Teppanyaki – japońska droga do kulinarnego raju
Hugo ma 30 lat, przyjechał do Krakowa z Szanghaju i nie mówi po polsku (z wyjątkiem „dzień dobry”, „dziękuję” i „smacznego”). Nie musi. Przemawia do zmysłów, przyrządzając najlepsze w Polsce teppanyaki.

Teppanyaki - japońska droga do kulinarnego / fot. Tao by Zen
Hugo ma 30 lat, przyjechał do Krakowa z Szanghaju i nie mówi po polsku (z wyjątkiem „dzień dobry”, „dziękuję” i „smacznego”). Nie musi. Przemawia do zmysłów, przyrządzając najlepsze w Polsce teppanyaki.
Listopadowe popołudnie w nowej restauracji azjatyckiej TAO by Zen u podgórskiego wylotu kładki Bernatka. Siadam przy półokrągłym blacie otaczającym płytę, która za chwilę nagrzeje się do ponad 500°C. Hugo, mistrz ceremonii, staje po drugiej stronie, uśmiecha się i zaczyna kulinarne przedstawienie. W jego rękach śmigają noże i łopatki, które w ekspresowym tempie siekają i mieszają produkty. Po chwili w miseczce przede mną ląduje ryż z warzywami, a Hugo wykłada na płytę plastry halibuta, łososia i tofu. Po nich będzie smażył małże św. Jakuba, małże nowozelandzkie i krewetki, przyrządzając jednocześnie apetyczne sosy. I jeszcze warzywa, które swoją kruchością i wydobytym naturalnym smakiem powaliły mnie na kolana. Wszystko z niezwykłą wprawą i finezją, która czyni z przyrządzania potraw fascynujący spektakl, zakończony w okolicach deseru widowiskowym płomieniem, buchającym na półtora metra.
Ale nie tylko o efekty wizualne tu chodzi. Jak mi wyjaśnił Tomasz Dereń, właściciel restauracji TAO, teppanyaki to dalekowschodnia sztuka przyrządzania posiłków na gorącym stole zwanym teppan. Sztuka ta z Japonii rozprzestrzeniła się na inne kraje Azji, szczególnie Chiny i Tajlandię. Płyta ze specjalnego stopu stali o grubości 8 cm utworzona jest z kilkunastu warstw. Gęsto rozmieszczone palniki ogrzewają jej główną część do temperatury ponad 500°C. Im wyższa temperatura, tym bardziej wartościowy posiłek. Dzięki skróceniu czasu smażenia do minimum produkty nie tracą nic ze swojej wartości, stają się soczyste i kruche.
Teppanyaki to dla mnie kwintesencja zdrowego jedzenia. Gotowanie odbywało się na moich oczach, produkty były świeże, nieprzetworzone, ich obróbka błyskawiczna. Zachwyciło mnie, że używając jedynie pieprzu, soli, oliwy i sosu sojowego, Hugo wydobył z nich tak wyjątkowy smak. Poczułam się, jakbym po raz pierwszy doświadczyła prawdziwego smaku poszczególnych składników. Brokuły, które najczęściej dostaję w postaci zielonej papki, tu okazały się wyrafinowanie chrupkie, jasnozielone, przepyszne. Małże św. Jakuba z maślanym sosem były jak droga do raju. A banan z gałką lodów zajął najwyższe miejsce w hierarchii moich deserów. Gdybym miała pod ręką Hugo i jego teppan, jadłabym teppanyaki codziennie!
Aneta Pondo
PS W restauracji TAO jadłam teppanyaki z zestawu wegetariańskiego i morskiego. Jest też zestaw dla mięsożernych (z kurczakiem piers, skrzydełka, kaczką i schabem i polędwica wolowa).
PSS Oprócz teppanyaki odkryłam w restauracji TAO jeszcze jeden hit – makaron schirataki, otrzymywany z korzenia rośliny konjac. To będzie przebój najbliższych miesięcy, a może lat, bo – chociaż trudno w to uwierzyć – ma ZERO kalorii. Lunch składający się z makaronu schirataki z jakimkolwiek sosem warzywnym stanie się według mnie marzeniem każdej kobiety dbającej o linię.
TAO by Zen, ul. Józefińska 4, Kraków, tel. 725 880 304l, www.zensushi.pl