Szukam sponsora…
Dla jednych głupota i naiwność. Dla innych… konieczność? Poznaj kobiety, które szukają sponsora
Zdrowa, inteligentna, sympatyczna i atrakcyjna 25-latka z Warszawy szuka partnera do spotkań sponsorowanych – dla jednych głupota i naiwność. Dla innych… konieczność. Co zmusza kobiety do sponsoringu?
Kobieta, pulchna, 170cm/85kg, biust 3. Szukam konkretnego sponsora w wieku 35-45 lat. Kulturalnego, zdecydowanego, dbającego o higienę, dyskretnego.
– coraz więcej takich ogłoszeń pojawia się w internecie. Statystyki przeprowadzane na polskich uczelniach dowodzą, że jedna na dziesięć studentek utrzymuje się lub utrzymywała się przez sponsoring. Sprawa młodych kobiet, które za pieniądze lub drogie prezenty oddają swoje ciało, pierwszy raz ujrzała światło dzienne w głośnym filmie Małgorzaty Szumowskiej „Sponsoring”. Czy tylko studentki dorabiają w taki sposób? Jak się z tym czują? O czym myślą? Co planują? Czego oczekują od nich sponsorzy?
Dlaczego dziewczyny szukają sponsora?
Ola, 22, Katowice:
– Jestem młodą studentką, bardzo atrakcyjną – podobno. Pochodzę z małego miasteczka, gdzie każdy każdego zna. Rodzice dobrze zarabiają, jednak ja szybko chciałam się usamodzielnić i zacząć życie na własny rachunek. Zdecydowałam się na sponsoring w dość kiepskim momencie swojego życia, z pobudek oczywiście finansowych. Chciałam zamieszkać sama. Jednak trudno pogodzić pracę ze studiami – właściwie jedno wyklucza drugie. Może trochę z próżności i świadomości swojej urody zdecydowałam się na ten krok. Kusiła „szybka i łatwa kasa”. Nie spotykam się z mężczyznami przed 40. Facet musi być dobrze wychowany, z nienagannymi manierami, kulturalny, szarmancki, potrafiący zadbać o kobietę – żaden prostak. Miałam już dwóch sponsorów stałych. Każdego średnio 8 miesięcy. Spotykamy się 4 razy w miesiącu, w hotelu lub u niego. Nie są to spotkania nastawione typowo na wymianę tzn. ja daję mu swoje ciało, on mi gotówkę i „cześć, do następnego”. To są spotkania z klasą, a sponsoring jest tylko cichym dodatkiem. Ci mężczyźni są już spełnieni zawodowo, na wysokich pozycjach, posiadają firmy o zasięgu międzynarodowym. Ja poza seksem daję im również wsparcie, potrafię ich wysłuchać, mogą się przy mnie odprężyć, porozmawiać, pośmiać – typowo kumpelska relacja, tylko za pieniądze. Gotówka przekazywana jest na początku spotkania – dyskretnie, w kopercie, do torebki lub płaszcza. Nie mówię im o sobie. Wiedzą tylko jak mam na imię, co robię na co dzień. Jak się czuję z tym co robię? Może jest to uznawane za brak godności, jednak ja tego tak nie traktuję. To nie jest prostytucja. Dostaję pieniądze za czas, który im poświęcam, szacunek, możliwość oderwania się od ich nudnej, biurowej rzeczywistości. Jestem ich odskocznią. Dzięki temu jestem w stanie spełniać swe marzenia, realizować się na wielu płaszczyznach. Nie zdecydowałam się na ten krok, żeby mieć dobre ubrania czy kosmetyki. Ja te pieniądze inwestuję w swoją przyszłość. Nikt nie ma prawa oceniać dziewczyn, które się na to decydują. Każdą kierują inne pobudki lub intencje. Wiele z nich zarabia w ten sposób np. na lekarstwa dla schorowanych rodziców, rehabilitację, pobyty w szpitalach. Każda ma swoją moralność. Mój kręgosłup moralny złamał się dość dawno, dlatego patrzę na wszystko zimnym okiem, bez emocji. Dopóki nie weszłam w ten świat, nie zdawałam sobie sprawy jak wielki ma on zasięg.
