Na piłkarskim haju – Karolina Macios o EURO
Po mojej lewej stronie stał telewizor, a dwie narożne kanapy i kilka foteli zajmowało kilkunastu mężczyzn. Większości z nich w ogóle tu wcześniej nie widziałam!

Karolina Macios, Wdówki futbolowe
Po mojej lewej stronie stał telewizor, a dwie narożne kanapy i kilka foteli zajmowało kilkunastu mężczyzn. Większości z nich w ogóle tu wcześniej nie widziałam!
Mój mąż siedział między Tomaszem a rachitycznym młodzieńcem w okularach, któremu dałabym góra 16 lat, gdyby nie obrączka na palcu. W najbardziej emocjonujących momentach, kiedy reszta wrzeszczała: „No, dawaj, dawaj! Podaj do niego! Nie! Nie tam, ty idioto!!! Kretyn, co za kretyn, nie trafił z tej odległości! Sfaulował go, sfaulował! Widzieliście to? Trzeba być ślepym, żeby tego nie zobaczyć! I to ma być sędzia?!”, on tylko nerwowo obracał obrączkę. Wojtek ochlapał go kilka razy piwem z puszki, ale on tego nawet nie zauważył, a kiedy chłopaki robili falę, jako jedyny nie ruszył się z miejsca. Dzięki niemu mogłam w pełni docenić zaangażowanie reszty. Co to był za widok! Czasami odgrywam tamtą scenę przed Kacprem, jeśli nie chce akurat, żebym mu czytała przed snem. Nie przynosi to za dobrych efektów, bo mały zamiast spać, wyje ze śmiechu pod kołdrą, ale nie potrafię mu odmówić – za dobrze się wtedy bawię. Wcielam się na chwilę w każdego z tych facetów, począwszy od gościa, który kiwał się w przód i w tył przez cały mecz, zaciskając pięści i zawodząc pod nosem przeciągłe: „Gooooooooool!”, kiedy tylko piłka zbliżała się do bramki. Zaraz obok niego siedział mężczyzna około sześćdziesiątki, który nie ruszał się ze swojego pokoju bez fularu i sztruksowej marynarki ze skórzanymi łatami na łokciach. W ciągu dnia nad jeziorem i na werandzie czarował wszystkie kobiety bez względu na wiek, wygląd i stopień odkrycia ciała. Zamieniłam z nim zresztą później kilka słów, był szalenie inteligentnym i uroczym człowiekiem o subtelnym poczuciu humoru. Ale tamtej nocy zobaczyłam, jak ze złością rzuca fular na podłogę i skacze po nim, wykrzykując obelgi na przemian po polsku, włosku i francusku. Dwóch innych gości ujęło go pod ramiona i siłą posadziło z powrotem na kanapie w asyście okrzyków: „Siadaj wreszcie na dupie, zasłaniasz telewizor!” i „Ty, patrz, kurwa, jak elegancika poniosło”.
Zachowanie kolejnego egzemplarza rozgryzłam dopiero po 10 minutach porównywania jego przyśpiewki z sytuacją na ekranie. Po prostu za każdym razem kiedy tylko jego drużyna przejmowała piłkę, podśpiewywał pod nosem: „Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy? Mmm, orły, sokoły, herosy? Gdzie ci mężczyźni na miarę czasu? Gdzie te chłopy?” i na zupełnie inną nutę, znacznie głośniej puentował: „Tu tu! Tu-tu-tu! Tu tu! Tu-tu-tu!”.
Tomasz śmiał się i klepał w kolano własne oraz sąsiadów z jednej i drugiej strony zupełnie bez związku z wynikami gry. Prawdopodobnie czerpał radość z oglądania utytłanych w błocie gostków, rzucających się na siebie i turlających po murawie po każdej zdobytej bramce. Zaś Wojtek bił ich wszystkich na głowę w doradzaniu trenerowi i komentowaniu tego, co się działo na boisku. I tę właśnie część najbardziej uwielbiał Kacper: „Nie, nieeeeeeee, co on wyprawia? Ściągać z boiska w kluczowym momencie najlepiej rozgrywającego? To czyste samobójstwo! Nie pozwólcie mu na to! Fatalna rozgrywka! Nawet dziecko by to zauważyło, co z niego za trener? Gdzie on się uczył?! Zawracaj, zawracaj, nie ta bramka, kretynie! Weź siódemkę, zaklinam cię, siódemkę! I czemu ten bramkarz tak stoi? Nie płacą ci za stanie w jednym miejscu! Rusz się!”.
Wojtek siedział jak w transie na samym brzegu kanapy, jakby przygotowywał się do skoku. Łokcie oparte miał na udach, palce – splecione tak, że aż zbielały mu kostki – wystukiwały nerwowy rytm. Nawet jeśli odzywał się do kogoś obok, nawet jeśli sięgał do stolika po piwo, nie spuszczał z oczu telewizora. Kiedy pomstował na zawodników albo trenera, niebezpiecznie podnosił mu się głos – dochodził do piskliwych rejestrów i nagle gwałtownie spadał do normalnego tonu. Przypominał wtedy trochę wadliwą kaczuszkę do kąpieli, która piszczy i buczy na przemian. Przyglądałam mu się z fascynacją, przynajmniej dopóki nie uświadomiłam sobie, że tak oto mój mężczyzna spędza noce naszych pierwszych wakacji bez Kacpra. To nie było fascynujące – to odrażające, tragiczne i…
– Smutne, prawda?
Obejrzałam się przestraszona, ale w jadalni było zbyt ciemno. Po chwili usłyszałam trzask zapalniczki i w kącie po drugiej stronie sali zobaczyłam płomień i żarzący się koniuszek papierosa.
Fragment najnowszej książki Karoliny Macios „Wdówki futbolowe”, Znak literanova 2012
카지노 13 stycznia, 2020
… [Trackback]
[…] Read More on on that Topic: miastokobiet.pl/wdowki-futbolowe-macios/ […]