Też nie krzyczałam: #teżniekrzyczałam, nowe #metoo
Czy trzeba krzyczeć, by sąd uznał, że doszło do gwałtu? Skandaliczny wyrok i wstrząsające historie kobiet, które piszą #teżniekrzyczałam

Czy #teżniekrzyczałam stanie się nowym #metoo? / fot. Pixaby
14-latka została zgwałcona przez 26-letniego kuzyna, ale sąd uznał, że gwałtu nie było, bo dziewczyna nie krzyczała. Chociaż trudno w to uwierzyć takie jest właśnie uzasadnienie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu w tej sprawie. Mężczyzna dostał rok w zawieszeniu, ale nie za gwałt, tylko za współżycie z osobą poniżej 15. roku życia.
Też nie krzyczałam, czyli nowe #metoo
Jeśli sąd nie wie, że wymuszenie stosunku seksualnego bez zgody jednej ze stron jest gwałtem; jeśli sąd nie wie, że ofiara w sytuacji traumy, lęku, obawy o życie, jest sparaliżowana i odbiera jej mowę; jeśli sąd obwinia dziewczynę za to co się stało, bo nie krzyczała, to jak dziewczynki, nastolatki, kobiety mogą się bronić przed gwałtem? Przestać wychodzić na ulicę, zakładać burkę na głowę, zamykać się w pokoju na klucz przed tatą, bratem, wujkiem, dziadkiem, kuzynem, znajomym (do większości nadużyć seksualnych dochodzi w rodzinie, a nie wśród obcych ludzi), bo może go sprowokować?
#teżniekrzyczałam to nowe #metoo; #metoo po polsku
Publikujemy wstrząsające osobiste relacje kobiet, które od kilku godzin pojawiają się w social mediach pod hasztagiem #teżniekrzyczałam oraz komentarz Centrum Praw Kobiet na temat tego wyroku
#teżniekrzyczałam
Mając 11 lat zostałam napadnięta.
Nie krzyczałam. Od spoconej dłoni napastnika na mojej twarzy zostały mi sine pręgi.
Policja umorzyła postępowanie bo nie doszło do gwałtu. Psycholog miał pretensje, że tak późno wracałam do domu.
Przestalam mówić. Bałam się wyjść z domu.
#teżniekrzyczałam Mając 11 lat zostałam napadnięta. Nie krzyczałam. Od spoconej dłoni napastnika na mojej twarzy…
Publiée par Agnieszka Stachurska sur Jeudi 17 septembre 2020
#teżniekrzyczałam
Miałam 15 lat. Kiedy mnie gwałcił, to zastanawiałam się dlaczego on tak szybko się rusza i gdzie jest mama. Nie byłam w stanie krzyknąć, ani „się obronić”, bo nie miałam świadomości, co właściwie się dzieje.
Teraz krzyczę.
P.S Jak mnie dusił, to nie byłam w stanie się odezwać.
#teżniekrzyczałam
Kiedy gwałcił mnie A., nie krzyczałam. Miałam 17 lat, nie wiedziałam, co się dzieje i nie dowierzałam, że ten miły sympatyczny chłopak naprawdę robi mi krzywdę. Byłam sparaliżowana. Nie byłam w stanie powiedzieć ani słowa, nie byłam w stanie się ruszyć.
Przecież dosłownie kilka godzin wcześniej rozmawialiśmy o tym, że jestem dziewicą i nie jestem gotowa na seks, a on chwalił to, że jestem taka dojrzała. Fakt, że kiedy wszyscy inni obecni w mieszkaniu poszli spać, on przewrócił mnie na łóżko, przydusił do niego i zaczął zdzierać to, co miałam na sobie, całkowicie mnie sparaliżował. Nie byłam w stanie ani mówić, ani ruszyć się.
Kiedy paraliż minął, wyrwałam się i uciekłam. I nadal nie byłam w stanie mówić, kiedy obudzona przyjaciółka zapytała mnie, co się stało. Po prostu zasnęłam obok niej, trzęsąc się. Pierwszy raz wspomniałam o tym wydarzeniu rok później i nadal nie byłam gotowa na użycie słowa „gwałt”. To zajęło lata. A potem wstydziłam się, że nie byłam w stanie się obronić. A przecież odcięcie się to jedna z reakcji na traumę. Tak podświadomość chroni się przed krzywdą.
