Wszystkie odloty Gaby Kulki
W rozmowie z Miastem Kobiet Gaba Kulka opowiada, dlaczego nie nosi sukienek, za co lubi media społecznościowe i do czego służy bujanie w obłokach.
Tu i tam, na jawie i we śnie. Gaba Kulka twardo stąpa po ziemi, nawet gdy buja w obłokach. Idzie po swoje. Nie ściga się z nikim i nie stając do konkursu, zgarnia same pierwsze miejsca. Wymyka się pochopnym ocenom, nie rozmawia o tym, co zjadła na obiad, a czasem mówi wprost: „Nie wiem. To nie pytanie do artystki”. Z wokalistką eskapistką rozmawia Karolina Siudeja. Zdjęcia Katia Serek.
Miasto Kobiet: Gdy Twoja nowa płyta „The Escapist” ukazała się na rynku, ruszyła lawina recenzji. Wszystkie, absolutnie wszystkie, są pozytywne. Jesteś jedną z niewielu artystek, przed którymi krytycy czują prawdziwy respekt. To rzadkość w świecie, gdzie hejt przekłada się na czytelnictwo i klikalność.
Gaba Kulka: Sama jestem zaskoczona aż tak dobrym odbiorem. Krytyczną recenzję rzeczywiście można łatwiej napisać i ciekawiej sprzedać. Trudno o wyważoną, merytoryczną ocenę. Mnie uderza jednak co innego – te recenzje nie tylko są dobre, ale napisane w innym tonie niż dotychczas, bardziej poważnym. Cieszy mnie to, ale też trochę bawi. Ludzie piszą przeważnie, że to wyjątkowo dojrzała płyta.
Miasto Kobiet: A nie jest tak? Niektórzy twierdzą, że najlepsze rzeczy artysta może zrobić dopiero po trzydziestce.
Gaba Kulka:Też to gdzieś czytałam. Ale bez przesady. Tak wyszło, że akurat między moimi płytami skończyłam 30 lat. Ale jakbym miała ich 29, nie miałoby to znaczenia dla mojej twórczości.
Miasto Kobiet:Od wydania ostatniej płyty minęło pięć lat. Powracasz jako… uciekinierka.
Gaba Kulka: Nie powracam i nie uciekam. To nie tak.
Miasto Kobiet:A jak?
Ja cały czas byłam i nagrywałam mnóstwo muzyki, tylko że z innymi artystami, niekoniecznie z moim zespołem i nie tylko pod szyldem Gaba Kulka. Praktycznie co roku wydawałam jakąś płytę. W jednym roku były nawet dwie premiery.
Miasto Kobiet:Nazwałam Cię uciekinierką ze względu na tytuł Twojej płyty „The Escapist”.
Gaba Kulka: Dla mnie eskapista to nie jest uciekinier, to ktoś, kto dystansuje się od rzeczywistości, wybierając świat fantazji. Tu nie chodzi o odcinanie się od czegokolwiek, to raczej kwestia wyobraźni. Ucieczka ma negatywne zabarwienie emocjonalne, zawiera element strachu, a można przecież odrywać się od rzeczywistości, choć wcale nie jest nam w niej źle. Śnienie na jawie jest w teorii mało pożyteczne, przyznaję, ale wyobraźnia jest konieczna. Człowiek pozbawiony wyobraźni więdnie. Bez niej nie można funkcjonować, być przydatnym i produktywnym. Oderwanie daje nam zmianę poziomu, z którego się obserwuje świat, zmienia jakość rzeczy, które się widzi.
Miasto Kobiet:Kiedy odrywasz się od rzeczywistości? Marzysz, słuchając muzyki czy leżąc w łóżku przed zaśnięciem?
