Na cellulit i tkankę tłuszczową Testujemy karboksyterpię
W poszukiwaniu idealnego rozwiązania na cellulitowy problem, załoga Miasta Kobiet jest skłonna do ogromnych poświęceń.
Bolało? To pierwsze pytanie, jakie usłyszałam, kiedy wróciłam do redakcji z Instytutu Bielenda po zabiegu karboksyterapii. Nie. Nie bolało! W każdym razie nie na tyle, by mnie zniechęcić do kolejnych zabiegów. A tych przede mną sporo, bowiem zalecana seria obejmuje ich dziesięć
Karboksyterapia jest powszechnie uznawana za najlepszą rzecz, jaką medycyna estetyczna wymyśliła do tej pory na cellulit. Ten, jak wiadomo, zaczyna się od zaburzeń krążenia, które prowadzą do nieprawidłowego metabolizmu, odkładania się toksyn w tkance tłuszczowej i rozrostu komórek tłuszczowych. W terapii antycellulitowej trzeba zatem to krążenie poprawić i przywrócić prawidłowy metabolizm. Tak działa karboksyterapia. W czasie zabiegu wprowadza się pod skórę dwutlenek węgla, pod wpływem którego następuje uwalnianie tlenu z krwi, rozszerzanie naczyń krwionośnych, a tym samym lepsze dotlenienie komórek i w efekcie poprawa metabolizmu. Karboksyterapia działa na cellulit zarówno w stadium początkowym, jak i bardziej zaawansowanym. Jest też skuteczna w walce z nadmiarem tkanki tłuszczowej – pod wpływem wstrzykiwania CO2 komórki tłuszczowe ulegają uszkodzeniu, a następnie łatwo są metabolizowane.
Zabieg zaczęłam od… obejrzenia urządzenia, słyszałam bowiem wcześniej wiele negatywnych informacji na temat karboksyterapii wykonywanej kompaktowymi aparatami w kształcie długopisu, które nie mają regulacji przepływu i podają zimny gaz powodujący bolesność. Na szczęście w Instytucie Bielenda karboksyterapia jest wykonywana nowoczesnym urządzeniem z podgrzewaniem gazu, mającym regulację parametrów przepływu, ciśnienia, a także wszystkie certyfikaty (również na butlę i podawany w trakcie zabiegu gaz). Z panią Kasią, kosmetolożką wykonującą karboksyterapię, ustaliłyśmy obszar zabiegowy – brzuch, uda i pośladki. Zapewniła mnie, że wykona zabieg tak, by zminimalizować dyskomfort (i słowa dotrzymała), i że tym, co będę głównie odczuwała, będzie uczucie rozpychania się gazu pod skórą.
Zabieg polega na wprowadzeniu pod skórę cienkiej igły, którą jest zakończona rurka doprowadzająca gaz z urządzenia. Wbicie igły jest niemal nieodczuwalne, dlatego zabieg nie wymaga znieczulenia, wyraźnie wyczuwalne jest natomiast rozchodzenie się gazu pod skórą, która lekko się nadyma. Nie jest to jednak bolesne, a jedynie… dziwne, tak jakby pod skórą rozlewała się woda. Zostałam uprzedzona, że czasem może się pojawić siniak. Rzeczywiście, mam po zabiegu dwa siniaki na brzuchu i dwa na nodze. To niewiele na łącznie ponad 60 ukłuć igłą (tyle ich mniej więcej naliczyłam). Nawet teraz, gdy piszę ten tekst, czuję się zaskoczona, że tak łatwo poszło.
Po zabiegu, dla wzmocnienia efektu, zrobiono mi jeszcze drenaż limfatyczny całego ciała urządzeniem Body Health. Ubrałam się do tego w specjalny kostium, a masaż wykonano próżniowo głowicą z zasysającymi skórę rolkami. Idea zabiegu jest taka, by jeszcze bardziej stymulować krążenie, ułatwić usuwanie toksyn i przyspieszyć rozpad komórek tłuszczowych.
Połączenie tych dwóch zabiegów sprawia, że czuję się spokojna o rezultaty całej terapii. O tym, jaki był efekt końcowy, napiszę w kolejnym numerze „Miasta Kobiet”, a już teraz efekty tego i wielu innych zabiegów można na bieżąco śledzić w portalu BeautyTest.pl.
Instytut Piękna Bielenda, Kraków, ul. Biskupia 4, tel. 12 633 05 75, www.instytut.bielenda.pl
Aneta Pondo
Daria 13 sierpnia, 2016
Po prostu kocham karboksyterapię. To zabieg po którym od razu widać rezultaty. Idziesz więc do lekarza i wiesz za co płacisz. Bardzo dobrze wykonują karboksyterapię szczególnie w klinice Dr Urszula Brumer Medycyna Młodości. Zabieg, oprócz tego, że likwiduje cellulit, może tez być zastosowany na zmarszczki i cienie pod oczami, zmarszczki pionowe na szyi i dekolcie oraz na podwójny podbródek. Jest więc maksymalnie uniwersalny.