Thursday, September 12, 2024
Home / Ludzie  / Gwiazdy  / Violetta Villas była głosem ery atomowej. Jej „wadą” była inność

Violetta Villas była głosem ery atomowej. Jej „wadą” była inność

Przeczytaj wywiad o jednej z najbardziej utalentowanej artystce wszechczasów

violetta villas

Violetta Villas, 1967 r. / fot. Wikimedia

Życie i kariera Violetty Villas, to bajka – niestety bez happy endu

– mówi socjolog, dr Ryszardem Żółtaniecki. Dlaczego zmarnowaliśmy jej talent i co by było gdyby Villas żyła na Zachodzie? Przeczytaj wywiad

Violetta Villas, 1967 r. / fot. Public Domaine

Głos jak brylant – Violetta Vilas ile oktaw?

Nawet po latach od śmierci diwy, nie cichną spory na temat typu, możliwości oraz jej skali głosu. Według Bogusława Kaczyńskiego, znawcy opery i muzyki klasycznej Violetta Villas obdarzona była sopranem spinto, ze zdolnością do wykonywania partii koloraturowych, mogącym osiągnąć brzmienie zarówno liryczne, jak i dramatyczne. Co do jego skali – w najlepszym okresie przekraczała ona 4 i pół oktawy – co jest darem bardzo rzadko spotykanym, nawet wśród śpiewaczek operowych.
Siłę jej głosu i jego niezwykłe brzmienie docenili już w połowie lat 60. recenzenci po występach w paryskiej Olympii, gdzie Villas śpiewała m.in. Ave Maria no morro oraz Hiroshima, mon amour. Głos polskiej artystki porównywano do największych sław opery, określono terminem „biały kruk wokalistyki światowej” i obwieszczono „głosem ery atomowej”.
Violetta Villas mogłaby błyszczeć na największych scenach operowych świata, jednak wybrała karierę estradową, chcąc po prostu śpiewać piosenki „ku pokrzepieniu serc”, dla zwykłych ludzi. Słuchanie utworów w jej wykonaniu wyzwala silne emocje: zachwyt, tęsknotę, łzy. Zwraca uwagę wyjątkowa lekkość z jaką śpiewała, łatwość w osiąganiu ogromnej mocy głosu. Zapewne nie jest czczym wymysłem opowieść o tym, że kryształowy żyrandol w sali koncertowej drżał podczas jej występu, wzbudzając niepokój wśród widowni.

Może też cię zainteresuje:
Muzyka 15-lecia – gwiazdy „Miasta Kobiet”: mocne fragmenty z wywiadów

Życie Violetty Villas: bajka bez happy endu

Znacie słowa piosenki Ja jestem już taka, które Violetta napisała do muzyki Q. Mendozy y Cortésa? Skarży się w niej, że wszystko co robi:

„Jak chodzę, jak mówię, jak śpiewam, z kim śpię, no i to co mam na głowie ”

jest krytykowane:

„Ani słowa pochwały, ani słowa zachęty, nic tylko krytyka, krytyka, to włosy za długie, a rozum za krótki i stale jej coś brakuje”.

Przykład: gdy jako 24-latka debiutowała na Festiwalu w Sopocie, Violetta nie miała się za co ubrać (tak! w latach 60. ubrania były drogie i – w Polsce trudno dostępne). W kolejnym roku zajęli się nią domorośli specjaliści, którzy „wiedzieli lepiej”. Wypadło to jeszcze gorzej, a głośna krytyka z widowni wpędziła młodą piosenkarkę w potworną panikę, tak, że nie była w stanie śpiewać – zwierza się w wywiadzie z 1988 r.
A przecież się starała, bo, jak każda wrażliwa artystka, bardzo potrzebowała akceptacji:

„zrobiłam co mogłam, byłam gruba więc schudłam, nie jadłam, nie spałam, tylko ciągle myślałam, jakby się jeszcze odmienić ”.