Gaba Kulka: Ten stan kojarzę z dzieciństwa. Gdy się szło do łóżka i miało się już spać, wędrowało się myślami gdzieś daleko. Teraz, ze względu na tempo pracy, moje kładzenie się do łóżka przypomina ścinanie drzewa – trach i leżę. Za to śnię na jawie, kiedy się ruszam. Musi być w moim ciele jakieś złącze między nogami a głową. Kiedy ruszam nogami i kiedy widzę przewijający się krajobraz, automatyczne wyłączam się i odrywam od rzeczywistości. Podobnie mam, gdy gram. Wtedy moja głowa zdecydowanie działa na innej płaszczyźnie. Pewnie dlatego to robię.
Miasto Kobiet:Twój pozytywny eskapizm mnie zaskoczył. Gdy czekałam dziś na Ciebie, spodziewałam się kogoś zupełnie innego. Może przez Twoją ultraprzemyślaną muzykę, a może jestem trochę spaczona stereotypem o superwrażliwych artystach, uduchowionych i wątłych, więc miałam inne wyobrażenie Ciebie.
Gaba Kulka: Wiem, czego się spodziewałaś. Mimozy.
Miasto Kobiet:No tak. A mimozą zdecydowanie nie jesteś. Bije od Ciebie siła i entuzjazm.
Gaba Kulka: To jest jedna strona medalu. Mam też taką kruchą stronę siebie, która ma cienką skórę, przez którą łatwo mnie dotknąć czy zranić. Jednak humor i pozytywne spojrzenie na świat jest istotnie dużą częścią składową mnie. Nie zawsze to jest naturalne, czasem to jest entuzjazm, który sobie narzucam, jako lek np. na zmęczenie. Pomaga mi zwłaszcza towarzystwo innych, wyciąga ze mnie ten pozytywny, energetyczny wątek i dobrze na mnie działa. Bez ludzi padam czasem jak przekłuty balon.
Miasto Kobiet:W Twoich piosenkach często słychać negatywną nutę.
Gaba Kulka: Jasne, tych minorowych momentów jest całkiem sporo. Pewnie tylko gdy opowiadam o płycie, skupiam się raczej na pozytywach. Cała sztuka polega na równowadze między skrajnymi emocjami.
Miasto Kobiet:Jaka jest Twoja recepta na trudne momenty? Co poza muzyką pozwala Ci osiągnąć tę równowagę?
Gaba Kulka: Wiesz co, ja nie wierzę w recepty uniwersalne. Każdy tak naprawdę ma inną receptę albo nie ma jej wcale. Są pewne zasady higieny emocjonalnej, które każdy z biegiem życia ma szansę odkryć i dla własnego dobra zastosować. Ja pilnuję tej higieny zwłaszcza w pracy. Staram się znaleźć dzień w tygodniu, który byłby wolny od prób, koncertów i spotkań. Dziś żyjemy bardzo szybko, łatwo założyć klapki na oczy i przeć do przodu, jednak potem można zapłacić za to wielką cenę. Zwłaszcza gdy nierozwiązane problemy zamiata się pod dywan. Kiedy jest ciężko, muszę po prostu odpocząć. Wrócić do właściwej perspektywy, spojrzeć z dystansu na te rzeczy, których się ode mnie oczekuje – naprawdę lub tylko w moim mniemaniu. Potrafię zapędzić się w kozi róg.
Ale proszę, nie pytaj mnie o receptę na szczęście. Uważam, że artyści i ludzie coś kreujący tak naprawdę wcale nie mają większej wiedzy, jak dbać o siebie jak o człowieka ani jak rozwiązywać życiowe problemy. Powiem więcej – często wiedzą mniej. Wykonujemy dość dziwaczny zawód, w którym pracuje się emocjami i wyobraźnią. To nakłada na nas pewnego rodzaju sztuczność. Sztuka, jak sama nazwa wskazuje, jest sztuczna. Jak czytam wywiad z jakimś wokalistą, który mówi, jak zdrowo albo, co więcej, dobrze żyć, to myślę sobie: „Kurczę, dlaczego ktoś go o to pyta? Zapytajcie jakiegoś taksówkarza, nauczyciela, producenta sprzętu ogrodniczego, oni prawdopodobnie wiedzą o życiu dokładnie tyle samo”. Ja mogłabym opowiadać o tworzeniu muzyki, nie o psychologii.
