Teściowa z piekła rodem – postanowienia noworoczne i święte sakramenty
Prawdziwa historia
Postanowienia noworoczne piszą różne scenariusze. W przypadku Magdy okazało się, że nurt wydarzeń może doprowadzić w naprawdę dobre miejsce. Okazało się też, że nawet w dobrym miejscu, życie potrafi rzucić pod nogi kłody. Kłoda naszej dzisiejszej bohaterki miała na imię Grażyna.
Faktury i postanowienia
Rok 2025 miał być rokiem oszczędności. Po analizie konta, Magda zorientowała się, że przez grudniowe promocje, świąteczne prezenty i subskrypcje różnych aplikacji wydała więcej, niż chciała. Wśród tych zbędnych wydatków znalazła również aplikację randkową, na której nie była aktywna od miesięcy.
– Gdy zobaczyłam ostatnią opłaconą fakturę, doszłam do wniosku, że dość już tych randkowych eksperymentów – mówi Magda.
Mimo to postanowiła, że przejrzy po raz ostatni potencjalnych kandydatów zanim usunie konto – w końcu jakby nie patrzeć, subskrypcja już opłacona. Wtedy trafiła na prawnika Marcina i postanowiła dać sobie, a także aplikacji, jedną, ostatnią szansę. Do tej pory nie miała szczęścia w miłości – ostatni kawaler z którym się spotykała okradł ją i próbował otruć jej psa. Nic więc dziwnego, że podchodziła z rezerwą do mężczyzn. Magda miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
Polecamy:
„Na randki chodzę do seks klubów, są ekscytujące” – Czyli co robią swingersi
Czy to tylko w mojej głowie?
Pierwsze spotkanie z Marcinem przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Mężczyzna okazał się uroczy i inteligentny, a do tego nie dał Magdzie odczuć żadnej seksualnej presji, co było miłą odmianą od jej poprzednich randek. Było tak dobrze, że po godzinach rozmów, kieliszku wina i spacerze uliczkami w blasku świątecznych świateł, Magda zaczęła się poważnie zastanawiać, czy ona naprawdę zasługuje na kogoś takiego. Po powrocie do domu dziewczyna doszła do wniosku, że pewnie to wszystko jej się wydawało, a w rzeczywistości Marcin już nigdy się nie odezwie.
– Mam w zwyczaju myśleć zbyt dużo, więc zdążyłam już pogodzić się z myślą, że randka wcale nie była idealna, tylko to wino okazało się mocniejsze niż można się było spodziewać – śmieje się Magda.
Ale Marcin chciał kolejnego spotkania. A potem jeszcze jednego. Nie minęło kilka tygodni, a Magda z Marcinem zaczęli widywać się niemal codziennie.
– Nie spodziewałam się, że zamiast odinstalować aplikację i pogodzić się z porażką, poznam faceta, z którym faktycznie zbuduję jakąś relację. Niestety pierwsze schody pojawiły się w momencie, gdy poznałam jego rodzinę – dodaje Magda.
Teściowa z piekła rodem
Wszystko szło idealnie, do momentu gdy Marcin postanowił przedstawić Magdę swoim rodzicom. Wcześniej niewiele mówił o swojej mamie, Magda wiedziała tylko, że nie mają zbyt dobrej relacji.
– Marcin powiedział mi, że nie mówił dużo o swojej matce, bo jest… cóż, bardzo specyficzna – wspomina Magda. Wtedy zignorowała to ostrzeżenie i potraktowała słowa partnera jako nieistotny szczegół. Do czasu, aż przybyli na miejsce, a drzwi otworzyła… Grażyna. To nie była zwykła matka, to była sąsiadka Magdy sprzed lat.
Grażyna była pierwowzorem jej wyobrażenia teściowej z piekła rodem. Piastowała pozycję arcy wroga od czasu, gdy dwa lata wcześniej zwołała zebranie całej parafii, aby otwarcie skrytykować felieton Magdy, który ukazał się w miejscowej gazecie.
Tekst poruszał temat masowej rezygnacji ze ślubów kościelnych, a Grażyna próbowała namówić mieszkańców parafii na wykluczenie bogu ducha winnej Magdy ze społeczności w ramach kary za to „bluźnierstwo”. Mimo że zupełnie nie zależało jej na dostępie do kościoła, taka eskalacja poruszyła Magdę do żywego i od tamtej pory obie kobiety nie szczędziły sobie złośliwości przy każdej możliwej okazji. „Ty?!” – powiedziały jednocześnie, gdy ujrzały swoje oblicza po dwóch stronach progu. Cisza, która zapadła potem, była wręcz namacalna.
Zobacz także:
Święte sakramenty
Obiad zaczął się od niezręczności, która narastała z każdą minutą. Grażyna, znana z ostrych komentarzy i surowych zasad, początkowo milczała, ale w końcu nie wytrzymała. „Marcin, czyżbyś zapomniał, co zawsze mówiłam o kobietach, które krytykują święte sakramenty?” – rzuciła sucho. „Małżeństwo to poważna sprawa, a jeśli ktoś tego nie szanuje, to może nie szanować także innych zasad – ot, choćby w temacie cudzołożenia”. To była gruba przesada i Magda, mimo prób zachowania spokoju, nie mogła pozostać dłużna.
– Miałam sopel zamiast języka, ale nie mogłam okazać uległości w tej sytuacji.
Wycedziłam, że mam prawo do własnych przekonań, a to co napisałam, nazywa się felieton, a nie apel do wiernych – wspomina Magda. Marcin próbował za wszelką cenę załagodzić sytuację, ale Grażyna nie odpuszczała. Dolewała oliwy do ognia każdym swoim słowem, a Magda nabierała przekonania, że niedługo jej partner zostanie postawiony przed trudnym wyborem i prawdopodobnie, jak to zwykle bywa, weźmie stronę matki.
– Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, w pewnym momencie Marcin wstał i powiedział, że ani on, ani kobieta którą kocha, nie będą brali udziału w Grażyńskiej nagonce.
To był pierwszy raz w moim życiu, kiedy mój partner naprawdę się za mną wstawił. Po tych słowach, gdy moja przyszła teściowa nie zmiękła, po prostu wziął w jedną rękę mój płaszcz, w drugą moje ramię i wyszliśmy. Wiedziałam, że minie sporo czasu, zanim uda nam się poukładać rodzinne relacje. Ale cieszyłam się, że wreszcie znalazłam prawdziwe oparcie – opowiada Magda.
Nie przegap:
„Porada od bezdomnego i … ucieczka z kraju – tak spędziłam sylwestra”