Friday, December 6, 2024
Home / Kultura  / TOP 4: kobiecym okiem

TOP 4: kobiecym okiem

Gorące kinowe premiery lipca i sierpnia

Z okazji wakacji zapraszam was na filmowe wojaże po Europie oraz dwie podróże w czasie. W letnim repertuarze postaram się zrównoważyć lekką formę i poważne tematy. Od niektórych kwestii, zwłaszcza tych najważniejszych, nie możemy bowiem jeszcze odpocząć

Cztery, długo oczekiwane premiery filmowe

Cztery, długo oczekiwane premiery filmowe

Boski porządek

„Boski porządek” / fot. materiały prasowe

„Boski porządek” / fot. materiały prasowe

Chociaż do Szwajcarii nie mamy daleko, tamtejsze kino rzadko trafia na nasze ekrany, co czyni z „Boskiego porządku” prawdziwy rarytas. Zwłaszcza że film, choć jego akcja rozgrywa się w latach 70. minionego wieku, wydaje się wyjątkowo aktualny. Epoka dzieci kwiatów, rewolucja seksualna, emancypacja kobiet – wszystko, czym żył ówczesny świat, ominęło wioskę Nory. Tu nadal panuje „boski porządek”: mężczyźni pracują na utrzymanie rodziny, a kobiety dzielą swój czas między gotowanie, sprzątanie i pranie dziesiątków brudnych skarpetek. Główna bohaterka, choć marzy o egzotycznych zakątkach świata, godzi się z zastaną rzeczywistością. Aż do czasu, gdy uświadomi sobie, jak mało w życiu jej i jej sąsiadek zależy od nich samych. Nastoletnia Hanna trafia do poprawczaka za randki z chłopakiem, którego nie akceptują jej rodzice, Vroni, kiedyś właścicielka świetnie prosperującego pubu, traci lokal ze względu na długi męża, a sama Nora nie może podjąć pracy w biurze podróży bez zgody pana domu. Szansa na zmianę pojawia się wraz z referendum w sprawie prawa głosu dla kobiet (w którym mogą wziąć udział tylko mężczyźni!). Przypadkowe spotkanie z aktywistkami i lektura feministycznych broszur budzą w protagonistce wolę walki. Szczególnie gdy w kapitalnej scenie warsztatów z rozwoju seksualności odkrywa, że ma między nogami prawdziwą tygrysicę.
Trudno w to uwierzyć, ale w Szwajcarii – według powszechnego mniemania krainy absolutnego dobrobytu – kobiety uzyskały prawa wyborcze znacznie później niż Polki, nieomal jako ostatnie w Europie. Reżyserka Petra Biondina Volpe cofa się do okresu, kiedy zaczęła się tamtejsza rewolucja obyczajowa. W słodko-gorzkiej opowieści przypomina o kobiecym cierpieniu, trudnych relacjach damsko-męskich, przyjaźni i solidarności oraz poznawaniu własnego ciała. Wybiera formułę komediodramatu, z konieczności skazana jest więc na pewne uproszczenia. Mając tego świadomość, możemy kibicować odważnej Norze i jej koleżankom, śmiać się serdecznie z ich nieśmiałych prób przyłączenia się do feministycznej manifestacji w stolicy i z pierwszych w życiu rozmów o orgazmie, a przede wszystkim poczuć ciepło i wsparcie, jakie sobie oferują. Szkoda, że w roku 2017 ciągle musimy przypominać światu, iż „prawa kobiet są prawami człowieka”. Dobrze jednak, że wciąż możemy liczyć na siebie nawzajem.

Czym chata bogata

„Czym chata bogata” / fot. materiały prasowe

„Czym chata bogata” / fot. materiały prasowe

Francuski reżyser Philippe de Chauveron lubi w swoich komediach mierzyć rodaków z lękiem przed innością. W „Za jakie grzechy, dobry Boże?” sportretował parę snobów, którzy musieli zaakceptować matrymonialne – międzynarodowe, międzyrasowe i międzywyznaniowe – preferencje swoich córek. W „Czym chata bogata” naśmiewa się z lewicujących bogaczy, których tolerancja zostaje wystawiona na ciężką próbę w obliczu bliskiego sąsiedztwa rodziny Romów. Żarty bywają koszarowe, ale obu stronom dostaje się po równo. Przydałoby się nam, Polakom, podobne poczucie humoru.

Paryż może poczekać

„Paryż może poczekać” / fot. materiały prasowe

„Paryż może poczekać” / fot. materiały prasowe

Nie ma kinomana, który nie słyszałby o rodzinie Coppolów. Do Francisa Forda (m.in. „Ojciec chrzestny”) i jego córki Sofii (drugiej w historii kobiety nagrodzonej za reżyserię na festiwalu w Cannes) dołącza Eleanor, żona i matka wyżej wymienionych, 81-letnia debiutantka. Opowiada o świecie doskonale jej znanym. Kreśli portret Anne (uwaga, fanki Diane Lane!), partnerki zamożnego hollywoodzkiego producenta, która z targowiska próżności na Lazurowym Wybrzeżu ucieka do Paryża, żeby przeżyć przygodę pełną słońca, wykwintnego jedzenia i doskonałych win, ze szczyptą romansu.

Frantz

„Frantz” / fot. materiały prasowe

„Frantz” / fot. materiały prasowe

Moje, tym razem wyjątkowo francuskie, zestawienie zamyka kolejna wycieczka w przeszłość. François Ozon, reżyser o wielu twarzach, bierze na warsztat klasyczny melodramat hollywoodzkiego mistrza gatunku, Ernsta Lubitscha, opowiadając skomplikowaną historię miłosną z wielką wojną w tle. Młoda dziewczyna, opłakując zmarłego na froncie narzeczonego, zauważa, że jego grób regularnie odwiedza tajemniczy mężczyzna… „Frantz” to propozycja dla romantyczek i wielbicielek dawnego kina. Film elegancki, ostentacyjnie staroświecki, wyrastający z miłości do sztuki ruchomych obrazów.

Ewa Szponar

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