Miasto Kobiet:Nie lubisz mówić o swoim prywatnym życiu, z drugiej strony twierdzisz, że jesteś emocjonalną ekshibicjonistką za sprawą swojej muzyki.
Gaba Kulka: Muzyka wynosi słowa do wyższej rangi. Istotnie, sporo o sobie opowiadam przy jej pomocy, ale słuchacz musi wiedzieć, że to nie jest moje życie pokazane w skali jeden do jednego. Pokazuję je w pewnym sztucznym ujęciu, przefiltrowane. Emocje są, owszem, prawdziwe, ale znaczenia nie są dosłowne. Inaczej wyrażam siebie przed rodziną, przed przyjaciółmi, którym opowiadam, co u mnie słychać, a co innego śpiewam nieznanemu mi słuchaczowi. Nie wiadomo też, kto z nich usłyszy więcej i prawdziwiej.
Miasto Kobiet:Zaciekawienie Tobą wynika z Twojej popularności. Ludzie uważają, że masz życie ciekawsze niż oni.
Gaba Kulka: I to jest wielkie oszustwo współczesnych mediów. Moje życie nie musi być ciekawsze od życia innych, a moja rozpoznawalność nie wynika z tego, że warto się przyglądać mojemu życiu. Wszyscy uwierzyliśmy, że niby ktoś, kto jest znany, ma coś ciekawszego do powiedzenia o sobie. Zrobią takiemu zdjęcia, pokażą go w gazecie i ty za to zapłacisz, bo wierzysz, że jego historia będzie ciekawsza od twojej.
Miasto Kobiet:Udało Ci się ominąć show-bizowy zgiełk, czerwone dywany, galerie, plotki. Próżno szukać o Tobie wzmianek na Pomponiku czy Pudelku.
Gaba Kulka: Nic się nie udało, bo nigdy nie musiałam niczego omijać. Sądzę, że w Polsce naprawdę nie jest tak źle, jak np. w Wielkiej Brytanii, gdzie to, co wyczyniają tabloidy, to prawdziwa patologia. Te gazety są krwiożercze w stopniu niewyobrażalnym dla czytelnika polskiego „Faktu” czy „Super Expresu”. U nas ciągle jest tak, że jeśli nie zależy ci na byciu w prasie plotkarskiej, po prostu w niej nie jesteś. Musisz uprawiać pewien rodzaj promocji, żeby zaistnieć w tym obiegu. Nie chcę urazić tych, którzy może rzeczywiście nie chcieli dostać się do prasy brukowej, a ona sama się po nich zgłosiła. Sądzę jednak, że to będzie jedna osoba na dziesięć. Pozostałe dziewięć albo wkręciło się same, albo ich menedżer wykonał konkretne ruchy, by tak się stało. Chciałabym móc udowodnić moją szlachetność, mówiąc: „Popatrzcie, ja nie weszłam w tabloidy, jestem taka prawa”. Ale nie. Nie zrobiłam nic.
Miasto Kobiet:Będę się jednak upierać, że choć może świadomie nie robiłaś nic, to jednak to, jaką jesteś osobą, każe im trzymać się od Ciebie z daleka. W naszym jubileuszowym plebiscycie na Honorowych Obywateli Miasta Kobiet nominowałyśmy Cię w kategorii muzyka za „krótkie włosy i długie nogawki w świecie… długich loków i minispódniczek”.
Gaba Kulka: (Śmiech) Nie mam nic przeciwko długim włosom, krótkim spódniczkom, wysokim obcasom ani tradycyjnemu kobiecemu seksapilowi, byle nie był jedyną możliwą opcją. No i bardzo dziękuję za nominację, to miłe. Włosy już trochę urosły, ale zaraz je będzie trzeba podciąć, bo tak wygodniej.