Krytyka ją raniła. To smutne, że tak wielki talent nie znalazł należytego wsparcia, opieki i oprawy.
Być może Violetta Villas pojawiła się w złym czasie, w nie najlepszym miejscu? Taką tezę zdaje się potwierdzać wywiad z dr Ryszardem Żółtanieckim, socjologiem, byłym prezesem Fundacji Kultury, byłym dyrektorem Instytutu Adama Mickiewicza, członkiem zarządu Fundacji Institut Artes Liberales.

Violetta Villas jako osobowość artystyczna. Co może o niej powiedzieć socjolog i człowiek kultury?

Dr Ryszard Żółtaniecki: W czasach gdy Violetta Villas pojawiła się na polskiej scenie – a był to początek lat 60, była prawdziwym szokiem. Jej głos, wygląd, sylwetka – wszystko było szokujące. Głos, który czarował słuchaczy, odmienność artystki, jej nieprzystawalność do wszelkich wzorców – na takie zjawisko tutaj w Polsce nikt nie był przygotowany. W siermiężnym PRL-u rodził się wtedy polski show-biznes, który był raczej karykaturą swego zachodniego pierwowzoru. Zaściankowy, pełen zawiści, w którym systemowe wręcz marnowanie talentów nie było niczym wyjątkowym: popatrzmy tylko, jak potraktowano Karin Stanek. Villas i tak miała więcej szczęścia – w połowie lat 60. wyjechała do Ameryki, gdzie jej talent umiano wykorzystać.

Jak odbierano ją po powrocie? Jak traktowali ją krytycy, władze, a jak publiczność?

Dr Ryszard Żółtaniecki: W Polsce, ona, o której wyjątkowy głos powinni bić się najlepsi menedżerowie, nigdy nie miała dobrego impresaria. Nie potrafiono się nią zająć.

Jej podstawową „wadą” była inność.

Pamiętam, gdy wróciła ze Stanów i jeździła po Warszawie luksusowym kabrioletem – to przecież zupełnie nie przystawało do ówczesnej „socjalistycznej rzeczywistości”! Wylewano na nią morze krytyki. Każda inność, niesztampowość – wzbudzała agresję. W Polsce inności się nie wybaczało. I dziś niestety także się nie wybacza.
Władze jej nie lubiły, bo do niczego nie dawało się jej wykorzystać.
Villas miała jednak taki talent, który sam się bronił, brakowało jej tylko opieki. Można powiedzieć, że była perłą, która nie doczekała się oprawy.
Ale publiczność ją doceniała, nawet kochała.

W latach 70. i 80. występowała dla nich na scenie, czasem w programach telewizyjnych i filmie…

Dr Ryszard Żółtaniecki: Jak na gwiazdę tej wielkości – to jednak było dość mało.
A propos występów w telewizji, pamiętam taką ciekawostkę. Villas wzięła udział w programie satyrycznym Jerzego Federowicza, w którym pytana, czym pielęgnuje swoje wspaniałe włosy, odparła: – Zwykłą naftą. – A co na to mężczyzna? Pyta Federowicz. – Mężczyzna? Jak kocha, to wytrzyma – rzuciła beztrosko. Ostatnie pytanie, zgodnie z tematem programu – walka z piosenką – brzmiało: – Jakie mamy szanse w naszej walce z piosenką? – Nie macie żadnych szans – odrzekła Violetta z drwiną w głosie – piosenka to potęga! – zakończyła śpiewając.

Czy można powiedzieć, że Violetta Villas zrobiła taką karierę, jaką mogła – w swoich czasach?

Dr Ryszard Żółtaniecki: Na pewno nie. Z przyczyn zewnętrznych, geopolitycznych, że tak powiem, ale także osobowościowych. Jej wielki talent ją przytłoczył. Popularność i błyskotliwa kariera, która rozpoczęła się dość wcześnie – przerosła ją. Osobowościowo i mentalnie Villas nie dała sobie z nią rady. A w ojczyźnie nikt nie chciał jej pomóc – co innego, wykorzystać. Bo poza tym była bardzo dobrym człowiekiem – nieco naiwnym i zagubionym. Kochała zwierzęta, litowała się nad ich losem i chciała się nimi opiekować – niestety jej przedsięwzięcie w tej dziedzinie zakończyło się fiaskiem. Nie potrafiła dobrać sobie ludzi do pomocy. I stała się celem bezwzględnych mediów. Zresztą i wcześniej nim była, krytykowana choćby za styl sceniczny, wygląd.

