećmi, zdrowiem. Oto źródło prawdziwego spokoju i szczęścia. Szczęście i miłość to słowa bardzo powszechnie używane. Ale prawdziwe szczęście powinno przenikać każdy aspekt naszego życia. Jeśli świadomie wybierasz ten stan, to twoja decyzja stanowi silny filtr, dzięki któremu szczęście staje się potężniejsze, bo to oznacza, że zezwalasz, aby cały szeroki strumień pozytywnej energii przeniknął ten szczególny obszar twojego życia. Tak bardzo wierzymy, że tylko ciężka praca może przynieść efekty! Ja w to nie wierzę. Dla mnie większy sens ma leniuchowanie, relaks. Jeśli jesteś cały czas strasznie zajęty wypełnianiem obowiązków, to w jaki sposób miałbyś znaleźć czas, aby dać sobie samemu coś od siebie? Zresztą nie wydaje mi się, by tzw. problemy codziennej egzystencji były rzeczywistymi problemami ludzi. Ludzie sami je implikują. Rośnie w nich rządza posiadania, subiektywnie rozumieją takie pojęcia jak niedostatek, kryzys. Bardzo niewiele energii naszego umysłu idzie na budowanie pomyślności, dobrego samopoczucia, wiarę w dobrą przyszłość, poprawę naszego wewnętrznego potencjału, naszej wewnętrznej mocy. Sądzę, że koncentrowanie uwagi na problemach nie ułatwia ich rozwiązywania.
Co by pan poradził ludziom, którzy są przekonani, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia?
Yu Jae-Sheen: Wierzę, że każdy człowiek znajduje się we właściwym momencie swego życia i w każdej chwili jest mu dane przeżywać właściwe doświadczenie. Nie ma czegoś takiego jak dobre doświadczenie czy złe doświadczenie. Każde doświadczenie coś wnosi – do życia pojedynczego człowieka lub całej ludzkości. Na trudniejsze chwile dobrze jest mieć przygotowany mocny fundament, jaki daje świadomość, że nic nie jest w stanie zakłócić relacji człowieka z jego własnym życiem i własnym kosmosem. Ty sam dokonujesz wyboru, jesteś mistrzem, właścicielem siebie, kreatorem swojego nieograniczonego świata – staraj się tylko z tym nie walczyć. Dysponujesz pełnią wolności – także wolności wyboru. Oczywiście, możesz zdecydować, że chcesz czuć się podle, a wszystko dokoła będzie szare. Ale możesz też chcieć czuć miłość, żeby świat wyglądał cudownie i romantycznie, a całe twoje otoczenie stanowiło obraz doskonałości. I wtedy tak będzie. Ty decydujesz.