Szokujące opowieści o kościele katolickim w Irlandii. „Następował rytuał bicia. Dzieci czekały”
Irlandczycy rozliczają kościół katolicki z nadużyć. Czy Polska też się tego doczeka?
„Musiały stanąć przed drzwiami i czekać na siostrę, która przychodziła z takim kijem bejsbolowym i po prostu je okładała” – mówi Marta Abramowicz, autorka nominowanej do nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego książki „Irlandia wstaje z kolan”.
Terror, przemoc i moletowanie w katolickich sierocińcach
„Irlandia wstaje z kolan” (wyd. Krytyka Polityczna) to powieść o irlandzkim Kościele i jego drodze od przemocy i poniżania do oczyszczenia. W opublikowanej w Onecie rozmowie z Magdaleną Rigamonti Marta Abramowicz, dzieli się spostrzeżeniami na temat irlandzkiego Kościoła. Opowiada, jak instytucje kościelne, takie jak szkoły przemysłowe, pralnie Magdalenek czy domy matki i dziecka, były miejscem przemocy, poniżania, kontroli i pedofilii.
Abramowicz mówi o „rytualnym biciu”, które miało miejsce w szkołach przemysłowych, gdzie dzieci były budzone w nocy, biegły w przerażeniu do łóżek i nie mogły spać do rana. Wszystko to pod nadzorem zakonnic, które nie miały odpowiedniego wykształcenia ani doświadczenia w opiece nad dziećmi. Dodatkowo, w szkołach dla chłopców, prowadzonych przez zakonników, dochodziło do molestowania seksualnego.
Według Abramowicz, dzieci księży są często ukrywane i czują wstyd, aż do momentu konfrontacji z prawdą. Opisuje też, jak matki tych dzieci musiały uciekać ze swoich miejscowości, oznakowane piętnem grzechu, podczas gdy księża-ojcowie nie byli uznawani za grzeszników.
Mówi również o roli Kościoła w Irlandii, który był ściśle powiązany z państwem, a jego wpływ na społeczeństwo był ogromny. Opisuje, jak Kościół wpłynął na politykę antykoncepcji, na której czele stał Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II. Według Abramowicz, Wojtyła był jednym z głównych przeciwników zmian w nauczaniu Kościoła na temat seksualności, co doprowadziło do zrównania antykoncepcji z aborcją.
Abramowicz zauważa, że Kościół irlandzki został bardziej rozliczony niż polski. W Irlandii sporządzono raporty o wszystkich instytucjach kościelnych, pokazując, jak wyglądało życie w tych miejscach. Proces ten trwał od końca lat 90. i zakończył się dwa lata temu na domach matki dziecka. Jednak to państwo pokryło z kieszeni podatników większość kosztów odszkodowań, które trzeba było wypłacić ofiarom.
We wstępie do „Irlandia wstaje z kolan” Marta Abramowicz pisze:
Napisałam tę książkę, bo chciałam dowiedzieć się, jak oni to zrobili. Zrozumieć, co się stało, że ten katolicki kraj rozliczył Kościół ze wszystkich nadużyć, zdetronizował księży, a potem wolą swoich obywateli w powszechnym głosowaniu odrzucił katolicką moralność. Co sprawiło, że Irlandczycy przestali wierzyć w nauki przedmałżeńskie i odrzucili wiedzę o seksie wyniesioną z niedzielnych kazań? Czym się od nich różnimy, skoro u nas wciąż to niemożliwe?
Marta Abramowicz jest autorką reportaży „Zakonnice odchodzą po cichu” i „Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica”. Obydwa były bestsellerami i wzbudziły ogromne emocje. Jej książki doceniane są za bezkompromisowe ujawnianie prawdy i za empatię, z jaką pisze o swoich bohaterkach i bohaterach.
