Monday, October 7, 2024
Home / Ludzie  / Prawdziwe historie  / „Teściowa zaaranżowała zdradę mojego męża. Bezpłodność była według niej karą od Boga”

„Teściowa zaaranżowała zdradę mojego męża. Bezpłodność była według niej karą od Boga”

Prawdziwa historia

teściowa

Czy teściowa może zniszczyć małżeństwo? Fot. Adobe Stock

Teściowa zaaranżowała zdradę mojego męża. Nasze małżeństwo nie było idealne, ale bardzo się kochaliśmy. Przynajmniej tak myślałam. Kiedy wyszło na jaw, że nie mogę mieć dzieci, wszystko się skomplikowało. Potem moja teściowa weszła do gry z własnym planem. Jej zdaniem niepłodność była „karą Boską”

Cień, który mówi

Nie od razu zrozumiałam, że ślub z Markiem oznaczał też ślub z jego matką. Gdy się poznaliśmy, Marek często spędzał czas u mnie, dużo też wychodziliśmy z domu, więc obecność Teresy (mojej przyszłej teściowej), nie była tak dotkliwa. Potem jednak, Teresa zaczęła być obecna wszędzie. Dosłownie – wpadała do nas niemal codziennie, z obiadem albo siatkami pełnymi jedzenia. Zawsze czułam jej cień za plecami, tyle że cienie nie mówią, a ona kazała mi spowiadać się z każdego mojego kroku. Marek nie widział problemu, a ja? Na początku uznałam to zachowanie za troskę. Myślałam, że robi to z miłości do nas, że tak wygląda wsparcie od rodziny. Klasyczna ja, idiotka.

 

Polecamy:

„Zaczęło się od lovebombingu” – Prawdziwa historia

 

Dzieci nie będzie?

Po ślubie sprawy zaczęły się komplikować. Teresa nie tylko dyktowała, co powinniśmy jeść, ale zaczęła też kontrolować nasze życie w najdrobniejszych szczegółach. Nie mieliśmy dzieci, co było dla niej największym problemem.

Ja wiedziałam, że nie mogę mieć dzieci – dowiedziałam się o tym po ślubie, kiedy zaczęliśmy się starać, a miesiące mijały bez rezultatu. Marek chciał powiedzieć o tym swojej matce, ale prosiłam, by tego nie robił. Wiedziałam, że Teresa obróciłaby naszą sytuację w broń przeciwko mnie.

Nie chciałam tego – nie chciałam widzieć litości w jej oczach, nie chciałam słyszeć jej religijnych wywodów o „karze Boskiej”. Bo tak moja teściowa mówiła o parach bez dzieci – że kara Boska ich dotknęła. Na początku Marek mnie wspierał. Trzymaliśmy moją bezpłodność w tajemnicy. Ale z czasem, gdy Teresa zaczęła naciskać coraz mocniej, Marek nie wytrzymał. Pewnego dnia, kiedy wróciłam z pracy, powiedział mi, że wszystko jej wyznał. Zastygłam z kluczem w dłoni, a w głowie huczało mi tylko jedno słowo: zdrada. Zdradził mnie i naszą tajemnicę.

Kara Boska

Oczywiście, Teresa nie poprzestała na słowach wsparcia. Zamiast tego, zaczęła nakręcać Marka. „To nie jest twoja wina” – mówiła mu. „Bóg dał ci zdrowie, tobie należy się potomstwo.” Wkrótce Marek zaczął spędzać więcej czasu z matką, wracał do domu później i stawał się coraz bardziej obcy. Nie mogłam patrzeć, jak oddala się ode mnie. Jeszcze bardziej nie mogłam znieść tego, że Teresa traktowała moją niepłodność jak mój największy grzech.

„Powinniście spróbować innych sposobów” – rzuciła kiedyś, po którymś z obiadów, które „z łaski” przyniosła do naszego domu (bez zapowiedzi). Spojrzała wtedy na Marka, jakby chciała mu coś zasugerować. Zamarłam. Niby czego mamy spróbować?

„Mamusia” była przeciwna in-vitro, zresztą szansa że utrzymam ciążę była równa zeru. Każda taka konwersacja sprawiała mi przykrość. Nikt się mnie nie pytał, czy chciałbym mieć dzieci. Ciągle słyszałam tylko, że nie mieć ich mogę i że to bardzo źle. Przecież wiedziałam, że to źle. Marzyłam o założeniu rodziny, ale to się nie liczyło.

 

Zobacz także:

„Przyszedł na randkę z mamą”. Aplikacje randkowe bez cenzury – prawdziwe historie (część 9)

 

Nowy plan

Kilka tygodni później, Marek wrócił z wieczornej mszy – bo coraz częściej chodził do kościoła pod wpływem Teresy. Położył się obok mnie w łóżku i zaczął mówić o tym, że „Bóg nie dał nam dzieci, bo może to nie jest nasza droga”. Jego słowa zabrzmiały jak jakiś religijny frazes, który przyswoił od matki. Nie chciałam tego słuchać. A potem przyszła prawda. Dowiedziałam się, że Marek mnie zdradził. Zdradził z dziewczyną, którą Teresa mu „przedstawiła”. Kobieta ta była młodsza ode mnie, a przede wszystkim – była płodna. Teresa zaaranżowała to wszystko pod pozorem „pomocy” swojemu synowi w realizacji jego „prawdziwego powołania”. Tak to nazywała, jakby rodzina była czymś, co można załatwić w sposób najbardziej praktyczny, nawet za cenę zdrady. Dowiedziałam się o tym od wspólnej znajomej. Kiedy zapytałam Marka wprost, nawet nie zaprzeczył. „Może tak miało być” – usłyszałam. Potem przyznał, że ma zamiar spotykać się z tamtą kobietą i założyć z nią rodzinę.

Czyja to wina?

Moje małżeństwo rozpadło się w ciągu kilku tygodni. To, co zbudowaliśmy zniszczyła chora relacja Marka z jego matką. Teresa przestała mnie nachodzić gdy tylko dowiedziała się, że nie będziemy już razem z Markiem. Zastąpiła mnie inną kobietą, jakby nasze małżeństwo było dla niej umową, którą można zerwać, jeśli jedna ze stron nie spełnia „warunków”. I choć ból z powodu tej zdrady był ogromny, moje wkurzenie było dużo większe.

Okazało się, że lojalność męża wobec mnie zawsze była słabsza niż ślepa wiara w to, co mówiła Teresa. Nie mogłam uwierzyć, że ktoś tak łatwo pozwala, by inni kierowali jego życiem. Pierwsze miesiące broniłam Marka. Co prawda złożył papiery o rozwód, ale dalej wychodziłam z założenia, że cała ta historia miała miejsce z winy byłej już teściowej.

A potem zrozumiałam, że jakby mój mąż był normalny, to żadna teściowa, nawet tak demoniczna, nie zniszczyłaby naszego związku. Nie mogę powiedzieć, że z łatwością przeszłam przez rozwód.  Zostałam sama. 

TAGI

Na co dzień pasjonatka krakowskiego środowiska muzycznego, wokalistka i producentka. Dziennikarstwo ma we krwi, a jak zwykła mawiać, z genami nie wygrasz.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