Od mojego pożegnania z Alicją minęło prawie 30 lat. Mimo to, czuliśmy się tak, jakby nic się nie zmieniło – mówi Marcin, który w wieku 47 lat odnowił kontakt ze swoją pierwszą, szkolną miłością. Co było potem?
Życie toczy się dalej
– Niemal 30 lat temu, gdy uczęszczałem jeszcze do liceum, poznałem swoją pierwszą miłość – Alicję. Byliśmy razem przez rok, potem pokłóciliśmy się o jakąś bardzo ważną sprawę, która z perspektywy czasu wydaje się głupotą. Ale wtedy był to wystarczający powód, żeby się rozstać. Niedługo potem wyjechałem z rodziną do USA, bo tam było lepiej niż w tu, w Polsce
– opowiada Marcin, który dziś skończył 47 lat. Życie toczyło się dalej, mijały lata, a Alicja i Marcin nie utrzymali ze sobą żadnego kontaktu. On skończył studia i wkrótce znalazł dobrą pracę, a potem inną dziewczynę, którą wziął za żonę. Niedługo potem założyli rodzinę i zbudowali dom. Mieli wszystko – śliczną córeczkę, dach nad głową i całkiem sporo pieniędzy. Mimo wzlotów i upadków, dobrze im się żyło.
Polecamy:
Do góry nogami
Gdy Marcin skończył 42 lata, jego żona nieoczekiwanie zmarła. Szybka, gwałtowna choroba zabrała ją na drugą stronę w ciągu zaledwie kilku miesięcy, a świat stanął na głowie.
– To był najtrudniejszy okres w moim życiu – opowiada Marcin.
– Nagle zostałem sam. Moja córka była już dorosła, mieszkała w innym stanie, a ja musiałem nauczyć się żyć na nowo. Przez kilka kolejnych lat starałem się zbudować nowy fundament, łapałem się świadomości, że mam za sobą zaledwie pół życia. Ale były takie momenty, że nie chciałem przeżywać tej drugiej połowy.
Mimo to, parłem do przodu. Skupiałem się na pracy, znajomych, drobnych przyjemnościach, aż w końcu stanąłem na nogi – mówi. Marcin nie szukał jednak miłości, uznając, że wyczerpał już swój limit jak na jedno życie. Jednak pewnego wieczoru, przeglądając jeden z portali społecznościowych, natknął się na znajomą twarz. Zobaczył zdjęcie Alicji, otoczonej dwójką dzieci, a w tle widniał napis „Warszawa Centralna”. Przez chwilę nie mógł oderwać wzroku.
– Poczułem jakby czas się cofnął. W jednej chwili wróciły wspomnienia. Postanowiłem do niej napisać, dowiedzieć się, jak żyje. Jednak miałem obawy, czy Alicja mnie w ogóle pamięta. Minęło prawie 30 lat od kiedy byliśmy razem, a w tym czasie nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Bałem się, że moja wiadomość będzie nie na miejscu – opowiada Marcin. Alicja jednak dobrze go pamiętała i odpisała od razu.
Na odległość
Zaczęli wymieniać się wiadomościami, z tygodnia na tydzień coraz częściej. Na początku wymieniali się grzecznościami, nieśmiało nadrabiali wieloletnie zaległości. Wtedy Marcin dowiedział się, że Alicja jest po rozwodzie i samotnie wychowała dwójkę dzieci. W miarę jak rozmowy stawały się coraz bardziej osobiste, zaczęli wracać wspomnieniami do lat młodości. Marcin był zaskoczony, jak wiele szczegółów oboje pamiętali. Wspomnienia zaczęły przeplatać się z pytaniami o teraźniejszość. Oboje czuli, że połączenie, które mieli kiedyś, wciąż jest żywe, choć minęło niemal 30 lat. Nie minęły trzy miesiące gdy zgodnie postanowili, że powinni się spotkać. Marcin mieszkał w Chicago, Alicja w Warszawie, więc on spakował walizkę i wsiadł w samolot do Polski.
– Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułem taki dreszczyk emocji. Byłem podekscytowany, ale też przerażony. Czy ona będzie taka, jak ją zapamiętałem? Czy ja będę taki, jakiego oczekuje?
Prawda jest taka, że te trzy miesiące my zwyczajnie ze sobą rozmawialiśmy. Nie wiedziałem jak mam się zachować gdy ją zobaczę, podświadomie liczyłem, że dalej jestem bliski jej sercu, ale rzeczywistość podpowiadała, że minęło zbyt wiele czasu, żeby pozostawiać sobie miejsce na taką naiwność – opowiada Marcin.
Jednak kiedy zobaczył Alicję na lotnisku, czas się zatrzymał, a wszystkie wątpliwości zniknęły.
Zobacz także:
„Zakochałam się w jego mózgu”. Razem od liceum – historie miłosne par z długim stażem
Coraz bliżej
Marcin spędził z Alicją całe dwa tygodnie, które okazały się mieć charakter wehikułu czasu. Wędrowali po warszawskich ulicach, odwiedzali znajome miejsca, śmiali się i rozmawiali. Od początku dało się wyczuć, że dawna chemia wróciła. Nie trzeba było więc długo czekać na „pierwszy” pocałunek. Marcin nie mógł uwierzyć, jak łatwo przyszło im znowu się zżyć. Szybko się do siebie zbliżyli, w każdym tego słowa znaczeniu. Marcin poznał też dzieci Alicji. Mimo to, po dwóch tygodniach w Polsce musiał wracać do domu.
– Pożegnanie z Alicją było rozdzierające. Nie sądziłem, że w takim wieku można odczuwać tak silne, romantyczne emocje.
Od razu wiedziałem, że nasza historia nie może skończyć się na tej jednej podróży. Nie minęły trzy tygodnie, a zaprosiłem Alicję do siebie, a ona przyjęła zaproszenie. Pojechałem odebrać ją z lotniska w Nowym Jorku, to jest 14 godzin samochodem. W drodze powrotnej do Chicago, odwiedziliśmy wiele miejsc i zatrzymywaliśmy się w hostelach. Chciałem pokazać Alicji mój świat – mówi Marcin. Podczas tej wycieczki, oficjalnie zostali parą po raz drugi. Potem Alicja wróciła do Polski, żeby nadrobić swoje sprawy zawodowe.
– Jeszcze nie wiem dokąd zmierza ta historia, ani jak rozwiążemy problem dzielącej nas odległości. Ale na ten moment, pierwszy raz od bardzo dawna czuję się spełniony – dodaje Marcin.
Nie przegap: