Tanya Valko – ” Z życia czerpię pełnymi garściami…”
Tanya Valko to tylko pseudonim. Pod nim kryje się Polka, pisarka, a z wykształcenia arabistka i orientalistka. A przede wszystkim kobieta. O tym też z nią rozmawiam – o odmiennej kulturze, w której żyje od

Tanya Valko / fot. /www.tanyavalko.pl
Tanya Valko to tylko pseudonim. Pod nim kryje się Polka, pisarka, a z wykształcenia arabistka i orientalistka. A przede wszystkim kobieta. O tym też z nią rozmawiam – o odmiennej kulturze, w której żyje od paru ładnych lat i o pozostaniu w tym wszystkim kobietą.
Miasto Kobiet: Czy ma Pani swoje określone miejsce na ziemi?
Nie za bardzo. Tak cały czas zastanawiamy się z mężem, gdzie osiądziemy, ale to jeszcze do końca nie zostało powiedziane..
Miasto Kobiet: Wyjechała Pani z Polski już jakiś czas temu…
Tak, w zasadzie od 1984 rokujeżdżę do krajów arabskich. Początkowo jeździłam tylko na rok, dwa i potem wracałam, było to jeszcze w czasie studiów. Później zmieniło się to w dłuższe wyjazdy.
Miasto Kobiet: To było zetknięcie się z zupełnie odmienną kulturą, stylem życia.
Na pewno, choć byłam już przygotowana do tego, bowiem jestem arabistką, orientalistką. Dużo czytałam. Ale to, co w książkach, to jest coś zupełnie innego. Szczególnie w latach 80., 90., kraje arabskie były bardzo orientalne, różnica kulturowa była niesamowita. Aktualnie mamy taką globalizację, że nawet oglądając reklamy w telewizji w Arabii Saudyjskiej widzi się taką samą promocję produktu, jednak w całkiem innym opakowaniu. Może śmieszyć nas, kiedy widzimy reklamę Domestosa, gdzie występuje kobieta w abai, ma ten sam tembr głosu, ta sama melodia w tle…
Miasto Kobiet: Czyli zetknięcie się tych kultur tworzy czasem efekt komiczny?
No my się z tego śmiejemy. To jest to samo, nic komicznego. Po prostu inny język, inne stroje.
Miasto Kobiet: W „Arabskiej żonie” napisała Pani, że „ponoć jak pokocha się ten kraj, to już nie ma się ochoty z niego wyjechać, nigdy”. Ponoć?
Zdarza się. Na mojej długiej drodze libijskiej, tam spędziłam prawie 15 lat, spotykałam kobiety, które wiązały się z Libijczykami, tam założyły gniazda i zostały. Ale ludzie wyjeżdżają też do, według nas, „dzikich krajów”, osiadają tam, nie tworzą mieszanych małżeństw, tam żyją i są szczęśliwi. Nawet w takiej Arabii Saudyjskiej, ortodoksyjnej, stuprocentowo muzułmańskiej znam ludzi, chrześcijan, którzy mieszkają tam po 20 lat! I nie myślą o powrocie.
Miasto Kobiet: Czy zmieniła się Pani filozofia życiowa, podejście do rzeczywistości. Wyjechała Pani stąd w czasach komuny..
Moje nastawienie do systemu, komunizmu na pewno się niezmieniło. Zawsze byłam anty, tak jak i cała moja rodzina. Zmieniło się natomiast postrzeganie świata. A przede wszystkim dieta, a na tym na pewno zyskało moje zdrowie. Zjadaliśmy o wiele więcej warzyw, owoców. A jeśli mięsa – to białego albo ryb. Poza tym zrodziła się we mnie akceptacja innej kultury. My, Polacy, nie chcę nikogo obrazić oczywiście, mamy trochę klapki na oczach. Dla nas coś jest albo czarne albo białe. W dalszym ciągu spostrzegam tu ogromny rasizm… Jak wyjeżdża się do obcego z kraju, współpracuje się z ludźmi o różnych kolorach skóry, to nie można ich lekceważyć. Trzeba w tych odmiennych społecznościach po prostu odnaleźć człowieka.