Znowu brak wsparcia… Pojawia się często opinia, że Villas to kolejna „zmarnowana polska gwiazda”.

Dr Ryszard Żółtaniecki: Może to zwykłe gdybanie, wydaje się jednak, że gdyby żyła na Zachodzie, czy w Stanach – najważniejszy byłby jej talent, jej wyjątkowy głos. Cała reszta byłaby dodatkiem. Znaleźli by się fachowcy, menedżerowie, by się nią zająć.
Tak, Villas to zmarnowana gwiazda. Co gorsza, obawiam się, że jej historia niczego nas nie nauczyła… i nie nauczy. Życie i kariera Violetty Villas, to bajka – niestety bez happy endu.

Plakat promujący koncert RE:STARS w Krakowie z 12 maja 2018 r. w sali Kina Kijów Centrum, zaprojektowanej w latach, gdy Violetta Villas rozpoczynała swą błyskotliwą karierę / fot. materiały prasowe

 

Artykuł po raz pierwszy został opublikowany w 2018 roku

źródło: kkpromotion.pl

Violetta Villas – biografia

Violetta Villas urodziła się 10 czerwca 1938 r. w Belgii jako Czesława Cieślak, swój pseudonim artystyczny przyjęła na początku kariery.
Obdarzona niezwykłym głosem polska artystka estradowa, wykonawczyni pieśni, utworów muzyki pop, arii operowych i operetkowych, kompozytorka i autorka tekstów. Gwiazda rodzimych i światowych koncertów, recitali, rewii, programów radiowych i telewizyjnych; w Polsce wystąpiła także w kilku filmach.
Współpracowała z wybitnymi twórcami, reżyserami, choreografami, muzykami i projektantami. Stworzyła unikatowy, kojarzący się z divą operową i luksusem, jednak spójny z jej warunkami fizycznymi i głosowymi wizerunek sceniczny. W latach 70. – 90. XX w. uważana za ikonę wielkiej gwiazdy i symbol seksu.
Laureatka kilku konkursów piosenkarskich, po latach pracy artystycznej odznaczona m.in. Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Bohaterka wielu artykułów oraz książek, m.in. Tygrysica z Magdalenki Witolda Filler, czy Villas. Nic nie mam przecież do ukrycia I. Michalewicz i J. Danilewicza.
Artystka zmarła 5 grudnia 2011 r. w Lewinie Kłodzkim, w przygnębiających okolicznościach.

Od 2015 roku trwały spekulacje na temat, tego która z polskich aktorek wcieli się w rolę divy w filmie „Dzięcioł i Violetta”. Do lipca 2022 r. Ani nie Natasza Urbańska, nie Margaret, i nie Katarzyna Figura – jak wskazywano, a Sandra Drzymalska, znana m.in. z serialu „Stulecie winnych” czy „Sexify” zagra tytułową rolę. Reżyserka, Karolina Bielawska, w rozmowie z Onetem, zdradziła powody decyzji o zaangażowaniu Drzymalskiej:

„Rozpiętość osobowości Villas wymaga wszechstronnej, odważnej aktorki. Sandra Drzymalska wydaje nam się idealna do tej roli (…) Oczy. Ich się nie oszuka. Sandra ma w nich szaleństwo i siłę, której potrzebujemy. Przekonała nie tylko mnie, również producentów i rodzinę artystki”.

Dobry wybór? 

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Post udostępniony przez Lava Films (@lavafilms.pl)

 

 

Oceń artykuł
1KOMENTARZ
  • Maria 25 listopada, 2022

    Bardzo się cieszę z powstania filmu o Violetcie Villas.
    Siermieżnosc Komuny sprawiła,że nie rozbłysła jak prawdziwa Gwiazda .
    Potężny,jasny,kryształowi i silny 4 i pół oktawowy głos nie zdążą się co dzień.
    Warto w Jej domu zrobić Muzeum Divy scen światowych.

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