
Rollercoaster może być metaforą własnych lęków / fot. AI
Aida postanowiła pokonać strach. W dniu swoich urodzin zdecydowała, że przełamie go… w parku rozrywki. Ekscytowała ją myśl o przejażdżce najnowszym rollercoasterem, o którym od tygodni było głośno. Jednocześnie odczuwała ogromny lęk, przed nieznanym, przed nieprzewidzianymi konsekwencjami.
Rollercoaster w sercu
Niejednokrotnie taki rollercoaster mamy w sercu, gdy próbujemy coś zmienić, a wewnętrzny krytyk, stworzony z dawnych porażek i cudzych słów, nas powstrzymuje. Boimy się zmiany pracy, wizerunku, wyjścia z trudnej i blokującej nas relacji. Paraliżuje nas myśl o krytyce, spojrzeniach, ocenie tłumu, który stoi przed nami, gdy stawiamy pierwsze kroki ku nowemu, satysfakcjonującemu rozdziałowi życia.
Czasem, jak Aida, czujemy, że nowe wyzwania mogą obudzić w nas kogoś z ogromnym potencjałem. Że to, czego się boimy, nie musi być końcem – może stać się początkiem. Dla niej wyprawa do parku rozrywki stała się symbolem wewnętrznego przełomu.
Boimy się niepowodzeń, bo nie przepracowaliśmy traum dzieciństwa. Bo spotkaliśmy się z odrzuceniem i hejtem. Bo ktoś kiedyś powiedział: „Nie dasz rady” – i ta fraza wciąż brzmi w nas echem, nawet jeśli minęły lata.
To nie kolejka była przeciwnikiem
Stojąc w kolejce do rollercoastera, Aida bała się wysokości, prędkości ogromnej maszyny, gwałtownych skrętów. Jej ciało zaczęło reagować na stres: serce biło jak szalone, dłonie się pociły, nogi drżały, a twarz bielała z każdą chwilą. Myśli piętrzyły się w głowie: „A co jeśli utknę na górze?”, „A jeśli wypadnę?”, „Czy naprawdę dam radę?”
Nagle zrozumiała: to nie kolejka była przeciwnikiem. To była walka nie z maszyną, lecz z samą sobą. Czuła napięcie w żołądku, jakby jakaś niewidzialna siła ściskała ją od środka. Przez chwilę była o krok od wycofania się – jak tyle razy wcześniej w życiu. Ale tym razem coś było inaczej. Powstrzymała ją nie tyle presja otoczenia, co głęboka potrzeba, by nie uciec po raz kolejny. W sercu czuła, że musi się z tym zmierzyć dla siebie.
Gdy obsługa otworzyła bramkę, Aida zdecydowanym krokiem usiadła w pierwszym wagoniku. Zamknęła oczy, a maszyna ruszyła. Każdy dźwięk, każde trzęsienie drewnianej konstrukcji wibrowało w jej ciele. Emocje osiągały apogeum, gdy kolejka zatrzymała się na górze… po czym z zawrotną prędkością runęła w dół. Strach zaczął przekształcać się w ekscytację. Potem w euforię. A na końcu – w dumę. Głęboką, prawdziwą dumę z siebie.
Głosy z przeszłości
To, co wcześniej wydawało się nie do pokonania, teraz było tylko wspomnieniem. Aida zrozumiała, że nie chodziło o rollercoaster, lecz o wszystko, co do tej pory w sobie nosiła. O schematy zakorzenione w dzieciństwie. O wzorce lęku, które odziedziczyliśmy po rodzicach, nauczycielach, społeczeństwie. O głosy z przeszłości, które mówiły „zostań w miejscu”, „nie wychylaj się”, „lepiej nie ryzykować”.
Boimy się, bo nasza podświadomość zna tylko to, co już się wydarzyło. Przeszłość, nawet bolesna, staje się strefą komfortu. Ale jeśli chcemy naprawdę żyć musimy tę strefę przekroczyć.
Pierwszy krok w nieznane zawsze wydaje się największy. Ale to właśnie ten krok uruchamia lawinę zmian. Wtedy zrozumiemy, że strach był tylko cieniem, cieniem czegoś, co minęło, ale nigdy nie zostało uzdrowione. I że za nim kryje się siła, której nigdy się po sobie nie spodziewaliśmy.
Rollercoaster Aidy stał się nie tylko symbolem odwagi, ale też nowego początku. Bo każdy z nas ma w sobie wagoniki lęków, wspomnień, emocji. I to od nas zależy, czy usiądziemy w środku i pozwolimy im zabrać nas w nieznane, czy staniemy z boku i pozwolimy, by przeszłość nadal prowadziła nasze życie. Niech historia Aidy będzie dla nas przypomnieniem, że odwaga nie oznacza braku strachu, tylko decyzję, by działać mimo niego.
Ilona Skwarek