Kaśka, 25 lat, Malbork:
– W życiu lekko nie miałam, swoje przeszłam, ale też wiele przepracowałam z terapeutami. To już za mną. Wychowywałam się sama i wciąż zastanawiam się, w jaki sposób uniknęłam np. nałogów lub toksycznych związków. Jak na razie nie powtarzam schematu moich rodziców – na szczęście. Pracuję „na siebie” od 16. roku życia (nie ukończyłam szkoły średniej, nie mam matury). Mimo to zawsze była to praca „porządna”, czyli społecznie akceptowalna – w sklepie spożywczym, księgarni, agencji reklamowej, a od kilku lat to, w czym się najbardziej odnajduję czyli…opieka nad dziećmi. Od jakiegoś czasu próbuję stanąć porządnie na własnych nogach – chcę zrobić kurs z refleksoterapii, energoterapii oraz dogoterapii. Wszystko kosztuje, a wsparcia w rodzinie nie mam. Chciałabym również wyremontować sypiące mi się na głowę mieszkanie. Przydałoby się jeszcze coś do gara włożyć. Nie jestem konsumpcjonistką. Nie mam potrzeby posiadania rzeczy. Meble, które mam w domu dostałam za darmo albo znalazłam przy śmietniku. Z pracy niani spokojnie sobie żyję, jednak nie aż tak, by odłożyć na gruntowny remont czy kursy doszkalające. I tak zrodził się ten pomysł – poszukałam, poczytałam, dałam własne ogłoszenie. Nigdy nie wchodziłam w takie układy, jestem nowicjuszką, nieco przestraszoną, niepewną i nader ostrożną. Do tej pory chodziłam do łóżka tylko z miłości. Zgłaszają się różni mężczyźni, ale póki nie poznam takiego, z którym pójście do łóżka nie będzie męczarnią, a czymś przyjemnym – nie zrobię nic wbrew sobie, choćby nie wiem, jaką kasę mi proponowano. Kolejnym aspektem obok kwestii finansowej, jest moje wysokie, nieokiełznane i męczące libido. W tej chwili (mimo braku partnera) biorę pigułki antykoncepcyjne, które pozwalają mi normalnie funkcjonować, bo owe libido nieco osłabiają. Kiedy ich nie biorę – masakra. Nie ukrywam, że chęć przygody, przeżycia czegoś nowego też mnie do takiej decyzji zmotywowało. Ale to chęć zarobku jest głównym motorem. Lubię seks, to czemu na tym nie zarobić? Chociaż zaznaczam w ogłoszeniu, że interesuje mnie układ przyjacielski, oparty nie tylko na ekscesach łóżkowych. Można to nazwać prostytucją, chociaż chyba wolałabym się nie porównywać do lasek z agencji. One nie mają wyboru – po prostu przychodzi klient, wybiera dziewczynę, idzie z nią do pokoju. Ja chcę być na wyłączność i żeby facet też był na wyłączność (w granicach możliwości oczywiście). Jeśli to mi się nie spodoba, nie będę się w to dalej ładować. Nigdy nie zrobię nic przeciwko samej sobie.
Czytaj też: Sprzedam dziewictwo
Aga, 32 lata, Wrocław:
– Jestem samotną matką 2-letniego chłopczyka. Skończyłam studia z językiem, mam dobre referencje – pracowałam wiele lat dla pewniej firmy jako główny manager. Jednak teraz, kiedy chcę wrócić do pracy, nie jest łatwo. W naszym kraju, matka z małym dzieckiem jest przekleństwem dla pracodawcy. W zeszłym roku podjęłam pracę w firmie obcokrajowca, który nie wypłacał mi wynagrodzenia – jest mi winien prawie 5 tys. Zniknął, ogłosił bankructwo, a ja zostałam z dzieckiem i długiem. Musiałam za coś żyć. Najwięcej odpowiedzi, gdy szukałam normalnej pracy, dostałam z portalu Gumtree.pl. Tam panowie proponowali mi bycie osobistą asystentką za 6 tys. miesięcznie, ale też spotkania jednorazowe za 300 – 700 zł. Ja potrafię sobie wiele odmówić, ale dziecku jest trudniej – szczególnie gdy brakuje mu spodni czy butów. Stanę na głowie, żeby miało dobrze. Nawet takim kosztem – niestety (bo wcale nie jestem z tego dumna). Dziecko nie dostało się do państwowego żłobka, a koszt prywatnego wynosi ok. 1200zł. Ja nie jestem zmanierowana, nie używam firmowych kosmetyków, nie noszę ubrań z metkami – jestem zwyczajną kobietą, która chce zapewnić swojemu dziecku normalne życie i zaspokoić jego podstawowe potrzeby. Nie szukam pracy za nie wiadomo jakie wynagrodzenie – 2 tys. miesięcznie w zupełności by mi wystarczyły.
Może zainteresuje cię również: NimfoMatka. Czy nimfomanka może być dobrą matką?
Kto decyduje się na sponsoring kobiet?
Szymon, 20 lat, Łódź:
– Wszystko zaczęło się od problemów w szkole. Zostałem wyrzucony w drugiej klasie technikum. Potem ojciec stracił pracę i nie wytrzymał tego psychicznie – powiesił się. Zacząłem szukać pracy, ale nie mogłem znaleźć. Na utrzymaniu mam jeszcze młodszego brata – to dlatego wpadłem na pomysł, żeby dodać ogłoszenie. Jednak to nic nie daje. Zero zainteresowania. Ale ciągle mam nadzieję.
