Walka o seks, czyli nowa reforma oświaty
Reforma szkolnictwa dotknie niemal każdy szczebel edukacji Twojego dziecka. Sprawdź czego się możesz spodziewać i jakie kontrowersje się z nią łączą.
Każdy nowy rząd w Polsce chce usilnie czymś zabłysnąć i zapisać się w jakiś sposób na kartach historii. Zazwyczaj pada na reformę oświaty, którą próbują dostosować do swojego światopoglądu. Brzmi całkiem logicznie, biorąc pod uwagę fakt, że szkoła wychowuje nowych obywateli, którzy pójdą kiedyś do urny i będą głosować. Jednak teraz nie rozchodzi się już tylko o zakup kolejnych nowych podręczników, czy ilości zajęć, a o dzieci, jako indywidualne jednostki, które będą wchodzić w dorosłe życie, z brakami, które są w nowej reformie edukacji, głównie dotyczącej lekcji wychowania do życia w rodzinie
Jednak od początku. Reforma edukacji na rok 2017 przynosi więcej zmian niż tylko nowy program zajęć z „wychowania do życia w rodzinie” (WDŻ) i będzie dotyczyć wszystkich szczebli edukacji. Przede wszystkim wdraża się procedurę likwidacji gimnazjów i wraca do trybu 8-klasowej podstawówki. Jednak cykl edukacji przez to się nie wydłuży i trwać będzie tyle samo. Nowa podstawa programowa ma na razie obowiązywać dla części uczniów, a pozostali będą objęci nią stopniowo, kiedy dojdą do odpowiedniego szczebla.
Co nowego?
Rodzice są nieco zdezorientowani wprowadzanymi zmianami i do końca nie wiedzą, czego mają się spodziewać. Na pewno zostaną wcześniej ustalone przepisy, takie jak darmowe podręczniki, a 6-latki dalej nie będą miały obowiązku pójścia do szkoły, ale będą miały taką możliwość. Nie będzie testu po VI. klasie, za to będzie po VIII., który zdecyduje o przyjęciu do szkoły średniej. Uczniowie, którzy kończyli podstawówkę według nowej reformy i ci, którzy kończyli gimnazjum znajdą się w oddzielnych klasach i są dla nich przewidziane odrębne egzaminy maturalne.
Jednak to nie diametralna zmiana w postaci likwidacji gimnazjów, które, nawiasem mówiąc, wprowadzono zaledwie 8 lat temu, ale nowa podstawa programowa, stworzona dla przedmiotu o wychowaniu do życia w rodzinie rodzi najwięcej kontrowersji. Czy słusznie?
WDŻ – uczy jak żyć w rodzinie, ale nie w społeczeństwie
Przedmiot zawsze rodził problemy dla oświaty. Był marginalizowany, nie przygotowywał dzieci do tego, co czeka je w przyszłości. Nauczyciele nie byli rzetelnie przygotowani do prezentowania dzieciom wiedzy, która jest elementarna dla ich przyszłości, dotycząca bezpośrednio ich i tego, co dzieje się z ich ciałem. Jeśli nie w szkole to zdobywali tę wiedzę w domu. Niestety rodzice też nie zawsze potrafią sprostać takiemu zadaniu, powodem jest najczęściej wstyd i brak umiejętności rozmowy na krępujące tematy.
Jakie są główne zarzuty wobec tego przedmiotu? Przede wszystkim, że nie jest odpowiedzią na potrzeby młodych ludzi, a stanowi wyobrażenie o nich. Oprócz elementarnej wiedzy o rozmnażaniu, kładzie się duży nacisk na rodzinę, ale „normalną”, czyli taką jak Bóg przykazał – mama, tata i rodzeństwo. I w tym momencie reforma zaczyna być krzywdząca i to na wielu poziomach. Zapominamy o dzieciach, które mogą się wychowywać w innych modelach rodzin, co rodzi poczucie inności, wyobcowania, a nawet konflikty. Podobnie rzecz ma się z orientacją seksualną. W dokumencie można przeczytać, że szkoła ma za zadanie wzmacniać proces identyfikacji z własną płcią, jednak o występowaniu innych płci nie ma mowy. Nie dowiemy się też zbyt wiele o homoseksualizmie, ani o podobnych zjawiskach występujących w społeczeństwach XXI w., zaś kwestie antykoncepcji będziemy poddawać moralnej ocenie.
Największy jednak problemem dotyczy seksu, gdyż w programie pojawia się on „aż” 2 razy – w kontekście cyberseksu i uzależnienia od niego. To stanowisko jest nie tylko mocno krzywdzące dla młodych osób, ale i niezwykle naiwne. Być może ministerstwo oświaty zakłada, że skoro nie będzie o tym mowy, to nastolatki nie będą go uprawiać. To karygodny błąd. Młodzież zostawiona w tej kwestii sama sobie, będzie szukać alternatywnego źródła wiedzy, którą może stać się dostępna w sieci pornografia. Nauka z niej wyciągnięta będzie zakłamana i krzywdząca, i może rzutować na cały dalszy rozwój seksualny.
Nie można się jednak dziwić formie tych zajęć, biorąc pod uwagę, że szefem komisji, który ją opracowywał jest dr Urszula Dudziak. Ekspertka z ramienia MEN, teolożka – znana ze swoich skrajnie prawicowych poglądów i kontrowersyjnych wypowiedzi, dotyczących głównie stereotypów płci, które niejako sama potwierdza. I niestety, patrząc na dobór specjalistów można mieć obawy, że dobro uczniów nie było priorytetem, którym się kierowano.
„Zwalniam się z WDŻ”
Program lekcji budzi tyle kontrowersji, że zainteresowała się nim grupa edukatorów seksualnych „Ponton”. Organizacja działająca od 2001 roku, zajmuje się prowadzeniem zajęć z edukacji seksualnej, a także założyła młodzieżowy telefon zaufania, na który można zadzwonić i porozmawiać o swoich problemach. Grupa zajmuje się od wielu lat kontaktem z młodzieżą i ma świadomość tego, co leży w kwestii ich zainteresowania. Dlatego w ramach sprzeciwu wobec nierzetelnej edukacji, 1-ego września odbył się protest, połączony z manifestacją. Podczas protestu zbierano hasła, które zdaniem rodziców powinny znaleźć się w programie zajęć.
Nowa reforma, dotycząca wychowania do życia w rodzinie, podważa najważniejszą zasadę, którą powinna się cechować każda placówka szkolna. Ma uczyć, a nie wpajać światopogląd. Niestety nie można tego powiedzieć lekcjach WDŻ. Ignorowanie takich tematów jak seks, czy kwestia gender to nie tylko omijanie niewygodnych kwestii, ale brak elementarnej wiedzy, która jest nam potrzebna do życia w rozwijającym się społeczeństwie, które zaczyna przechodzić transformacje obyczajowe.
Pamiętajmy jednak, że prowadzenie zajęć wciąż w dużej mierze zależy od nauczyciela. Mamy nadzieję, że w odpowiedzi na wszystkie zarzuty wobec nowej reformy, znajdą się prowadzący, którzy włożą w ten przedmiot serce i nie narażą swoich uczniów na braki.
Klaudia Bobela