Wdzięk i seksapil… na rurze

Z czym się kojarzy taniec na rurze? Kluby nocne, panie lekkich obyczajów i banknoty wpychane do staników, ale coraz częściej pole dance to także alternatywa dla tradycyjnego fitnessu. Dziennikarka magazynu Miasto Kobiet testuje taniec na rurze

Chcesz poznać opinie o tańcu na rurze? Pole dance to alternatywa dla tradycyjnego fitnessu i siłowni. Specjalnie dla naszych czytelniczek z Krakowa, magazynu Miasto Kobiet testuje taniec na rurze w New York

Z czym się kojarzy taniec na rurze? Wiadomo: kluby nocne, panie lekkich obyczajów i banknoty wpychane im do staników. Tymczasem pole dance dla coraz większej liczby pań (i to wcale nie tych nadto frywolnych) oznacza po prostu alternatywę dla tradycyjnego fitnessu. Zajęcia przy rurze pozwalają rzeźbić ciało, spalać zbędne kalorie, a od aerobiku są po prostu… ciekawsze.

Kiedy mówię komuś: „Zapisałam się na pole dance”, ten najpierw wybucha śmiechem, potem robi wielkie oczy, a na końcu pyta: „Ale… serio?”. No, serio. I to wcale nie oznacza, że mam zamiar dorabiać nocami w klubach dla panów. Podobnie jak pozostałe kursantki, bo na zajęcia chodzi w sumie sześć dziewczyn. Tajną wiedzę przekazuje nam Magda, atrakcyjna blondynka o najsympatyczniejszym uśmiechu w Krakowie.
Najpierw musimy się porządnie rozgrzać. Bo taniec na rurze to, wbrew pozorom, ogromny wysiłek. Przed zajęciami podejrzewałam, że będę mieć problemy z koordynacją ruchową albo elastycznością, tymczasem okazało się, że ćwiczenia wymagają przede wszystkim… siły. Po pierwszych zajęciach ręce (bo to one są najbardziej eksploatowaną częścią ciała) bolały mnie przez dobrych kilka dni. Po rozgrzewce czas na ćwiczenia w rytm energetycznej muzyki. Zaczynamy od „crazy frog”, czyli podciągania się rękami na rurze i skakania w żabi sposób. Potem „balerina”, czyli odgięcie ciała przy jednoczesnym zahaczeniu nogą o rurę. Takie ćwiczenia z pozoru wydają się śmieszne, ale przydają się do bardziej skomplikowanych figur. Tych zresztą Magda również nie odpuści. – Coś wam to nie wyszło – śmieje się serdecznie, po czym podchodzi do każdej kursantki i koryguje błędy. Na koniec godzinnych zajęć ćwiczymy układ choreograficzny. Tak żeby – skoro już coś potrafimy – było się czym pochwalić.
Ale pole dance to nie tylko skomplikowane figury. Magda uczy nas również gracji i seksapilu. Nie tylko sam zjazd na rurze ma być efektowny – podnieść się z podłogi musimy w sposób równie atrakcyjny. I nie ma mowy o minach wyrażających ból czy wysiłek. Chodzimy tu po to, aby się cieszyć. Mamy więc to okazywać. Bo nie od dziś wiadomo, że wysiłek fizyczny nie tylko pomaga zachować szczupłą sylwetkę i dobre zdrowie, ale i pobudza organizm do produkcji endorfin – hormonów szczęścia. Wychodząc z godzinnych zajęć tańca na rurze, jesteśmy zmęczone, ale tryskamy dobrym humorem. Korzystamy więc z wszystkich zalet tradycyjnych form fitnessu. Te jednak niektórym mogły się już przejeść. Taniec na rurze z jego skomplikowanymi figurami i – co tu ukrywać – atrakcyjnością wizualną jest po prostu o niebo ciekawszy. I mimo że żadna kursantka raczej nie zamierza wiązać z nim przyszłości, to nie zaszkodzi umieć seksownie wyginać ciało. Nawet jeśli miałaby się tym popisywać tylko przed własnym mężem.

Maria Mazurek

New York, KRAKÓW, os. Dywizjonu 303 19c, tel. 12 641 10 42, www.newyork-krakow.pl
Pole dance, 1 wejście 40 zł, 4 – 145 zł, 8 – 250 zł