Saturday, December 9, 2023
Home / Uroda  / Teraz mam high life

Teraz mam high life

Po to pracuję w burdelu, żeby moje dziecko nie musiało. Nie wyobrażam sobie

prostytutka-kobiety

prostytutka-kobiety

Elegancka, trzydziestoletnia kobieta zamawia obiad. Nie przyciąga uwagi innych gości krakowskiej restauracji: ot, czarny golf, krótka fryzura i zadbane, bordowe paznokcie. Mimo dwunastogodzinnej „podróży z delegacji” Nikoletta wydaje się zrelaksowana. Zapewnia, że ma wprawę w tego typu rozmowach.

 

Macierzyństwo

Z kim i kiedy zdarza ci się rozmawiać o tym, czym się zajmujesz?

A, na policji. Jak są naloty, to potrafią maglować parę godzin. Lubią pytać, co tam robię w pokoju. A ja im odpowiadam, że w szachy gram. Czasami przetrzepią jeszcze torebkę. Szukają narkotyków…

Znajdują?

U mnie nie. Ale zdarzają się takie przypadki. Większość dziewczyn to ćpunki i alkoholiczki. Ja do nich nie należę, bo mam swój plan – zmierzam do tego, żeby się dorobić i spadać. Młode kozy szybko wariują. Co zarobią – przećpają, a na końcu zostają z niczym. A to nie jest robota dla słabych ludzi. Trzeba wiedzieć, po co się to robi.

Co cię tak zahartowało ?

Życie.

Masz męża?

Byłego. Niczego się nie domyśla, dzieckiem interesuje się raz do roku. A ja mówię córce, że tata pracuje i na pewno zadzwoni na wiosnę, bo wtedy ona ma urodziny. Po co mam dziecko źle nastawiać do ojca? Dla niej tatuś jest bohaterem i niech tak zostanie, a ja mu życzę jak najlepiej. Jeszcze przed rozwodem wynajęłam detektywa, no i wyszło szydło z worka: kochanka! Pokazuję mu te zdjęcia i pytam się go, co teraz powie. Wziął swoje bety i tyle go widziałam. Najbardziej boję się, że moja córka mogłaby się dowiedzieć o mojej pracy. Rodzicami się nie martwię, bo w końcu to moje życie.

Wyobraź sobie, że córka za 10 lat oznajmia ci, że idzie pracować w twojej branży.

Po to pracuję w burdelu, żeby moje dziecko nie musiało. Nie wyobrażam sobie… Po prostu nie ma takiej możliwości. Dzisiaj, dzięki pieniądzom, mogę jej zapewnić dodatkowe lekcje czy zajęcia, więc mam wpływ na to, kim będzie. Teraz mówi, że chce być weterynarzem, chociaż wcześniej marzyła o przedszkolance. Zrobię wszystko, żeby moja córka nie musiała tak pracować.

Nie boisz się, że może Cię zabraknąć?

Pytasz o HIV? Regularnie robię badania. Dbam o swoje zdrowie.

Zdarzają się ciąże w pracy?

Była taka jedna idiotka. Każdy klient chciał z nią pójść. Wiesz, osiemnastka, opalona, zgrabna… No i zaszła! Dziecko oddała do zakonnic i zadowolona. Ale do czasu… Szybko sfiksowała, zapuściła się. Co zarobi, to przećpa. Chodzi teraz za nią taki kurdupel bez forsy.

 

Teatr

Co działa na klientów?

W pracy zakładam nogę na nogę i zgrywam damę, taką „ę ą pierdzą”. Właśnie to działa na klientów najbardziej. Jak przyszłam pracować, w ogóle nie umiałam tańczyć, a to był mus. Teraz to co innego. Jeden wieczór i nie wiem, gdzie jeszcze mam upychać banknoty!

Na czym najlepiej się zarabia?

Na „damie do towarzystwa”. Miałam kiedyś takiego biznesmena z Warszawy. Matoł potrzebował dziewczyny na kolację – chciał się popisać przed jakimiś szychami z pracy. No to mówię kochasiowi: „Fryzjer, sukienka, spa, perfumy…”, to wszystko kosztuje, przecież w byle czym nie pójdę, nie? No i frajer wyłożył 10 tysięcy. Widocznie mu zależało.

Smakowało chociaż?

Owszem. Przytakiwałam, rzęsami trzepotałam, ogólnie idiotkę zgrywałam. Co chwila musiałam przepraszać, szłam do łazienki się wyśmiać, szluga zapalić i zagryźć paczką gum, a potem wracałam i jak gdyby nigdy nic dalej trzepotałam. Zabawnie było.

