
Czas od stycznia do lutego to pełnia oscarowego sezonu. Jeszcze w tym miesiącu poznamy nominowanych w 24 kategoriach, a 26 lutego po raz 89. zapadnie najczarowniejszy z hollywoodzkich wieczorów. To wówczas usłyszymy nazwiska laureatów i tytuły nagrodzonych filmów. W tym momencie, nie mając dostępu do żadnych oficjalnych informacji, możemy jedynie śledzić pierwsze zapowiedzi i oddać się spekulacjom. To świetny pretekst, żeby pokibicować osobistym faworytom
1. Oscary a sprawa polska
W tym roku możemy mieć co najmniej cztery powody do trzymania kciuków „za naszych”. Przede wszystkim w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny reprezentują Polskę „Powidoki” Andrzeja Wajdy. Przy okazji wyboru ostatniego dzieła świętej pamięci Mistrza nie obyło się wprawdzie bez kontrowersji, ale nie da się ukryć, że Nagroda Akademii byłaby pięknym (i zasłużonym) podsumowaniem jego kariery. Oby tylko nie podzieliła rodzimych „kinomanów” jak wyróżnienie dla „Idy” Pawła Pawlikowskiego.
Oscar dla najlepszego kompozytora dodałaby z pewnością skrzydeł jednemu z najzdolniejszych autorów muzyki filmowej znad Wisły. Gdyby członkowie szacownego gremium docenili klimatyczną ścieżkę dźwiękową „Zwierząt nocy” Toma Forda, Abel Korzeniowski dołączyłby do Bronisława Kapera i Jana A.P. Kaczmarka oraz wielu innych nagrodzonych Oscarem kompozytorów o polskich korzeniach.
O świetnej kondycji naszego filmu świadczy nie tylko rekordowa frekwencja w kinach (patrz: „Wołyń” czy „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”), ale i międzynarodowe zainteresowanie polskim krótkim metrażem. W tym roku na oscarowej shortliście znalazły się dokumentalne „Więzi” Zofii Kowalewskiej (historia o zdradzie i przebaczeniu z 45-letnim stażem małżeńskim w tle) oraz animowane „Once Upon a Line” w reżyserii Alicji Jasiny, nagrodzonej już Oscarem studenckim.
2. Najlepszy film 2016 roku
Wiele z obrazów, którymi zachwycają się zagraniczne media, nie dotarło jeszcze na polskie ekrany. Musimy wierzyć na słowo, że warto czekać na „Moonlight” Barry’ego Jenkinsa, poetycką opowieść o dorastaniu w trudnych okolicznościach, czy „Loving” Jeffa Nicholsa, czyli historię walki o miłość czarnoskórej kobiety i białego mężczyzny. Niewątpliwie jedną z najbardziej uroczych hollywoodzkich propozycji mijającego roku jest „La La Land” – romantyczny musical Damiena Chazelle’a. Nie dość, że reżyser przyprawił go szczyptą melodramatu, to zaprosił do współpracy jedną z najbardziej elektryzujących i zabawnych par wielkiego ekranu: Emmę Stone i Ryana Goslinga. Na antypodach uroku i delikatności „La La Land” sytuuje się zaś męska (i niestety dość toporna) „Przełęcz ocalonych”. Amerykańska Akademia uwielbia patos, co znacznie zwiększa oscarowe szanse wojennego dramatu Mela Gibsona.
3. Najlepsi aktorzy, największe gwiazdy
Gdyby to ode mnie zależało, prestiżową statuetkę dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej zabrałaby do domu Amy Adams. Amerykańska aktorka już pięć razy stawała w oscarowe szranki, jak dotąd bez skutku. W 2013 roku pominięto jej przyprawiającą o dreszcze (drugoplanową) rolę w „Mistrzu” Paula Thomasa Andersona. Jest szansa, i to podwójna, na rehabilitację, ponieważ Amy znakomicie wypada zarówno w „Nowym początku”, jak i w „Zwierzętach nocy”. Jej największą konkurentką może się okazać Natalie Portman, która w biografii Pabla Larraína aż po mimikę naśladuje tytułową Jackie (Kennedy). Spore szanse na Oscara ma także wspomniana Emma Stone, za swoje taneczno-wokalne popisy nagrodzona na festiwalu w Wenecji.
W tym roku panowie wzbudzają wyjątkowo mniej emocji. Pewnie żadna z czytelniczek nie miałaby nic przeciwko temu, by oscarowe laury spadły na roztańczonego (i niezmiennie przystojnego) Ryana Goslinga. Członkowie Akademii nad estetyczne kryteria mogą jednak przedłożyć tzw. poważną treść, nagradzając chociażby Toma Hanksa – amerykańskiego kapitana Wronę – odtwórcę głównej roli w filmie „Sully” Clinta Eastwooda.
Ewa Szponar
메이저사이트 15 stycznia, 2020
… [Trackback]
[…] Info to that Topic: miastokobiet.pl/wielkie-odliczanie-czyli-oscarowi-faworyci/ […]