Miasto Kobiet: Czy może Pani śmiało powiedzieć „jestem kobietą, żyję pełnią życia”?
Tak, więcej niż pełnią. Ja dość szybko żyję. Mam okresy takiego względnego spokoju. Ale nawet jeśli pracuję nad jakąś książką, to u mnie wszystko jest „na wariata”. Jak mam jakiś plan, wizję książki, potrafię nad tym spędzać 14, 16 godzin dziennie. Oczywiście mam jakieś obowiązki rodzinne, ugotować obiad, ogarnąć dom. Jak jeszcze mieszkały z nami dzieci, to była inna historia. Zawsze poświęcam się w pełni. Jak idziemy z mężem na zabawę tańczącą, to nie schodzę w ogóle z parkietu. Z życia czerpię pełnymi garściami.
Miasto Kobiet: Pisze Pani pod pseudonimem…
Zawsze staram się to wytłumaczyć humorystycznie. Mam dwa długie imiona i bardzo polskie nazwisko, zupełnie nie do wymówienia dla cudzoziemca. A tak naprawdę, to poruszam tematy dość drastyczne, poważne i nie zawsze może to być akceptowane przez obywateli danych krajów. „Arabska księżniczka” to jest takie moje osobiste rozliczenie z Arabią Saudyjską. Nie można powiedzieć, że ja krytykuję prawo szariatu. Ja wytykam te punkty, które mnie rażą i które trzeba by jakoś zmienić. Tam żyjąc nie miałamprawa tego krytykować. Kiedy przyjechałam, musiałam nosić abaję, uparłam się na niezakrywanie głowy, jestem zresztą dość krótko ostrzyżona, chustę przywiązywałam do torby.
Miasto Kobiet: A spotkała się Pani z niemiłymi sytuacjami, atakami ze strony, np. wyjątkowo ortodoksyjnych kobiet?
Nie ze strony kobiet. Miałam nieprzyjemne sytuacje związane z policją obyczajową, muttawą. Ale kobiety tych policjantów nie cierpią, dlatego że to one głównie są przez nich prześladowane. Była taka sytuacja w restauracji, gdzie siedziałam z mężem i córką. Muttawa rzucił się, chciał żebym zasłoniła głowę. Oczywiście nie zwracał się do mnie (bo ja nie istnieję, jestem podgatunkiem), a do mojego męża. To było w takim dużym centrum handlowym. Kupiłam sobie wtedy taki duży kapelusz, założyłam go więc, filuternie przekręciłam na jedno oko, a temu policjantowi ewidentnie argument wypadł z ręki, strasznie się wściekł. Rozglądał się dookoła, a Saudyjki, co wokół siedziały w tych abajach miały z niego jeden wielki ubaw, tak się cieszyły z jego porażki.
Miasto Kobiet: Czyli istnieje coś takiego, jak solidarność kobieca?
No na pewno, solidarność jajników jest bardzo ważna (śmiech).
Miasto Kobiet: A są jakieś organizacje zrzeszające kobiety?
Oczywiście. Teraz dużym ułatwieniem jest Internet. Np. w Arabii Saudyjskiej kobieta w zasadzie ma niewiele praw, ale jedna z najbogatszych kobiet na świecie to jest właśnie Saudyjka. Te kobiety mogą inwestować na giełdzie on-line, studiują za granicą, bo tą drogą wiedzie ich emancypacja, zajmują stanowiska bankierów, prawniczek, nauczycielek, lekarek w wydziałach dla kobiet. Słynna akcja, opisana w „Arabskiej księżniczce”, autentyczna zresztą, z 17 czerwca 2011 roku. Saudyjki nie mają prawa prowadzić samochodu. Wiele kobiet wyjechało autami na ulicę. To wszystko zorganizowane było przez Internet. Są też organizacje feministyczne, walczące choćby o prawo do głosowania w wyborach. Arabia Saudyjska jest wyjątkiem. W innych krajach muzułmańskich jak Kuwejt, Bahrajn, Katar, czy chociażby Liban – tam też obowiązuje prawo szariatu. Ale te niektóre ortodoksyjne, a przestarzałe już bardzo zasady nie są przestrzegane.
