Hanna Bakuła: „Wuju, mam długi!”
„Wuju mam długi” - napisał dłużnik do wujka z Kanady. Wuj odpowiedział: „A ja krótki, niestety!”
„Wuju, mam długi!” Tak napisał mój kolega do wujka z Kanady celem uzyskania pożyczki. Wuj odpowiedział telegramem. „A ja krótki, niestety!”
Kolega miał długi, bo był wysokim, pięknie zbudowanym aktorem. Coś jest w proporcjach, choć zdarzają się żylaści, mali chudzielcy ze słoniowymi narządami. To miła niespodzianka. Acz głównie są niemiłe i można się nieźle zestresować. Lepiej przed „godziną zero” zapytać koleżanki, bo nie ma cudów – zawsze któraś wie, z kim idziemy do łóżka, jak nie z autopsji, to od kogoś. Ja zawsze pytam, a poza tym poczta pantoflowa działa. Żyjemy w czasach nieważności rzeczy tak istotnych jak inteligencja czy ars amandi – sztuka kochania. Sprawę załatwia grubość portfela, i to wypchanego kartami kredytowymi, a nie gotówką, jak kiedyś. Niemniej są jeszcze amatorki bezinteresownego, wyuzdanego, pogodnego seksu i one wiedzą swoje. Ja też. Nie ma nic bardziej błędnego niż kalkulowanie, że jeśli długonosy, to ma długiego. Przeważnie nie ma. A z kolei, o dziwo, krótkonosy przeważnie ma krótkiego, jak wuj kolegi. Ja bym patrzyła na ręce, a przede wszystkim palce. Sprawdza się. Duże, szerokie dłonie mają posiadacze dużych penisów. Jak palce krótkie, to i penis podobny. A jak grube – wypisz, wymaluj. Grubasy ze względu na proporcje przeważnie wypadają średnio. Bardzo wysocy też. Jest jeszcze teoria zbieżności wielkości stopy z „kijem samobijem”. Nie zawsze się sprawdza, ale z kolei posiadacze małych stópek, tak popularnych w epoce romantyzmu, rzeczywiście zbudowani są skromnie. Istnieje odlew malutkiej rączki Chopina, a i buciki podobno nosił tycie, choć miał ich więcej niż stonoga. To by wyjaśniało jego sercowe kłopoty i macierzyński do niego stosunek George Sand, kobiety doświadczonej i wybrednej. Czyli jeśli mamy standardowy stosunek do męskiej budowy, wybieramy szczupłych, o masywnych dłoniach albo masywnych, o dużych kończynach. Żadnych rączek pianisty, o cienkich paluszkach i delikatnych, bladych dłoni, które mogą przypominać resztę. To oczywiście żarty, podszyte, jak pelisa, doświadczeniami moimi i koleżanek, bo jak wiadomo, kobiety mówią sobie wszystko, a potem żałują.
Na zakończenie muszę wspomnieć o technice. Ta jest najważniejsza, jak we wszystkim. Dobry kochanek może sprawić, że jego malutki penis wcale nas nie rozśmieszy, bo będziemy zajęte orgazmami typu łechtaczkowego. Sztuka kochania jest najważniejsza, ale pomaga miłość, która, niestety, się kończy, więc lepiej od razu grać va banque.
Hanna Bakuła / Miasto Kobiet nr 1/2011