Kiedy gwałcił mnie D., nie wiedziałam nawet, że to gwałt, bo praktycznie nie kontaktowałam. Byłam pijana. Przed chwilą wypiłam drinka, do którego dolał mi czystego spirytusu, kiedy nie patrzyłam. Zachłysnęłam się, zaczęłam wymiotować, alkohol przez to uderzył mi do głowy mocniej. Wywlokłam się z toalety i padłam na łóżko. Praktycznie nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje, chciałam tylko zasnąć. Wtedy wszedł na mnie i wcisnął mi penisa do gardła. Nawet gdybym miała siłę krzyczeć, i tak kneblował mi usta penisem. Pamiętam, że myślałam o tym, jakie to strasznie żenujące, wpychać fiuta w zarzygane gardło. Nie miałam do niego pretensji, bo przecież nie powiedziałam nie. Po prostu nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Dopiero potem zrozumiałam, że „seks” z osobą, która nie jest w stanie wyrazić zgody, bo jest prawie nieprzytomna, to gwałt. Zawsze, ale jeszcze bardziej dobitnie, jeśli podstępem upiło się tę osobę.
Kiedy gwałcił mnie M., nie krzyczałam. Chwilę wcześniej skatował mnie brutalnie, siniaki goiły się miesiąc. Byłam zamknięta z nim w pomieszczeniu, którego nie dało otworzyć się od środka, a jedyny klucz był w jego kieszeni. Miał furię w oczach. Wrzeszczał na mnie i kazał mi błagać o wybaczenie. Błagałam, bo bałam się, że mnie zabije.
Kiedy 26-letni mężczyzna gwałcił 14-latkę, ta szarpała się i wyrywała, ale nie krzyczała. Sąd uznał, że gwałtu nie było. Skazał gwałciciela na rok w zawieszeniu tylko z powodu wieku ofiary. To oznacza, że jeśli będzie dobrze się sprawował, nie spędzi w więzieniu ani dnia. 14 lat to wiek, w którym zgodnie z polskim prawem nie można wyrazić świadomej zgody, więc każdy „seks” jest gwałtem, nawet taki, którego 14-latka by chciała. Ta nie chciała. Wyrywała się mężczyźnie starszemu o ponad 10 lat. Wyrywała się, ale sąd uznał, że to nie wystarczy, bo powinna krzyczeć.
Powiedzmy sobie szczerze, nie chodzi wam o krzyk. Chodzi o obronę gwałcicieli. Więc krzyczę teraz: Pierdolcie się wszyscy, którzy macie w dupie przemoc wobec kobiet! Pierdolcie się, obrońcy gwałcicieli! Pierdolcie się, gnoje, przez które kultura gwałtu w Polsce kwitnie, ofiary kończą zaszczute, a gwałciciele mają się świetnie! PIERDOLCIE SIĘ! Ten krzyk słyszycie?
#teżniekrzyczałam
W dzieciństwie kuzyn mnie podduszał, straszył nożem przystawianym do gardła, straszył odesłaniem do ojca, domem dziecka.
Mechanizm „zamarcia” znany jest niemal każdemu człowiekowi, a ofiarom gwałtów i przemocy zwłaszcza…
W 2014 roku też nie krzyczałam, umordowana, w depresji od lat, udręczona, pobita… próbowałam się bronić na początku, potem nie miałam już sił.. tylko płakałam… A potem nawet i na płacz zabrakło siły… wpadłam w niebyt…
#teżniekrzyczałam
14-latka nie krzyczała, tylko wyrywała się i szarpała, gdy 26-letni mężczyzna ją gwałcił. Dla wrocławskiego sądu to oznacza, że gwałtu nie było. Gwałciciel dostał rok w zawieszeniu. Czyli jeśli przez rok będzie się dobrze zachowywał, nigdy nie poniesie żadnych konsekwencji swoich czynów.
Pod artykułami na ten temat pojawiają się obrzydliwe komentarze: „Dobrze wiedziała, po co wchodzi wujkowi do łóżka”, „14-latka pcha się do łóżka, a potem oskarża biednego chłopaka o gwałt”, „Wystarczy iść do galerii handlowej i zobaczyć, co one wyrabiają”. A poseł sejmowy postanowił zachęcić innych oprawców do gwałcenia i skrytykował to następująco: „Jeśli nie krzyczy, to widać tego chce”.
Nie. Jeśli nie krzyczy, może być właśnie sparaliżowana pod wpływem traumy. Może właśnie przeżywać piekło i nie móc się ruszyć. To powszechne reakcje neurofizjologiczne organizmu w momencie krzywdy, która nie mieści nam się w głowie.