Miasto Kobiet: Poznała Pani te kobiety osobiście?
Opisałam je choćby w „Arabskiej księżniczce”. Poznawałam te kobiety – wyzwolone, wykształcone, także kobiety z wyższych sfer. Księżniczki, które zachowywały się zupełnie jak zwykłe kobiety, absolutnie nie obnosiły się ze swoim bogactwem, nie obwieszały się brylantami. Normalne, fajne babki! W Arabii Saudyjskiej nie ma kin, teatrów. Ci, których na to stać, montują sobie kina domowe.. Jeśli chciałaby pani wejść do Starbucksa, od frontu, tonie da rady, bo to część tylko „dla orłów”. A z drugiej strony istnieją restauracje, z wydzielonymi ‘family section’, gdzie kobiety mogą zjeść w towarzystwie rodziny lub koleżanek osobne części, zasłonięte, z przyciemnionymi szybami. Kobieta, jak zechce się napić, czy coś zjeść, musi podnieść zasłonę, a wtedy jakiś obcy mężczyzna może ujrzeć jej twarz. To niedopuszczalne. I to jest to ścieranie się z ortodoksją, tradycjonalizmem…
Miasto Kobiet: Czy często można się zetknąć z takimi mieszanymi związkami, np. polsko-arabskimi? Co my takiego widzimy w tych mężczyznach?
To jest ten typ urody, w niektórych krajach arabskich przypominający Włochów, Greków, Hiszpanów. Bruneci, śniada karnacja, zgrabne nosy. Oczy! Które płoną jakimś dzikim pożądaniem. Oni są poza tym szarmanccy. Jeśli chcą zdobyć kobietę, potrafią adorować. Gdy zagną parol na jakąś dziewczynę, a ta nie jest chętna, to musi się naprawdę nagimnastykować, aby się od takiego mężczyzny uwolnić. I wracam do tych schematów i klapek na oczach. Stereotypów złego męża Araba. To nie jest reguła. Ja znam wiele mieszanych małżeństw, z trzydziestoletnim nieraz stażem, naprawdę przeszczęśliwych.
Miasto Kobiet: W księgarniach ukazuje się „Arabska księżniczka”. Pojawiają się kolejne koncepcje?
Tę sagę zakończyłam, aczkolwiek nie mówię „nie”. Do arabskich tematów na pewno powrócę, to jest w końcu mój żywioł. W sierpniu ukaże się kolejna książka„Zrób mnie młodszą, zrób mnie piękną”, tym razem o Polkach,kobietach dojrzałych, które koniecznie chcą zatrzymać czas. Moje cztery bohaterki z tym się właśnie zmagają Teraz operacje plastyczne, korekta kosmetyczna, różnego rodzaju diety są bardzo w modzie.. Ale przedstawię też młodą dziewczynę, która przed ślubem chce sobie zoperować nos, a jej przyszła teściowa będzie ja w tym bardzo wspierać. Bo jeśli coś jest naszym kompleksem, to czemu nie mamy tego naprawić?
Zabieram się też za sagę azjatycką. Ponieważ mieszkam teraz w Indonezji i ta częśćAzji dla mnie, orientalistki, nie jest znowu taka odległa. Panuje tamzupełnie inny islam, animistyczny, bardziej łagodny, dostosowanydo natury azjatyckiej, takiej pogodnej, radosnej. Ale to za rok.
Rozmawiała: Ewelina Wasilewska