Język, który uzależnia
Temperament Latynosów inspiruje do nauki hiszpańskiego, przystojni Włosi mobilizują do postępów w języku włoskim - sprawdź, jak szkolny semestr przerobić w 2 tygodnie
Paulina Miech na swój pierwszy zagraniczny kurs językowy pojechała, gdy miała 14 lat.
– Byłam nieśmiałą nastolatką. Pojechałam z większą grupą do szkoły, która specjalizowała się w kursach dla młodzieży. Było fantastycznie. Bardzo dużo osób z całego świata, mnóstwo zajęć pozalekcyjnych, ciekawi ludzie. Potem jeździłam już co roku. Najpierw do Anglii, potem także do Hiszpanii.
Takich jak ona jest więcej. Bo kurs językowy za granicą… uzależnia. Codziennie cztery godziny nauki (na kursach intensywnych sześć godzin), a przez resztę dnia atrakcje (kino, teatr, wycieczki) w środowisku obcojęzycznym, w wymieszanych kulturowo grupach. Nasiąka się językiem jak gąbka i poznaje wyjątkowych ludzi ze wszystkich stron świata.
– Na wyjeździe łatwiej jest się nauczyć języka. Trzytygodniowy kurs za granicą można porównać do semestru w kraju – mówi Dorota Daszkiewicz, właścicielka szkoły językowej Mały Rynek, która wyjazdy na zagraniczne kursy organizuje od 1992 roku. – Na początku, gdy rodzice nie wyobrażali sobie wysłania dziecka za granicę, były to głównie letnie wyjazdy grupowe. Teraz wysyłamy na kursy językowe indywidualnie, przez cały rok, dzieci i dorosłych o różnym stopniu zaawansowania i w dowolnie wybranym kierunku. Grupy organizujemy tylko w lecie, na Malcie, dla dzieci i młodzieży.
Oprócz angielskiego na wyjeździe chętnie uczymy się francuskiego, hiszpańskiego, niemieckiego, rzadziej włoskiego, coraz więcej chętnych jest też na kursy arabskiego w Egipcie. Według Doroty Daszkiewicz najlepszy wiek, by zacząć kursy zagraniczne, to 12 lat. Wspomina jednak, że jej najmłodszy kursant, gdy pojawił się po raz pierwszy w jej szkole ze swoim tatą i wyraził chęć wyjazdu na kurs językowy, miał osiem lat. Wrócił z niego zachwycony, a potem wyjeżdżał za granicę uczyć się języka przez kolejnych 10 lat.
Jak wybrać szkołę, w której chcemy się uczyć? – Z każdym, kto do nas przychodzi, najpierw rozmawiamy o tym, jakie ma oczekiwania, ile czasu może przeznaczyć na kurs, na jakim jest poziomie zaawansowania – mówi Dorota Daszkiewicz. – Ci, którzy znają język przynajmniej w stopniu średnim, na wyjeździe odnotują szybszy postęp, mogą też ciekawiej dobrać kurs, bo wybierają już nie tylko naukę języka ogólnego, ale jakieś specjalizacje, np. biznesową, związaną z wykształceniem, mogą też zapisać się na dodatkowe zajęcia z wymowy czy gramatyki. Ale nawet osoba początkująca po trzech intensywnych tygodniach mocno ruszy z miejsca.
Dwa tygodnie nauki za granicą kosztują ok. 4 tys. zł (kurs, przelot, mieszkanie, wyżywienie). Dorota Daszkiewicz przekonuje, że to niedużo, gdy weźmie się pod uwagę wszystkie składowe i przede wszystkim to, co się z takiego kursu wynosi. Paulina Miech śmieje się, opowiadając o „skutkach ubocznych” swoich kursów zagranicznych: – Zawsze było dużo przystojnych Włochów, więc mówię po włosku. A gdy się zakochałam w Juanie – miałam wtedy 17 lat – zaczęłam się uczyć hiszpańskiego. Tak się we mnie ten język zakorzenił, że poszłam na iberystykę i hiszpański został miłością mego życia.
Aneta Pondo