Seksowne saksofony
Blachy, blachary, dęciaki… O tym, jak zerwać ze stereotypem nałogowo imprezującego jazzmana po przejściach, rozmawiamy z dziewczynami z Saksofonarium

fot. Waldemar Różański

fot. Waldemar Różański
Blachy, blachary, dęciaki… O tym, jak zerwać ze stereotypem nałogowo imprezującego jazzmana po przejściach, rozmawiamy z dziewczynami z Saksofonarium – jedynego kobiecego kwartetu saksofonowego w Polsce
Fenomen zespołu to zgranie: charakterów, profesjonalizmu i pasji. Asia, Dorota, Ola i Paulina poznały się w elitarnym kręgu Akademii Muzycznej w Krakowie. Stamtąd wyniosły swój warsztat i przekonanie, że widz potrafi wyczuć emocje artysty, a dźwięk instrumentu pobudza zmysły bardziej niż nagość.
Idea żeńskiego kwartetu zaczęła się formować na deskach Starego Teatru. Podczas spektaklu „Sejm kobiet” cztery zmysłowe saksofonistki wyjeżdżały na platformie, wprawiając widownię w osłupienie.
– Zakładając kwartet, chciałyśmy pokazać, że stanowimy coś więcej niż tylko element dekoracyjny – tłumaczy Paulina, uczestniczka kilku projektów krakowskiej sceny improwizowanej i warsztatów jazzowych. Saksofonarium ma udowodnić, że „dziewczyna plus saksofon” to nie musi być tylko Candy Dulfer czy Elise Hall, dla której Claude Debussy napisał ongiś rapsodię. Niepowtarzalny charakter kwartetu budują oryginalne aranżacje utworów różnych gatunków z rejonu muzyki filmowej, klasycznej i jazzu. Ambitne saksofonistki chcą także walczyć ze stereotypem „miejsca kobiety w orkiestrze”, z reakcjami typu „eee, co one tam mogą zagrać, są za młode” oraz z mitem jazzmana, który pali fajkę, bierze heroinę i co noc ma inną dziewczynkę.
– Jesteśmy kobietami i jesteśmy młode, ale przede wszystkim jesteśmy muzykami. Nie chcemy walczyć z facetami. Oni są naszymi partnerami w zawodzie i nie zamierzamy z nimi konkurować, bo i tak gramy swoje. Nawet jeśli nosimy wysokie obcasy.
Dorota Paciorek