Polecamy też:
Kto i komu wskoczył do łóżka? Zwierzenia żony katolickiego księdza
Nocne budzenie i rytuał bicia
Fragment wywiadu Magdaleny Rigamonti z Marta Abramowicz w Onecie:
Kościół irlandzki był inny od polskiego, zrobił swojemu narodowi horror — szkoły przemysłowe, pralnie Magdalenek, domy matki i dziecka. Przemoc, poniżanie, kontrolowanie, pedofilia. Sięgnął dna i może dlatego mógł się oczyścić?
Szkoły przemysłowe to był rodzaj sierocińców, do których trafiały na przykład nieślubne dzieci odebrane matkom. Chodziło o to, żeby odizolować je od grzesznego środowiska. Trafiały tam też dzieci za karę, za jakieś drobne wykroczenia, np. wagary. I były przetrzymywane najczęściej do 16. roku życia. Panowały tam ciężkie warunki, im dalej się cofamy w przeszłość, tym cięższe. Od lat 70. następowała pewna poprawa, ale nawet w latach 90., jak wynika z raportów, poddawano dzieci różnego rodzaju przemocy.
Co to znaczy ciężkie warunki?
Po pierwsze zamknięcie, po drugie reżim. Dzień zaczynał się od sprzątania. Zwykle dzieci jednak nie przesypiały nocy. Moczyły się, w związku z tym zakonnice wpadły na pomysł, że będą dwa razy w ciągu nocy budzić dzieci na sikanie.
Opisałam historię Bernadette, która trafiła do szkoły przemysłowej w wieku siedmiu lat. Zakonnice budziły ją i inne dzieci o dwunastej i trzeciej w nocy. Zrywały je z łóżek, wyciągały za włosy, ciągnęły do toalet. Małe dzieci sadzały po dwoje na nocnik, te nocniki się przewracały, wylewał się mocz, dzieci wpadały w ten mocz, potem biegły w przerażeniu do łóżek i nie spały już w zasadzie do rana. No, bo jak można spać w takich warunkach?
No, a rano, jeśli ktoś zmoczył prześcieradło, to była kara. Bicie, bicie. Przed śniadaniem msza. Zawsze trzeba było czekać na księdza, który się spóźniał. Stało się na dworze. Dzieci bez kurtek. Na mszy zdarzały omdlenia z wyczerpania.
Potem śniadanie, niezbyt pożywne. Jak personel był zły, to owsianka była po prostu przesolona. A potem różnego rodzaju prace, bo w tej szkole dzieci często nawet nie uczyły się pisać i czytać, natomiast kar cielesnych było pod dostatkiem. Do tego przymusowa praca. W Golden Bridge na przykład wyrabiało się różańce. Paciorki łączyło się ze sobą drutem. I trzeba było ten drut zaginać, paciorki pękały, drut ranił ręce. Każde dziecko musiało wykonać bodajże dziesięć różańców dziennie. Siostra przełożona opowiadała, że zrobienie takiego różańca zajęło jej kilka godzin, a dzieci w takim czasie musiały zrobić wiele takich różańców. Jeśli źle zrobiły, musiały poprawiać. I siedziały do tej pory, aż skończyły.
Potem następował rytuał bicia. Musiały stanąć przed drzwiami i czekać na siostrę, która przychodziła z takim kijem bejsbolowym i po prostu je okładała. Najgorsze były to czekanie…
Do tego dochodziła przemoc słowna. Przecież to dzieci grzeszników, ich matki się puściły, a to usprawiedliwiało wszystkie poczynania wobec nich w oczach księży i zakonnic. W szkołach dla chłopców, które prowadzili zakonnicy, oprócz tych wszystkich kar dochodziło jeszcze molestowanie seksualne. Według raportów w każdej szkole był co najmniej jeden oprawca, który pozostawał przez wiele lat jakimś cudem niewykryty. Był takim drapieżcą polującym na dzieci.
Link do wywiadu w Onecie:
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/szokujace-opowiesci-o-kosciele-w-irlandii-nastepowal-rytual-bicia-dzieci-czekaly/ybpdvqs