Ale chyba nie zawsze jest zabawnie?

Teraz to jest high life, ochrona nie wpuści psychicznego do burdelu. Kiedyś brali, jak leci. Ale nawet na takich mam swoje sposoby.

Jakie?

Gdy wchodzę z facetem do pokoju, to od razu patrzę, co z kluczem robi. Jak chowa – jest źle. Od razu reaguję, bo widzę, że podejrzany. Pytam się go, czy pamięta, jak takiemu jednemu delikwentowi z Kielc ręce obcięli. W klubie są kamery, a i ja też trenuję boks. Były przypadki, że dziewczynę facet na kawałki pociął albo przez okno wyrzucił. Mnie się zdarzyło, że chciał mnie udusić, ale ja nie daję sobie w kaszę dmuchać. Od zawsze tak mam.

Nie wierzę, że zawsze jest kolorowo.

Jak w każdej branży. Trzeba zacisnąć zęby i tyle. Najgorsze jest to wieczne malowanie się, fryzowanie i wyglądanie super na każde zawołanie. To też męczy. Czasami marzę o tym, żeby przeleżeć pół dnia w dresie.

 

Psychologia biznesu

Słyszałam, że księża do ciebie przychodzą.

A pewnie, że przychodzą. Ostatnio miałam nawet przygodę. Ksiądz mówi do mnie: „no, uklęknij, dziecko”, a ja mu na to, że klękam tylko w kościele. Ale się wściekł! Zapytałam się go, dla picu, czy mu nie wstyd tu przychodzić i co zrobi, jak w parafii pokażę jego zdjęcie z monitoringu. Wyszedł.

No to ładnie go nawróciłaś. O wszystkich tak dbasz?

Pewnie, że nie. Jak mnie lewa ręka zaswędzi, to myślę sobie: oho, będą pieniądze. I wchodzi taki w markowym zegarku czy butach. Bez skrupułów naciągam go do momentu, kiedy nie ma grosza na taksówkę. Takiego nazywamy „klient biznesowy” albo „chodzące pieniądze”. Gorzej jest z młodymi chłopakami, trzeba uważać, żeby krzywdy nie zrobić, żeby urazu nie miał na całe życie. Są też tacy, co przychodzą, żeby się wygadać. Dobrze płacą. Trzeba się znać na ludziach, jak w każdej pracy, która wymaga kontaktu z człowiekiem. Ale i tak w większości klientami są zboczeńcy.

Albo nieatrakcyjni faceci?

Do wszystkiego można przywyknąć. Zaciskasz zęby i nie myślisz o tym, jak chłop wygląda. Tyle. Poza tym takiego to zawsze łatwiej w ciula zrobić. Wmówisz mu byle co, a łajza uwierzy.

Pamiętasz swój pierwszy dzień w pracy?

Tego się nie zapomina. Facet był obleśny i wredny, do dziś mi się śni. Po dwóch dniach uciekłam, ale szybko wróciłam. Przez pierwsze tygodnie brałam klientów na litość. Mówiłam im, że mnie przetrzymują w burdelu siłą, że nie mam na szkołę, ale szybko przestało działać. Musiałam się wziąć do pracy. Do wszystkiego da się przyzwyczaić i zobojętnieć. Grunt to mieć zaufanie do siebie. Ci faceci myślą, że jak zapłacą, to kupią człowieka. Tak nie jest. Mówię: wsadź se te pieniądze do butów, to będziesz wyższy, a teraz wypad.

 

Zakład pogrzebowy

Jestem szczęśliwa, naprawdę. Wybudowałam dom, kupiłam samochód, moja córka jest zdrowa.

Za dwa tygodnie rzucam tę robotę – po dwóch latach pracy – i rozkręcam własny biznes.

Co to będzie?

Zakład pogrzebowy, piekarnia albo salon kosmetyczny – jeszcze nie wiem. Ludzie zawsze będą umierać, jeść albo chcieć być pięknymi.

Ale w zakładzie pogrzebowym nikt ci nie da napiwku.

Na emeryturę już zdążyłam odłożyć.

 

Przeczytaj też: „To już nie te czasy, że prostytutka to bezzębna paskuda nawołująca z pobocza…”

 

Dziennikarka, która nie boi się stawiania prostych pytań, w nadziei na usłyszenie nieoczywistych odpowiedzi. Prowadzi portal i media społecznościowe MK, koordynuje spotkania Klubu Miasta Kobiet, odpowiada za patronaty medialne, prowadzi kursy webwritingu. Propagatorka tworzenia i stosowania żeńskich derywatów zawodów.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