Mnóstwo osób w momencie gwałtu zamiera. Część doświadcza dysocjacji – odłączenia umysłu od ciała. Jakby to dotyczyło kogoś innego. Część wypiera to doświadczenie na lata, zaprzecza, że to przemoc. Część nie wiedziała, że ten koszmar, który przeżyła, był gwałtem. Myślała, że to jej wina – bo nie krzyczała albo weszła do łóżka gwałciciela. A za jego konsekwencje – PTSD, zaburzenia jedzenia, depresję – obwinia siebie. Bo jakiś idiota zasiadający w sejmie opowiada, że zawsze się trochę gwałci, a inni posłowie przez 30 lat budowy nowego systemu nie wpadli na to, że przydałoby się uczyć dzieci w szkołach o tym, czym jest przemoc seksualna.
Hania, Ania i Marta nie krzyczały, gdy gwałcili je mężowie – w pokoju obok spały dzieci. Katarzyna nie krzyczała, gdy gwałcił ją przyjaciel – kiedy się wyrywała, on mówił, że jego to podnieca. Emilia nie krzyczała, gdy gwałcił ją współlokator – zamroziło ją, odcięło, nie pamięta wiele, poza tym i tak nikogo nie było w pobliżu, żeby mógł usłyszeć. Martyna nie krzyczała, gdy gwałcił ją chłopak – nie wiedziała, że może krzyczeć.
Mnóstwo osób w momencie gwałtu też nie krzyczało. Wysłuchajcie ich wreszcie zamiast wspierać argumenty gwałcicieli.
#teżniekrzyczałam
Nawet rodzina nie wie o tym, co tu napiszę, więc jest to dla mnie ogromne wyzwanie, natomiast chcę by to udowodniło jedną, ważną rzecz: jeśli nie krzyczy, nie oznacza, że się godzi. Oznacza, że jest bezsilna. Póki nie dostaniesz wyraźnej zgody, za cholerę nie powinieneś/powinnaś dotykać drugiej osoby. Natomiast brak krzyku naprawdę nie oznacza zgody.
Nie krzyczałam. Byłam młoda, 11 lat (?), mówiłam jedynie, że nie chcę. Potem jednak przerodziło się to w bezsilność, przestałam. Po prostu dałam się traktować jak druga osoba chce, bo nie potrafiłam inaczej zareagować. Przez pierwsze lata nikt oprócz mnie o tym nie wiedział. Nie szukałam pomocy. Próbowałam zapomnieć. Teraz z perspektywy czasu myślę, że powinnam była porozmawiać o tym z kimś dorosłym. Odbija się to na mnie do dziś, na moim związku również. Ostatnio rozmawiałam z kimś i ta osoba powiedziała coś bardzo ważnego: bez pokochania swojego ciała ciężko jest siebie w pełni zaakceptować. Ciężko jednak zaakceptować „skażone” ciało.
Jestem przykładem osoby, która nie krzyczała. Nie szukała pomocy, bo była przerażona. Ba, bała się wyśmiania! Dzisiejszy świat jest okropny, a pan wspomniany wyżej jest tego idealnym przykładem.
Nigdy, przenigdy nie dajcie sobie wmówić, że gwałt jest ok. Naruszenie czyjegoś ciała bez WYRAŹNEJ ZGODY OBU STRON nie jest okej, nieważne jak była ta osoba ubrana, gdzie się znajdowała i o jakiej porze. To Twoje ciało, dbaj o nie.
#teżniekrzyczałam
Sprawa tej wyjątkowo dzielnej nastolatki (żeby opowiedzieć swoją historię i stanąć przed sądem, walczyć o ukaranie gwałciciela – trzeba mieć w sobie niesamowitą siłę, dziewczyno, jesteś świetna) dotyka mnie o tyle mocno, że byłam tylko o rok młodsza od niej, kiedy w lipcu 2012 roku zostałam zgwałcona po raz pierwszy. Odurzył mnie prawie obcy chłopak. Był – w przeciwieństwie do mnie, trzynastolatki – dorosły, miał jakieś dziewiętnaście lat, z metr dziewięćdziesiąt, na imię M., nie pamiętam wielu szczegółów (prawdopodobnie na moje szczęście), bo dolał mi czegoś do napoju i dalej wszystko było zamglone lub urywane, jak w stopklatce. Pamiętam jednak wystarczająco, by o tym napisać. Był z kolegą, który pomógł mu donieść mnie jak wór ziemniaków do namiotu, gdzie po wyjściu tego drugiego zmuszał mnie do dotykania jego obleśnego penisa i do obcowania z nim.
