Saturday, January 18, 2025
Home / Kultura  / Ścieżki rzadko spotykane

Ścieżki rzadko spotykane

Dla Czytelników "Miasta Kobiet" recenzję książki "Ścieżki do domu" Karoliny Sarny, przygotowała Ewelina Wasilewska.

"Ścieżki do domu" - Karolina Sarna / fot. materiał prasowy

"Ścieżki do domu" - Karolina Sarna / fot. materiał prasowy

Debiut literacki Karoliny Sarny „Ścieżki do domu” to zbiór czterech opowiadań. Jest to też podsumowanie doświadczeń życiowych autorki, która na stałe mieszka w ośrodku medytacyjnym w Himalajach. Bohaterowie opowieści to ludzie różnego wieku, pozycji zawodowej, pochodzący z wielu zakątków świata. Elementem, który ich łączy, jest pewien impas życiowy, rodzaj zastoju oraz potrzeba, by na nowo odnaleźć swoją metaforyczną „ścieżkę do domu”.

"Ścieżki do domu" - Karolina Sarna / fot. materiał prasowy

„Ścieżki do domu” – Karolina Sarna / fot. materiał prasowy

Uchodźczyni z Tybetu traci jedyną córkę w wypadku. Postanawia wrócić do ojczyzny, gdzie być może odnajdzie spokój i upora się ze stratą dziecka. Susan to świetna lekarka, perfekcyjna matka i żona – chciałoby się powiedzieć – kobieta spełniona. A jednak, kiedy pewnego dnia mąż oznajmia jej, że nie jest w ich związku szczęśliwy, ona nagle też zdaje sobie sprawę, że to poukładane życie nie przynosi jej już satysfakcji. Podpisuje więc kontrakt i wyjeżdża do pracy na Alaskę. Marcin przygotowuje się do wyjazdu do Indii, by tam praktykować jako masażysta. Musi się jednak doszkolić, więc wyrusza do ośrodka medytacyjnego pod Wrocławiem. Maciek zaś najpierw popada w nieciekawe towarzystwo na studiach, zmaga się z uzależnieniem od narkotyków, w końcu rozpada mu się też związek. Dlatego decyduje się na powrót z Warszawy do rodzimej mazurskiej wsi, gdzie próbuje na nowo „odnaleźć siebie”.

Poszukiwanie nowej drogi, nowego siebie, metaforycznego domu to nie jedyny czynnik wspólny dla naszych bohaterów. Mają tyle szczęścia, że każdy z nich prędzej czy później spotyka osobę, kogoś w rodzaju duchowego guru, który pomaga wyjść z patowych sytuacji. Raz jest to wuj będący też mnichem buddyjskim, kiedy indziej pracownica ośrodka medytacyjnego, jeszcze innym razem artysta pustelnik, który zaszył się w leśnej głuszy i postanowił wyciągnąć rękę do Maćka. Brzmi nieco schematycznie, nieprawdaż? A jeśli spotykamy się z podobnym schematem w czterech kolejnych opowiadaniach, to robi się nieco nudno.

Myślę, że czytelników debiutu pani Sarny można podzielić na trzy grupy: entuzjastów buddyzmu, którzy wierzą w zbawienną moc jogi, medytacji etc.; twardo stąpających po ziemi ludzi, których nie ujmą szczęśliwe i troszkę powtarzalne zakończenia kolejnych opowiadań oraz tych „pomiędzy”. Do tych „pomiędzy” należę ja – z reguły podchodzę do życia realistycznie, ale też nie chcę negować mądrości płynącej z filozofii Dalekiego Wschodu. Każdy z nas bowiem potrzebuje czasem wyciszenia, izolacji od życia w dużym zatłoczonym mieście, zwolnienia tempa. Nie wątpię, że takie historie jak te w „Ścieżkach do domu” mogły się wydarzyć, ale dla mnie nagromadzenie atmosfery buddyjskości w tych historiach tworzy aż za bardzo odrealniony, a w ostateczności nawet mdły efekt. I szkoda, że już po chwili, gdy kończy się czytać opowiadanie, zapomina się o jego bohaterach – nie pozostają oni na długo w naszej pamięci. Sądzę jednak, że jeśli ta książka znajdzie swoje miejsce w księgarni na półce z szeroko rozumianą ezoteryką, na pewno znajdzie grono wiernych czytelników.

 Ewelina Wasilewska

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