Miasto Kobiet:Tłumaczyłaś się kiedyś z niechęci do sukienek?
Gaba Kulka: Na sesjach zdjęciowych często musiałam, zwłaszcza na początku. Ten cały glamour, full make-up, szpilki i sukienki to nie mój styl. Gdyby mnie tak chcieć pokazać, to byłabym przebrana. I bywałam.
Miasto Kobiet:W internecie pod Twoimi zdjęciami przeczytałam, że jesteś mało kobieca.
Gaba Kulka: Internet to jest miejsce, w którym można napisać wszystko, pozostając anonimowym, więc piszą i gorzej. Choć są i takie mądrale, które nie zdają sobie sprawy, że komentując na Facebooku, udostępniają swój profil, który ma zerowe ustawienia prywatności. Piszą potem o kimś: „Jaka ona brzydka”, a tymczasem obok można zobaczyć ich zdjęcia z wakacji. Oops… Ale czy martwią mnie jakieś komentarze? Nie, raczej nie dają mi do myślenia.
Miasto Kobiet:Kobiecość to pojęcie bardzo pojemne. Jak Ty je definiujesz?
Gaba Kulka: Tu Cię rozczaruję. Zwłaszcza że rozmawiamy dla gazety, która nazywa się „Miasto Kobiet”, a ja w sumie nie miałabym nic przeciwko, nawet wolałabym, jakbyście się nazywali „Miasto Ludzi”.
Do końca nie wierzę w te mentalne podziały na kobiecość i męskość. Na szczęście następuje teraz rozwój myślenia związany z płcią psychologiczną i fizyczną. Gdy o tym czytam, oddycham głęboko i jest mi lżej. Wydaje mi się, że różnice są ważne tylko w niektórych aspektach, ale są wielkie obszary życia, gdzie traktowanie ludzi jako ludzi, a nie jako kobiety i mężczyzn, zrobiłoby nam wszystkim dobrze. To nie wyklucza faktu, że ktoś może czuć się kobieco i cieszyć się z tego. Sama tak często myślę.
Miasto Kobiet:Mówisz o gender.
Gaba Kulka: Tak. O gender studies, czyli nauce o płci, nie o żadnej tam ideologii gender, bo naturalnie coś takiego nie istnieje.
Miasto Kobiet:Wiele osób tu się z Tobą nie zgodzi albo, co gorsza, stwierdzi, że siejesz zgorszenie.
Gaba Kulka: Przeraża mnie ta intelektualna zapaść, w której się znaleźliśmy, ogólnokrajowa panika, strach przed genderem. To jest porąbane. Stara nie jestem, ale pamiętam doskonale czasy, gdy było lepiej, gdy normalnie można było o tych rzeczach dyskutować. A skoro ja pamiętam lepsze czasy, choć dopiero przekroczyłam trzydziestkę, to już nie jest normalne. Karmimy najniższe pobudki, popieramy akty agresji ideowo-politycznej, a za krzyki nagradzamy i wspieramy. Bardzo mi się to nie podoba.
Miasto Kobiet:Bardzo prężnie działasz w mediach społecznościowych. Sama dbasz o swój profil na Facebooku i Twitterze. Podobno nie odrywasz się od nowych mediów.
Gaba Kulka: Fakt. Bardzo dużo z nich korzystam, zwłaszcza jeśli chodzi o moją muzyczną działalność. To są świetne narzędzia do promocji sztuki, pod warunkiem że nie są jedyne. Uwielbiam je zwłaszcza za to, jak ułatwiają mi komunikację ze słuchaczami.
Miasto Kobiet:Zaczynasz dzień od sprawdzania, co tam słychać w social świecie?
Gaba Kulka: Staram się jednak zaczynać dzień od śniadania. Gdy zaczynam od komputera, zapala mi się lampka, że warto przystopować.
Miasto Kobiet:Na swoim profilu napisałaś kiedyś: „Jedynym ultracelebryckim ruchem, który wykonałabym z miłą chęcią, byłaby produkcja własnych perfum, L’air de Gaba”. Lubisz perfumy?