Nie krzyczałam, nie miałam siły, dusił mnie strach, jedynie próbowałam się wyrywać i go odpychać, a on przytrzymywał mnie jeszcze mocniej, szeptał różne obrzydliwości i śmiał się ignorując sprzeciw i mówienie, żeby mnie zostawił, bo mam trzynaście lat i żeby natychmiast przestał. Gdy było po wszystkim, usnął, a ja, już całkowicie sparaliżowana, wypierałam całą sytuację, czułam się jak w transie, nie miałam siły wyjść aż do rana, kiedy w końcu wywlokłam się stamtąd w milczeniu i w tym milczeniu pozostałam już na wiele lat.
Dopytywano mnie, gdzie się podziewałam, a ja nie byłam w stanie powiedzieć nic. Bardzo długo dochodziłam do siebie, dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie, co właściwie się stało, a opowiedzenie o tym komukolwiek – jeszcze dłużej. Na więcej przypominajek nie mam siły, muszę też dbać o swoje zdrowie psychiczne, a to i tak będę znowu odreagowywać przez kilka dni.
Obrzydzenie do siebie, do mężczyzn, skrzywione postrzeganie zamiarów wobec mnie, relacji międzyludzkich, mojego ciała, seksualności, autoagresja, odrealnienie, problemy z wyznaczaniem granic, całkowicie zrujnowane poczucie własnej wartości, skłonność do używek – to coś, z czym z mniejszym lub większym powodzeniem zmagam się do dziś.
Zgwałcenie wpływa na całe życie ofiary, a my żyjemy w kraju, gdzie według sądu wyższej instancji ta zbrodnia na dziecku (tak! czternastolatka to dziecko), gdy nie krzyczało, jedynie się wyrywało, to nie zgwałcenie. Polska to państwo bezprawia moralnego, gdzie ofiary uznawane są za oprawców. Państwo, gdzie niemożliwe jest, żeby żona została zgwałcona przez męża, a gwałt na mężczyźnie to przecież seks niespodzianka. To miejsce, gdzie osoby skrzywdzone nie mają realnych narzędzi, żeby się bronić, a jak jakimś cudem im się uda, to zaraz wyskoczy jakiś niedouczony pajac pierdoląc kocopały o tym, że „sama się prosiła” albo powinna krzyczeć skoro było jej źle.
Środek Europy w XXI wieku, a tu prezydent uniewinnia ojca gwałcącego córkę, a partia JKK – twierdzącego, że gdyby to jego dziecko zostało wykorzystane, nie miałby nic przeciwko – weszła do sejmu. W dodatku polskie media i połowa społeczeństwa spuszczają się nad filmem i książką romantyzującymi przemoc seksualną. Kościół wciąż bezkarnie ukrywa pedofili, robiąc gwałcicieli z innej grupy społecznej. Cofamy się w rozwoju w zastraszającym tempie, a do niemego krzyku tysięcy zgwałconych dołączają kolejne głosy, bez nadziei na wymierzenie sprawiedliwości tym, którzy na zawsze pozostawiają piętno na ciałach i w umysłach. Każdy z tych głosów to niewyobrażalna tragedia i jest ona znacznie bliżej, niż wydaje się wszystkim milusińskim niedowiarkom.
Centrum Praw Kobiet – zgwałcona 14-latka, co się wydarzyło
„Sugestia, jakoby kobiety jako takie były mało wiarygodne i jakoby rzeczywisty problem stanowiły fałszywe oskarżenia o gwałt, służy uciszaniu konkretnych kobiet, unikaniu debaty na temat przemocy seksualnej i czynieniu z mężczyzn głównych ofiar.” (Rebecca Solnit, Mężczyźni objaśniają mi świat)
„14-latka nie została zgwałcona, bo nie krzyczała, kiedy 26-letni mężczyzna dobierał się do niej” – tak brzmi przytoczony przez „Gazetę Wrocławską” fragment oburzającego uzasadnienia wyroku wydanego przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. W sądzie pierwszej instancji zapadł wcześniej wyrok stwierdzający, że dziewczyna została zgwałcona przez swojego kuzyna. Druga instancja złagodziła jednak wyrok.
Do zdarzenia doszło w Boże Narodzenie 2016 r., kiedy dziewczyna przyjechała do rodziny na święta. Jak opisuje „Gazeta Wrocławska”, w domu było niewiele miejsca do spania, więc kuzyni mieli spać razem. 26-latek, kuzyn pokrzywdzonej, około godziny trzeciej nad ranem wrócił pijany z zakrapianej imprezy. Wg relacji dziewczyny, gdy położył się do łóżka, w którym spała, zaczął ją całować i rozbierać. Dziewczyna odpychała go i próbowała się odsuwać. Płakała i mówiła „nie chcę tego”. On nie zważając na jej protest dokończył stosunek. Dopiero po kilku miesiącach dziecko powiedziało mamie, co się stało. Zawiadomiona została policja i wszczęto śledztwo.
