„Wrócił do stolika z drugą laską i posadził ją obok mnie”. Aplikacje randkowe bez cenzury – prawdziwe historie (część 7)
Jaka była twoja najgorsza randka?
Randki bez cenzury uczą i bawią. W dzisiejszym odcinku będzie można się pośmiać. Często mam wrażenie, że randki zostały wymyślone tylko po to, aby można było sobie o nich opowiadać. Ciekawe jest jednak to, że najbardziej „nieudane” historie randkowe są zwykle „nieudane” tylko dla jednej ze stron. Jak to możliwe? No same zobaczcie.
Czego nie mówić kobiecie (historia Ali)
Rok temu, na jednej z aplikacji randkowych, poznałam 30-letniego agenta nieruchomości. Miał przepiękne zdjęcia, bardzo eleganckie, na każdym był ubrany jak dżentelmen. Pisaliśmy ze sobą dwa tygodnie, w końcu spotkaliśmy się na spacer. Podczas godzinnego spotkania, zdążyłam spisać 5 najlepszych tekstów, jakimi mnie poczęstował. To była zdecydowanie najgorsza randka mojego życia.
Jestem z pochodzenia Mołdawianką, gość w pierwszym kwadransie spotkania zapytał mnie, jak Mołdawianie traktują Ukraińców, bo jego znajomy z Ukrainy powiedział mu, że nie szanuje Mołdawianek, za to że mają dziwny kształt cipki. „O, taki (tutaj macha dłońmi pokazując kształt)”.
Potem pokazał mi moje zdjęcie z instagrama, mówiąc że śmiesznie wyglądam w kapeluszu. Następnie zaczął dopytywać, kiedy byłam na Malediwach (tam właśnie było zrobione zdjęcie w kapeluszu). Gdy powiedziałam, że trzy miesiące temu, to stwierdził, że „chyba niedawno zerwałam z chłopakiem”, bo było dla niego oczywiste, że to facet zabrał mnie na wakacje. Na koniec powiedział jeszcze, że chyba mam żydowskie korzenie, biorąc pod uwagę kształt mojego nosa. A w związku z tym, na pewno kręcę jakieś interesy z pieniędzmi. Następne kilka dni wypisywał do mnie, namawiając na kolejne spotkanie. Spodobałam mu się, bez względu na kształt nosa i cipki?
Polecamy:
Aplikacje randkowe bez cenzury – prawdziwe historie (część 6)
Piramida (historia Magdy)
Przewidywałam, że nic dobrego nie wyniknie z moich poszukiwań „kandydata na męża” w Internecie. Jednak, gdy po kilku dniach pisania umówiłam się na spotkanie z Tadeuszem, przez chwilę łudziłam się, że może coś z tego będzie. Chłopak zaprosił mnie do znanej restauracji na niezobowiązującą kawę. Spotkaliśmy się przed lokalem, on był ubrany bardzo elegancko, co od razu trochę mnie zastanowiło. Weszliśmy, usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy napoje. Trochę zdziwiło mnie to, że lokal jest wypakowany ludźmi aż po korek, mimo nietypowej pory i dnia (była środa, godzina 15). Facet zrobił się jakiś nerwowy.
Po paru minutach powiedział, że musi wyjść i zaraz wróci. Już myślałam, że mu się nie podobam i że po prostu postanowił uciec. Było dużo gorzej. Wrócił do stolika z drugą laską i posadził ją obok mnie.
Dosłownie szczęka mi opadła i już miałam się odezwać, gdy nagle zgasły światła, ktoś włączył muzykę, wszyscy wstali i zaczęli wiwatować, a na środek lokalu, który niespodziewanie zamienił się w scenę, weszli liderzy jakiejś szemranej marki kosmetycznej. Okazało się, że gość chciał zbudować swoją piramidę finansową i łowił kobiety na portalach randkowych. Kurtyna.
Greckiego wesela nie będzie (historia Amelii)
W Cho Chi Min (Wietnam) aplikacja randkowa zmatchowała mnie z Grekiem, który na zdjęciach wyglądał bardzo atrakcyjnie. Gdy wysłałam jego zdjęcie do koleżanki, ta stwierdziła, że wygląda jakby był „głupi jak but”. Ale ja nie chciałam oceniać książki po okładce, postanowiłam się z nim spotkać. No i rzeczywiście, na pierwszy rzut oka był idealny. Ale po dziesięciu minutach przekonałam się, że to najgłupsza osoba jaką znam. Gdy powiedziałam mu, że czytam książkę na temat dojścia Putina do władzy, ten poinformował mnie, że podziwia Putina. Potem stwierdził, że Putin nie miał wyboru, gdy zaatakował Ukrainę, a także, że to ogromny autorytet i wzór do naśladowania.
Natychmiast się ulotniłam. To wszystko wydarzyło się w 15 minut od początku spotkania. Chwilę po wyjściu z baru zdałam sobie sprawę, że ów Grek wciąż za mną idzie. Widocznie wyszłam tak szybko, że nie zrozumiał, co się tak właściwie dzieje.
Na pytanie, dlaczego za mną idzie, odpowiedział, że myślał, że idziemy do mnie. Wybuchłam wtedy szczerym, niepohamowanym śmiechem, a potem wsiadłam do taksówki i odjechałam. Następnego dnia dostałam jeszcze wiadomość z pytaniem, czy tylko udaję niedostępną, czy faktycznie powiedział coś niepoprawnego.
Zobacz także:
Naprawiaczka i Król Życia: Ona miała kompleks zbawcy, on używki i koleżanki
Ucieczka przez las (historia Klaudii)
Natknęłam się na Tomka kilka tygodni temu. Na pierwszej randce byliśmy razem na koncercie, tak więc nie zdążyliśmy się dobrze poznać. On był muzykiem, tak naprawdę tylko tyle się dowiedziałam.
Byłam mało usatysfakcjonowana przebiegiem pierwszego spotkania, ale nie był koszmarny i postanowiłam dać mu szansę.
Za drugim razem pojechaliśmy na małe, prywatne wydarzenie muzyczne w lesie pod Krakowem. Pierwsze 10 minut było okej – pogadaliśmy chwilę o wszystkim i o niczym. Potem przyjechali jego koledzy i Tomek zupełnie stracił zainteresowanie moją osobą. Następną godzinę rozmawiał z kumplami i bawił się w najlepsze, podczas gdy ja szłam za nimi, próbując co jakiś czas bezskutecznie wtrącić do rozmowy swoje pięć groszy. Po kilku nieudanych próbach nawiązania kontaktu z moją randką, postanowiłam się ulotnić. W pewnym momencie odbiłam w bok i jakieś 45 minut szłam prosto przez las, aż doszłam do granicy miasta i przydrożnej siłowni. Poszłam więc na trening, gdzie poznałam innego, przystojnego dżentelmena, który zgodził się odwieźć mnie do domu. Z Tomkiem już nigdy więcej się nie spotkałam, a on nawet nie zauważył, że zniknęłam z imprezy.
Nie przegap: