„Kiedyś powiedziała mi, że przyjaźnimy się dzięki niej, bo inaczej nikt by mnie nie zauważył” – Toksyczna przyjaźń
To trwało prawie dekadę
– Kiedyś powiedziała mi, że przyjaźnimy się dzięki niej, bo inaczej nikt by mnie nie zauważył. Wtedy uznałam, że to żart. Teraz wiem, że naprawdę tak myślała – opowiada Anka, która po latach postanowiła zakończyć relację ze swoją „najlepszą przyjaciółką”. Ale nie było to łatwe. Przyjaźń z Dominiką była jak rollercoaster – chwile radości i wsparcia przeplatały się z manipulacjami, zazdrością i emocjonalnym szantażem.
Licealna przyjaźń
Poznały się w liceum. Dominika była typem liderki – piękna, wygadana, zawsze w centrum uwagi. Anka z kolei była jej cieniem.
– Nie miałam wtedy wielu znajomych, to Dominika wyciągała mnie z domu i zachęcała do kontaktu z ludźmi. Była jak przewodnik po świecie, do którego sama nigdy bym nie odważyła się wejść. Zabierała mnie na imprezy, przedstawiała chłopakom… Wiele razy odgrywałyśmy scenariusz, w którym podchodziłyśmy do kogoś we dwie, ona zagadywała, przedstawiała mnie i odchodziła, żebym była zmuszona poćwiczyć nawiązywanie rozmowy z obcą osobą. To było bardzo trudne, ale skuteczne – wspomina Anka. Początkowo ich relacja była bardzo bliska, Anka traktowała Dominikę jak siostrę. Podziwiała ją i była wdzięczna za socjalizację, do której przyjaciółka ją motywowała. Dzięki Dominice czuła, że nabiera pewności siebie. Ale zdarzały się też momenty, w których Anka czuła się poniżana. Czasem były to jakieś protekcjonalne słowa, czasem ignorancja okazywana przez przyjaciółkę.
– Zdarzało się, że Dominika wyzywała mnie, wyśmiewała moją nadwagę lub brak umiejętności w jakiejś dziedzinie, mówiąc że „nic nie potrafię ze sobą zrobić, a potem ona musi mnie ogarniać”. Jednak za każdym razem wynagradzała mi swoje zachowanie kupując jakiś drobiazg na który mnie nie było stać, lub zapraszając mnie na koncert. Wtedy uważałam to za dowód przyjaźni
– opowiada Anka.
Polecamy:
„12 nocy zimowego przesilenia”, czyli Twoje własne rytuały na koniec i początek roku
Krok w dorosłość
Relacja z Dominiką stała się bardziej skomplikowana, gdy obie wkroczyły w dorosłość. Dominika, która od zawsze była pewna siebie, zaczęła traktować Ankę nie jak równorzędną przyjaciółkę, a jak pomocnika na każde zawołanie. Zupełnie jakby przez lata młodości Anka zaciągnęła u niej kredyt, który teraz musiała zacząć spłacać.
– Gdy poznałam mojego narzeczonego, Dominika nie kryła swojej dezaprobaty. Miałam dla niej mniej czasu, nie byłam już na każde skinienie i to ją bardzo irytowało. Najpierw twierdziła, że mój Tomasz nie jest dla mnie wystarczająco dobry. Potem próbowała się z nim zaprzyjaźnić – potrafiła zadzwonić do niego za moimi plecami, wypytywać o moje prywatne sprawy.
Chciała wkręcać się na nasze randki pod pretekstem, że spędzam z nią za mało czasu. Gdy wyjechałam na weekend z Tomkiem, zadzwoniła z błaganiem o pomoc w życiowym kryzysie, którym okazał się zepsuty prysznic. Tak jakby chciała za wszelką cenę odbić mnie mojemu chłopakowi – mówi Anka. Na tym się jednak nie skończyło, bo nocne telefony z prośbą o pomoc weszły w nawyk jej przyjaciółce. W ciągu jednego miesiąca Dominika trzykrotnie zatrzasnęła klucz w swoim mieszkaniu i kilkukrotnie potrzebowała ratunku z różnych innych opresji. Gdy Anka po raz pierwszy powiedziała „nie”, bo okoliczności nie pozwalały jej pobiec przyjaciółce na wątpliwej konieczności ratunek, usłyszała, że jest egoistką.
– Dominika wykrzyczała mi przez telefon, że z moim podejściem stracę wszystkich bliskich, bo nie potrafię docenić ludzi, którzy są w moim życiu naprawdę ważni – miała tu oczywiście na myśli siebie.
Odmówiłam jej wtedy spotkania po raz pierwszy w życiu, bo leżałam w domu z chorobą. Potem zaczęłam regularnie odmawiać jej takich spontanicznych spotkań, bo zawsze wyglądały tak samo, czyli ona dzwoniła, że ma problem, ja przyjeżdżałam i okazywało się, że po prostu „potrzebowała mojej obecności”. Rozumiem, że przyjaciółki potrzebują swojej obecności. Ale jej telefony wypadały zawsze wtedy, kiedy wiedziała, że jestem zajęta kimś innym. Ważny w tej historii jest fakt, że ona cały czas widywała się z innymi ludźmi, miała wielu partnerów i wielokrotnie nie miała dla mnie czasu gdy jej potrzebowałam. Nigdy nie robiłam jej z tego powodu wyrzutów – opowiada.
Rachunek sumienia
– Z czasem zrozumiałam, że musze oddalić się od Dominiki. Zrobiłam rachunek sumienia, z którego wyszło, że moja najlepsza przyjaciółka jest moim największym czynnikiem stresowym. Próbowałam z nią o tym rozmawiać, jednak bez skutku. Nie mogąc zrobić nic więcej, zaczęłam się dystansować – mówi Anka. Jednak to nie było proste. Dominika miała dar przekonywania i po każdej kłótni, a także w momentach, gdy widziała, że Anka staje się od niej niezależna, znajdowała sposób by przyciągnąć ją z powrotem. Czasem takim sposobem były upominki, czasem zapewnienia o chęci poprawy. Jednak za każdym razem poprzestawała na słowach, a uczynki wciąż odzwierciedlały jej prawdziwe oblicze.
– Dominika umiała doskonale uderzyć w moje poczucie winy. Potrafiła powiedzieć mi, że nikogo nie ma poza mną i że bardzo mnie potrzebuje. Wtedy nasze relacje na jakiś czas się poprawiały, przynajmniej do momentu aż nie odwaliła kolejnej awantury
– dodaje Anka. Przełom nastąpił, gdy dziewczyna poznała w pracy nową koleżankę, Martę. Ona uświadomiła jej, że to nie jest przyjaźń, tylko emocjonalne wykorzystywanie z jednostronnymi benefitami. Za radą Marty, Anka zrobiła listę, co dobrego daje jej ta przyjaźń a co jej zabiera. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, jak wiele energii poświęca na podtrzymywanie relacji z przyjaciółką. Zaczęła jej unikać, jednak i tym razem reakcja Dominiki była natychmiastowa. Jej taktyka była dobrze przemyślana: mieszała przeprosiny z wyrzutami, a wszystko okraszała dramatycznymi opowieściami o tym, jak bardzo cierpi.
– Powiedziałam jej wprost, że źle się czuję w naszej relacji. Zaczęła płakać i mówić, że bez mojej przyjaźni jej życie straci sens. Oczywiście wtedy uległam. Ale kilka dni później dowiedziałam się, że opowiadała naszym wspólnym znajomym, że „focham się o nic”. Zrobiła ze mnie histeryczkę – opowiada Anka.
Zobacz także:
Najgorsze święta. Zepsułam wigilię, bo krzywo skleiłam uszka
Hola, koniec tego
Dominika nie cofała się przed niczym, by zyskać przewagę w relacji z Anką. Coraz częściej uderzała w szantaż emocjonalny, a wtedy Anka poddawała się z rezygnacją.
– Raz zaczęła mi wyliczać, co dla mnie zrobiła – że była przy mnie, kiedy miałam problemy w pracy, że to ona „wyciągnęła mnie do ludzi”. Mówiła, że gdyby nie ona, nadal byłabym szarą myszką. Wiedziała, jak sprawić, żebym poczuła się mała i winna. Przez lata jej to wychodziło – dodaje.
W pewnym momencie Anka zorientowała się, że każda osoba w jej bliskim otoczeniu wpada w złość na wzmiankę o Dominice. Zarówno jej chłopak, jak i wszyscy znajomi, doradzali jej aby dała sobie spokój. A ona nie potrafiła tego zrobić, odcięcie wieloletniej przyjaciółki oklazało się trudniejsze niż kiedykolwiek mogła przypuszczać. Na całe szczęście, Dominika ciągle kopała pod sobą dołek i w końcu miarka się przebrała.
–Pewnego razu powiedziała, że ma poważne problemy zdrowotne i potrzebuje mojej pomocy. Byłam wtedy świeżo po zaręczynach, pojechaliśmy z narzeczonym na weekend w góry, żeby uczcić nowy etap naszego związku. Oczywiście rzuciłam wszystko, żeby pojechać do niej, a na miejscu usłyszałam, że chodziło o ból brzucha spowodowany tym, że zjadła za dużo czekolady. Powiedziała to bez wstydu, jakby to było normalne, że zmarnowałam swój wyjazd, bo ona chciała uwagi. Nawet dla mnie to było zbyt wiele. Po prostu odwróciłam się na pięcie i wyszłam, od tamtej pory nie zamieniłam z nia ani słowa – wspomina Anka. Pierwsze tygodnie upłynęły jej na odrzucaniu telefonów od Dominiki. W końcu zablokowała byłą przyjaciółkę we wszystkich zakątkach interetu i oddała się w pełni swojemu życiu.
– Nawet nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że życie może być tak lekkie i przyjemne. Żałuję tylko, że straciłam tyle czasu na niewłaściwą osobę – dodaje Anka. Jej przyjaźń z Dominiką ciągnęła się niemal dekadę.