Opowiadanie dla dorosłych: One night stand w Tajlandii!
Zasady są proste: dziś się bawimy, a jutro zapominamy. Jeśli na nie przystaniesz, szalona Tajlandia da ci wiele w zamian. Gotowa do gry?

Zasady są proste: dziś się bawimy, a jutro zapominamy. Jeśli na nie przystaniesz, szalona Tajlandia da ci wiele w zamian. Gotowa do gry? / fot. Vitaly Sacred / Unsplash
Wstępujemy do kolejnego baru. Coraz mniej rozmawiamy ze sobą, bardziej zajęte jesteśmy już tym co dzieje się wokoło. Eliza zaczepia blondynów, brunetów, groźnie wyglądających panów z tatuażami i niewinnych nastolatków, którzy przyjechali tu pewnie szukać swoich debiutanckich seksualnych przygód. Wraz z upływem nocy, wraz z każdym kolejnym drinkiem impreza staje się coraz bardziej dzika. Widzę dziewczyny pląsające zachęcająco tuz przed popijającymi drinki przy barze mężczyznami. Wszystkie ciemniejsze zaułki zajęte są przez całujące się pary. Nikt nie przyjechał leżeć tu pod palmami, lecz zasmakować tego szalonego nocnego życia, które oferuje ta egzotyczna część świata. Eliza uwalnia się z męskich ramion i pojawia się u mojego boku.
Dziś to już chyba ostatni przystanek, jestem już zbyt pijana by ruszać dalej. Poza tym miło tu dla oka!
– głośna muzyka zagłusza jej śmiech Jeszcze tylko łyk dla kurażu i zaczynam uśmiechać się zalotnie do wysokiego bruneta stojącego obok. Nie mija chwila a tańczymy razem na parkiecie. Dopada mnie niewytłumaczalna forma zapomnienia bo oplatam mu szyje rękami, szepcze sprośności do ucha, a na koniec muskam je delikatnie swoimi wargami. Eliza znowu gdzieś znika, ale tej nocy znikam i ja. O poranku zjawiamy się w hotelu w tym samym czasie.
Hej, ty mała ladacznico! –Eliza zagaduje mnie żartobliwie w holu hotelowym. Założę się, że miałaś ciekawą noc. Ja też się nieźle ubawiłam! Cóż…– mogłabym przysiąc, że oblewam się rumieńcem. Na co ona gwałtownie szczypie mnie w tyłek mówiąc:
Nie ma się czego wstydzić, to zwykły one night stand! Witamy w Tajlandii!
Bo czar działa do świtu
W drodze na śniadanie mijamy młode dziewczęta odziane w kuse spódniczki i pończochy, zaczepiające każdego mijającego je mężczyznę. Jest 10 rano, na Boga, czy one kiedykolwiek śpią? Elizy zdaje się to nie ruszać, bardziej zainteresowana jest wyborem miejsca gdzie wypije swojego uzdrowicielskiego Changa. Na ulicy wciąż jeszcze widać ofiary ostatniej imprezy, tych, którym się nie powiodło i przysnęli w knajpie, ewentualnie na chodniku, ale też zdobywców odprowadzających dumnie swe kochanki do hoteli po wspólnej, upojnej nocy. Moja towarzyszka bierze łyk piwa i doznaje cudownego ozdrowienia.
Mówiłam ci, ze będzie świetnie! Gdy przyjechałam tu po raz pierwszy też byłam tak wystraszona jak ty. A potem, odkryłam swoje inne ja, bezpruderyjne, robiące dokładnie to na co mam ochotę. I odwiedzam to miejsce, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Bawię się w najlepsze , a potem wracam do codzienności i gram swoje życiowe role. Pełna nowej energii, ekscytujących przeżyć, bez nadziei, złudzeń i rozczarowań. Żadnych obietnic, telefonów, maili. Najgorsze co możesz tu zrobić to się zakochać!
Jej wypowiedź ma tak beztroski, wakacyjny ton. Całe miasto zdaje się przytakiwać jej filozofii, jeszcze wieczór wcześniej ludzie mijali się wymieniając zachęcające spojrzenia, dziś jednak wszystkie te historie wyblakły wraz z blaskiem wschodzącego słońca i nikomu specjalnie to nie przeszkadza. Wszyscy zaczynają dzień spragnieni kolejnych przygód, pytając siebie samych, co zaskakującego wydarzy się tej nocy.
Obiecuję ci, że przed nami kolejna dzika frajda.
– Eliza wyrywa mnie z rozmyślań. Z finałem, ma się rozumieć! – posyła mi kolejny figlarny uśmiech po czym wciąga na nos okulary przeciwsłoneczne.
A.D.