Gaba Kulka: Bardzo. Ostatnio przeżywam okres głębokiej fascynacji zapachami. Kiedy byłyśmy nastolatkami, nasza mama uznawała nawet malutką, symboliczną buteleczkę dobrego zapachu za najlepszy prezent przy dużych okazjach. Nie zdawałam sobie wtedy z tego sprawy, ale to zawsze były dobre, ciekawe marki. Niedawno zorientowałam się, że sama mam mnóstwo niedokończonych flakonów. Zaczęłam się interesować, jak powstają perfumy, jak są skomponowane konkretne zapachy, czytać w sieci recenzje starych i nowych perfum etc. I tak, o ile moda mnie za bardzo nie porusza, tak świat kreowanych zapachów jest dla mnie fascynujący.
Miasto Kobiet:Jak pachniałby L’air de Gaba? To byłyby palone liście, czerwony pieprz i torf?
Gaba Kulka: (Śmiech) Wrzuciłam to trochę jako żart. Nie wiem, czy to byłoby dobre połączenie, choć może tak, bo ja wybieram zwykle perfumy wytrawne. Zapachy lubię za to, że nie są statyczne, że rozgrywają się w czasie, zmieniają się, ewoluują po nałożeniu. Nigdy nie jest tak, że jak powąchasz je raz, prosto z butelki, to już zawsze będą pachnieć tak samo.
Miasto Kobiet:Ciągle mnie zaskakujesz. Z jednej strony lubisz nowe technologie, z drugiej – Twoja najnowsza płyta ukazała się właśnie na winylu.
Gaba Kulka: Winyl jest w tej chwili na swój sposób bardzo nowoczesny. Powrót do czarnych płyt jest kwestią ostatniego dziesięciolecia! Pociąga mnie sposób obcowania z muzyką z winylu. „The Escapist” to nie jest długi album, on się nadaje w sam raz na jedno posiedzenie. A przy winylu trzeba usiąść i skupić się na muzyce. Nie da się inaczej.
Dodam, że słuchanie muzyki, która jest w powietrzu dookoła ciebie, a nie w słuchawkach albo, nie daj Boże, wydobywa się przez głośniki w laptopie, to jest zupełnie inny efekt, inna jakość. Mało mam czasu na słuchanie muzyki na głośnikach. Ale to jest zupełnie inny świat. W rodzinnym domu uwielbiałam na przykład, gdy przez uchylone drzwi docierała do mnie muzyka z sąsiedniego pokoju. To było jeszcze inne brzmienie. Zatykając się ciągle słuchawkami, nie dajemy sobie szansy na takie fajne wrażenia.
Miasto Kobiet:Czy wyśmienite recenzje, które dostał „The Escapist”, są motywacją, żeby sięgać po więcej, czy raczej paraliżują, bo poprzeczka teraz tak wysoko…?
Gaba Kulka: Nie potrzebuję takiej motywacji. Do pracy nad nowymi materiałami wystarczająco motywuje mnie mój zespół. Złapałam pana Boga za nogi, jeśli chodzi o osoby, z którymi pracuję, i chcę z nimi zrobić jak najwięcej, póki oddycham. Recenzje są miłe, owszem. Każdy lubi, jak się go głaszcze. Ja jednak bywam przewrotna i myślę sobie, że w przyrodzie panuje niepisana zasada równowagi. Skoro ta płyta miała tak świetne oceny, nie ma takiej siły na świecie, żeby kolejna też takie zebrała.
Miasto Kobiet:I to Cię nie zniechęca?
Gaba Kulka: Przeciwnie. To jest totalnie wyzwalające. Nie spinam się, bo skoro już tak dobrze oceniana być nie mogę, to mogę robić wyłącznie to, na co mam ochotę. Dlatego kolejną płytę też zrobimy według własnego widzimisię. Już niedługo.
Rozmawiała Karolina Siudeja