Saturday, April 19, 2025
Home / Kultura  / „Szkoła żon” – recenzja

„Szkoła żon” – recenzja

Boom na literaturę erotyczną trwa. Trylogia „50 odcieni” zaowocowała już tyloma klonami w księgarniach, że naprawdę ciężko je zliczyć. Dlatego autorka powieści erotycznej „Szkoła żon”, Magdalena Witkiewicz postawiła sobie cel: „Nie będzie to kolejna kalka

"Szkoła żon" Magdalena Witkiewicz

"Szkoła żon" Magdalena Witkiewicz / fot. materiał prasowy

Boom na literaturę erotyczną trwa. Trylogia „50 odcieni” zaowocowała już tyloma klonami w księgarniach, że naprawdę ciężko je zliczyć. Dlatego autorka powieści erotycznej „Szkoła żon”, Magdalena Witkiewicz postawiła sobie cel: „Nie będzie to kolejna kalka Greya”.

"Szkoła żon" Magdalena Witkiewicz

„Szkoła żon” Magdalena Witkiewicz / fot. materiał prasowy

Różnic pomiędzy „50 twarzy Greya” a „Szkołą żon” jest co najmniej kilka. Po pierwsze mamy tu więcej niż jedną główną bohaterkę, a konkretnie cztery. Świeżo rozwiedziona romantyczka. Popijająca nauczycielka matematyki, którą zdradza gburowaty mąż. Roztrzepana nastolatka ślepo zakochana w narzeczonym spod ciemnej gwiazdy. I zakompleksiona matka Polka w rozmiarze 50 (notabene najmniej barwna i najbardziej schematycznie przedstawiona postać powieści).

Cztery skrajnie różne kobiety, z różnych powodów i różnymi drogami, lądują w ekskluzywnym SPA zwanym „Szkoła żon”. Z dala od cywilizacji, znajomych i rodziny, uczą się jak żyć… dla siebie. Na dzień dobry przystojni masażyści fundują im masaże z orgazmem w pakiecie. A co się wydarzy przez kolejne trzy tygodnie?

Na pewno nie będzie tu łzawych wzdychań do nierealnie przystojnego i bogatego Christiana Greya, nie będzie umniejszania swojej wartości i trenowania się w byciu Uległą. Będzie za to chodzenie bez majtek, zajęcia ze sztuki ekstazy oralnej i testowanie umiejętności perfekcyjnej pani domu. Ostatecznie, bohaterki w głębi mazurskich lasów odkryją coś, co odmieni je wszystkie na zawsze.

„Szkoła żon” jest powieścią erotyczną i feministyczną, a już na pewno skrajnie kobiecą. Dlatego nie dawajcie jej do czytania swoim facetom. Lepiej zaparzcie sobie gorącej kawy, zanurzcie się w głębokim fotelu i same odnajdźcie w „Szkole żon” to, co dla nas, kobiet, jest najważniejsze.

Joanna Depa

Więcej o książce przeczytasz tutaj

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