Widziałem śmierć mojego przyjaciela, ten obraz towarzyszy mi do dziś
Tomek do dziś unika wyjazdów nad wodę
Tamto lato Tomek zapamięta już na zawsze. To miał być beztroski kumpelski wyjazd rozpoczynający wakacje. „Postanowiliśmy pojechać na kilkudniowy festiwal muzyczny pod namioty. Chcieliśmy pić, bawić się i nie myśleć o niczym” – mówi Tomek. Nikt nie przypuszczał, że nie wszyscy stamtąd powrócą.
Przystanek ostateczny
„Byliśmy gówniarzami. Mieliśmy po 16-18 lat, niektórzy dopiero co zdali prawko i to była doskonała okazja do przetestowania swoich umiejętności za kółkiem. Jechaliśmy dużą grupą znajomych. Byliśmy na kilka samochodów, więc była to spora banda. W trasie zatrzymaliśmy się na małe piwko”.
„Stanęliśmy pomiędzy lokalnymi jeziorami. To nie był pierwszy raz, kiedy tam byliśmy, dlatego dokładnie wiedzieliśmy, gdzie schować się przed ludźmi, którzy mogliby mieć z nami problem. Wysiedliśmy, zbiliśmy pionę z kumplami i wyciągnęliśmy z bagażników alko. Było wszystko – piwo, wino, wódka, co kto lubi. Ci, co nie prowadzili, pić zaczęli już w trasie, ten przystanek był tylko na dobitkę. Mieliśmy się przecież dobrze bawić, a nie stać pod sceną jak z kijem w dupie”.
„Do dziś zadaję sobie pytanie: Jak to się stało? Przecież było nas tak dużo. Dlaczego go nie uratowaliśmy? Kiedy pobiegłem go wyłowić, chłopaki z oddali ruszyli za mną. Wyciągnęli mnie z wody na siłę, bo dla Jacka było już za późno na ratunek. Byłem wtedy wściekły, teraz powinienem im podziękować, bo uratowali mi życie. Widziałem tylko, jak Jacek zniknął pod wodą. izmu i wystąpienia udaru.
Całą historię przeczytasz TUTAJ: https://www.onet.pl/styl-zycia/miasto-kobiet/widzialem-smierc-mojego-przyjaciela-ten-obraz-towarzyszy-mi-do-dzis/vgf06nn,30bc1058