Oskarżony nie przyznawał się do winy, mimo że obrona przedstawiła w sprawie dowód w postaci rozmowy z internetowego komunikatora, w której przepraszał on 14-latkę. Sąd Okręgowy skazał 26-latka na wyrok trzech lat więzienia. Jednak Sąd Apelacyjny złagodził wyrok do kary roku pozbawienia wolności w zawieszeniu. Wg relacji „Gazety Wrocławskiej”, sąd drugiej instancji uznał, że doszło do współżycia z osobą poniżej 15. roku życia (a więc do czynu pedofilnego), jednak gwałtu nie było, a ustalenia Sądu Okręgowego w tej sprawie opierały się wyłącznie o „zeznania pokrzywdzonego dziecka”.
Publikujemy nasz komentarz odnośnie wyroku sądu ws. zgwałconej 14-latki❌Trigger warning: gwałt, gwałt na…
Publiée par Centrum Praw Kobiet sur Jeudi 17 septembre 2020
Centrum Praw Kobiet – przemoc seksualna i stereotypy dotyczące gwałtów
Kilka lat temu Centrum Praw Kobiet wydało raport nt. stereotypów, jakimi kieruje się – niestety wciąż często – polski wymiar sprawiedliwości.
Jednym z takich wzorców jest stereotyp „prawdziwej ofiary”, czyli „przekonanie np., że „prawdziwa ofiara” to kobieta napadnięta i zgwałcona przez nieznanego jej mężczyznę w ciemnej alejce sprawia, że sędziowie podejrzliwie patrzą na kobiety, które zgłaszają gwałt popełniony przez męża lub innego, znanego im mężczyznę”.
Wskazywałyśmy również, że wedle tego stereotypu „ofiara przemocy seksualnej powinna się bronić, a jeśli tego nie robiła i nie ma śladów oporu z jej strony, jest to często interpretowane na korzyść sprawcy i wykorzystywane do potwierdzenia jego wersji wydarzeń, że godziła się na współżycie”.
„Jeśli chodzi o ofiary przemocy seksualnej, to różne badania wskazują, że większość kobiet nie broni się aktywnie, a aktywna obrona może je dodatkowo narazić na eskalację przemocy ze strony sprawcy. Oczekiwanie od kobiety gwałconej, że będzie aktywnie się bronić, jest również sprzeczne z wpajanymi jej od dzieciństwa zasadami, że powinna tłumić agresję, że „walka” jest czymś złym i niewłaściwym dla kobiety, że nie powinna głośno krzyczeć ani w inny sposób zwracać na siebie uwagi, a w stosunkach seksualnych powinna być bierna i uległa. Nic więc dziwnego, że zaatakowana kobieta przeważnie się nie broni – musi przecież przełamać nie tylko swój strach, ale i wpajany jej od dzieciństwa wzorzec określający dopuszczalne i niedopuszczalne zachowania się dla kobiety”.
Jeśli kobieta odbiega od wizerunku prawdziwej ofiary, wykorzystuje się to do przerzucania na nią odpowiedzialności za czyn, którego padła ofiarą.
W naszym przekonaniu przytoczony przez media fragment uzasadnienia wyroku, mówiący o tym, że dziewczyna nie krzyczała, gdy została napadnięta i zgwałcona, można rozumieć jako kierowanie się przez sąd wyżej opisanym stereotypem.
Głosy niektórych komentujących tę sprawę (celowo nie przytaczamy ich nazwisk ani nie cytujemy ich wypowiedzi), którzy podzielają opinię zawartą w uzasadnieniu sądu, w rzeczywistości utrwalają krzywdzący stereotyp „prawdziwej ofiary”, kulturę gwałtu oraz nieuprawnione poczucie zagrożenia fałszywymi oskarżeniami o gwałt. Wzmacniają także poczucie wstydu u osób, które przeżyły traumatyczne doświadczenie gwałtu (często jeszcze dodatkowo potęgujące się w kontakcie z organami ścigania i wymiaru sprawiedliwości).
Ta straszna sprawa każe nam przypomnieć, że w polskim prawie wciąż funkcjonuje definicja przestępstwa zgwałcenia, która wtórnie wiktymizuje osoby pokrzywdzone. Wbrew zaleceniom Konwencji antyprzemocowej, aby udowodnić gwałt ofiara musi wykazać, że do czynu karalnego doszło z użyciem przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, podczas gdy konwencja mówi, że za gwałt należy uznać zachowania seksualne, na które druga strona nie wyraża zgody.
Polska powinna jak najszybciej zmienić krzywdzącą definicję gwałtu