Słowiańska żoneczka
Jest to specjalny typ, znany tylko we wschodniej Europie, ze Słowacją i Węgrami włącznie. Wygląda na to, że zjawisko dotyczy eksbloku socjalistycznego.
Jest to specjalny typ, znany tylko we wschodniej Europie, ze Słowacją i Węgrami włącznie. Wygląda na to, że zjawisko dotyczy eksbloku socjalistycznego. Poza rodzinami patologicznymi wszystkie wschodnie żony są głową rodziny, a faceci szyjami, o ile nie są d…
Kobiety, szczególnie w Polsce, doprowadziły do zupełnego zdziecinnienia mężów, którym mówią, w co się mają ubrać, kupują im majtaski, skarpetki, wodę po goleniu, zamawiają za nich w restauracji, grzebią w bieliźnie, nie pozwalają za długo korzystać z toalety, sprawdzają kieszenie. Upoważnione są na całe konto, decydują o wyborze mieszkania, menu dla gości, robią kanapeczki, prowadzą do lekarza, nie pozwalają palić, strofują przy obcych, decydują o wyjściu od znajomych, wakacjach i wyborze kolegów, czy aby są odpowiedni do zabawy z ich „dzidziusiem”. Gdy chcę się umówić z którymś z przyjaciół, odsyłają mnie do żonki, bo nie wiedzą, jakie mają plany. Moja przyjaciółka, która ma męża Francuza, obserwując zachowanie Polek, rwie włosy z głowy. Twierdzi, że gdyby ona swojemu arystokratycznemu małżonkowi powiedziała, w co ma się ubrać, gdzie ma usiąść, co zjeść i ile pić, wyszedłby na zawsze, bo nie od tego są kobiety. Inna rzecz, że zachodnioeuropejscy mężczyźni nie wtrącają się w sprawy żon, a na pewno nie przy osobach trzecich. Kwestia kultury historycznej. W Polsce najfajniejszą rzeczą dla faceta było polec ku chwale ojczyzny. Żony i matki ubierały się na czarno, rozpaczały, ale były dumne i przejmowały całkowitą władzę nad rodziną. Lepiej było być wdową niż żoną tchórza, który nie dawał się zabić, bo tak ktoś wymyślił. Najzabawniejsze jest to, że z tych powstańczych śmierci, które ukształtowały obecne małżeńskie priorytety, do 1980 roku nic nie wynikło. Za to zmieniła się obyczajowość i kobiety z szyj stały się głowami, a potem całymi popiersiami. Te zamężne miały gorzej, bo mąż przegrywał im posag w karty albo przepijał. Kochanki-dziewki z folwarku i kurtyzany były na miejscu, więc pan mógł żyć po swojemu, a żona haftować mu papucie. W tej sytuacji najlepiej było być wdową. Myślę, że do teraz to aktualne. Moje koleżanki budują dookoła mężów palisadę obowiązków i zachowań, które odpowiadają tylko im. Skołowana ofiara, w zamian za łatwo dostępny, podkołderny seks, zgadza się na wszystko. W większości wypadków koleżanki rządzą niepodzielnie i są tak kontrolujące, jak więzienny klawisz. Do „swojego chłopczyka” nie dopuszczają innych kobiet, poza matką i starymi ciotkami. W towarzystwie wiszą na swoim „synku” i warczą na widok singielek i kelnera z tacą, żeby się im mężuś nie upił, bo mogą stracić kontrolę. Nie wiedzą, że i tak ofiara zwieje z najlepszą koleżanką, bo tylko do niej ma dostęp. Pozostaje jeszcze sprawa smętnego seksu małżeńskiego, który dla wielu „tatusiów” jest nagrodą za ubezwłasnowolnienie. Otóż nic błędniejszego.
Polka ma swoją dumę i po urodzeniu dzidziusiów rezygnuje z usług tyjącego męża, i chwali się tym matce i koleżankom. Te, których mężowie uciekli z gosposią ze wschodu, bardzo pochwalają wstrzemięźliwość, żeby mieć wspólne tematy. Inne, uradowane konceptem, ślubują też pogonić swego Rasputinka, żeby się nareszcie wyspać bez cudzych nóg i chrapania. Gdyby Polacy byli sprytniejsi, to zadaliby sobie minimum trudu, aby przeczytać moje książki o sobie. Wtedy biada nam, na nic sztuczki, bo jest w nich też bardzo dużo kluczy do naszego sprytu. Póki co w najgorszym wypadku jesteśmy głową, a szyja niech próbuje kręcić.
Hanna Bakuła