Wkurzony motywator
W taki upał spacer do sklepu oddalonego od domu o dwa kilometry wydawał się szaleństwem
W taki upał spacer do sklepu oddalonego od domu o dwa kilometry wydawał się szaleństwem.
Ale jako jeszcze większe szaleństwo jawiła się perspektywa umocowania własnego ciała wewnątrz metalowej puszki samochodu. A trzewia krzyczały: jeść! Popatrzyłam na psa z jasnym przekazem: nie ma rady, trza iść. Ten radośnie podskoczył, ujawniając psią nieumiejętność przewidywania niedalekiej nawet przyszłości. Wszak ucieszył się jeszcze w domowo-chłodnawych okolicznościach. Dopiero starcie ze ścianą żaru po wyjściu z domu z lekka psa skonfundowało.
Szliśmy, a właściwie wlekliśmy się w kierunku miejsca, które miało mnie ocalić przed niechybną śmiercią głodową. Pies zdecydowanie spowalniał. Snuł się on, snułam się ja. Mnie motywował zimny tonic w sklepowej lodówce. Psu wyraźnie motywacji brakowało. I wtedy zdarzył się cud. Z domostwa przy ulicy wypadły dwa wilczury, wściekle ujadając. Mój pies doznał przeobrażenia niczym Gustaw w Konrada: chilloutowy nastrój zastąpiła agresja lwicy broniącej swoich młodych przed bandą hien. Chciał rozszarpać siatkę z ujadającymi za nią pobratymcami. A mówiąc prościej, zwyczajnie po ludzku się wkurzył. Ale tak na maksa. A kiedy już poujadał, żwawym truchtem pokonał resztę trasy do sklepu. Był tak wkurzony i nabuzowany, że nikt ani nic nie było w stanie zmienić jego stanu ducha. Szedł jak burza.
Uczyłam się jeździć slalomem na nartach. Trener krzyczał, by przejeżdżać możliwie blisko tyczki, żeby narty prawie się o nią ocierały. Jednak lęk przez tym dwumetrowym potworem mroził mnie bardziej niż mróz. Chciałam, ale tak wychodziło, że omijałam tyczkę o wiele za daleko. Widząc brak postępów, trener zarządził proste ćwiczenie: mam jechać wprost na tyczkę i uderzać w nią zewnętrzną częścią ręki tak mocno, by ją prawie położyć. Nie dało rady. Wydawało mi się, że mam uderzenie niczym karateka, a tyczka nawet nie drgnęła. Wtedy zawodowa narciarka podpowiedziała mi sposób: „Wyobraź sobie, że to jest osoba, której cholernie nie lubisz albo która zrobiła ci okropne świństwo”. Poszło jak z płatka. Tyczki kładły się na śniegu jedna po drugiej.
Dopadł mnie morał wątpliwy, acz swoją prawdziwością porażający: czasem naszą siłę wydobywa dopiero zewnętrzny wróg. Namacalne kły wilczura obudziły w moim psie energię, zdawałoby się, niemożliwą. I wtedy przypomniała mi się historia z muflonami. Gdzieś we Włoszech ten gatunek prawie zupełnie wyginął, próbowano go więc reintrodukować, czyli sprawić, by się odnowił. Raz, drugi, trzeci. Nic. Wtedy ktoś wpadł na pomysł, by razem z muflonami wpuścić do ich środowiska stado wilków. I muflony zaczęły się odradzać niczym komary w ciepłe lato na Mazurach. Bo wilki paradoksalnie wydobywały z muflonów to, co wilczury z mojego psa. To mój wróg się o mnie troszczy, bo zmusza do działania.
Małgorzata Majewska
felieton pochodzi z jubileuszowego numeru Miasta Kobiet
안전바카라 14 stycznia, 2020
… [Trackback]
[…] Here you will find 55832 more Info on that Topic: miastokobiet.pl/wkurzony-motywator/ […]