Jak się okazuje, sponsoring jest zjawiskiem wciąż jeszcze mało znanym w opinii publicznej, ale bardzo popularnym wśród kobiet w każdym wieku, a nierzadko także u mężczyzn. Najczęstszymi pobudkami do wystawienia takiego ogłoszenia są problemy finansowe, niezaspokojone libido lub zwykła ciekawość. Czego oczekują od nich sponsorzy?
Marek, 37 lat, Poznań:
– Interesuje mnie stała przyjaźń erotyczna z atrakcyjną kobietą. Proponuję regularne spotkania u mnie (rozmowa, jakiś drink, seks), najlepiej 2-3 razy w tygodniu, 500 zł za trzy godziny. Mam żonę i dwie córki – wszystkie są w Szczecinie, tutaj jestem sam. Nie chodzę po agencjach – to nie jest ten typ znajomości, którego szukam. To nie może być tylko seks.
Marcin, 44 lata, Częstochowa:
– Szukam kochanki na stały układ, wystarczy mi tylko seks – oczywiście w różnych pozycjach. Poszukuję wśród młodych dziewczyn – miło jest być nauczycielem. Sam z chęcią poeksperymentowałbym w łóżku. Jeżeli trafię na taką, która spełni moje erotyczne fantazje, jestem w stanie zapłacić jej nawet 500 zł za dwie godziny.
Jarek, 33 lata, Lubin:
– Jestem po rozwodzie. Szukam kogoś, z kim mógłbym spędzić mile czas, a także przeżyć ciekawy, nieśpieszny seks. Fajnie, jakby była to osoba z takim samym doświadczeniem jak ja, bo miło jest nabierać go wspólnie. Dzięki miłej atmosferze jestem w stanie wejść w taki układ od zaraz.
Łukasz, 24 lata, Kraków:
– Oczekuję miłego spędzenia czasu, luźnej rozmowy, ale przede wszystkim seksu w różnych ujęciach. Mieszkam sam, jestem atrakcyjnym, zadbanym facetem. Po prostu potrzebuję odskoczni od życia codziennego. Nigdy nie płaciłem za seks, ale uwielbiam adrenalinę, która mi towarzyszy, gdy robię to z nieznajomą. Wielokrotnie byłem już swingersem, jednak w weekendy studiuję, wiec różnie u mnie z czasem. Często z powodu zmęczenia nie mam ochoty na chodzenie po klubach. Dlatego wybrałem sponsoring – wystarczy zadzwonić, a kobieta sama do ciebie przyjdzie.
Piotr, 40 lat, Warszawa:
– Jestem samotnym radcą prawnym. Pragnę miłych spotkań 2-3 razy w tygodniu za 2 tysiące. Mieszkam sam, nie mam żadnych zobowiązań, jednak brak mi czasu na miłość. Do tej pory miałem sześć partnerek, ale z żadną mi się nie ułożyło. Potrzebuję kobiety – nie chodzę do klubu ani do kawiarni, bo nie interesuje mnie jednorazowa przygoda. Wolę mieć stałą partnerkę, tak jest chyba bezpieczniej. To musi być układ oparty na przyjaźni, rozmowie, przyjemnej atmosferze. Nie interesuje mnie mechaniczny seks, tylko czuły, namiętny, przyjacielski, ciepły. Kobieta, której bym płacił, musiałaby być dla mnie na wyłączność. Ja dla niej też. Jeżeli się w niej zakocham? Nie mówię nie. Chciałbym mieć kiedyś dzieci. Jednak przede wszystkim ma być miło i namiętnie, a co dalej – to się okaże.
Zarówno kobiety sponsorowane, jak i mężczyźni sponsorujący uciekają od pojęcia „prostytucja”. Jest to dla nich ostateczne poniżenie, które nie występuje w sponsoringu – układzie często długoterminowym. Jednak w obu sytuacjach, znajomość opiera się na oddaniu siebie osobie obcej – swojego czasu, ciała, godności… Czy warto?
Zobacz też: SEX ON LINE czyli spowiedź cam girl
Dominika Pastuszak
mmmm 27 marca, 2013
Jak dla mnie to niczym nie różni się od prostytucji. Mogą się jedynie oszukiwać jak alkoholik twierdzący, że nie jest uzależniony. Prawda jest jednak taka, że się sprzedają. A to czy sprzedają się jednemu/ jednej nie ma różnicy bo i tak traktują swe ciało jako coś na czym mogą zarobić…
Monika 11 listopada, 2023
Mmmm…
Chyba masz życie usłane płatkami róż nie wiem czym kierują się ludzie o
I to co ich spotkało by ich oceniać … spójrz w lustro czy taki z Ciebie krystaliczny człowiek … bo wątpię