Techno na kaktus i butelki
Koncert rozpoczął się od razu od mocnego akcentu. Perkusyjną galopadę o latynoskim tonie przerywały raz za razem zdeformowane fragmenty popowych i rockowych przebojów, tworząc kakofoniczny kolaż ilustrujący muzyczny chaos zachodniej cywilizacji („Credo In US”).

fot. Wojciech Wandz
Kiedy John Cage prezentował swoje pierwsze kompozycje, co bardziej konserwatywni krytycy darli szaty, publiczność opuszczała ostentacyjnie sale koncertowe, dochodziło do gwałtownej wymiany zdań, a nawet bójek między widzami. Kiedy wczoraj amerykańska grupa Sō Percussion i jej goście – Cenk Ergün i Martin Schmidt z Matmos – wykonali zestaw utworów Johna Cage’a uzupełniony własnymi kompozycjami, na koniec widzowie zerwali się z miejsc i zgotowali im burzliwą owację. Cóż – po prostu dawna awangarda stała się dzisiaj klasyką.
Koncert rozpoczął się od razu od mocnego akcentu. Perkusyjną galopadę o latynoskim tonie przerywały raz za razem zdeformowane fragmenty popowych i rockowych przebojów, tworząc kakofoniczny kolaż ilustrujący muzyczny chaos zachodniej cywilizacji („Credo In US”). Potem przyszedł czas na jedną z największych atrakcji występów Sō Percussion z programem Cage’a – grę na… kaktusie. Amerykański kwartet wsparty laptopowymi preparacjami Martina Schmidta i Cenka Ergüna zamienił odgłosy stukania w pustynny kwiat w… abstrakcyjne techno wypełnione cyfrowymi glitchami i acidowymi efektami („Needles”).
Dalsze preparacje szły również w kierunku łączenia elektroniki z akustycznymi dźwiękami. Generowane na laptopach warkoty mieszały się więc z szelestem perkusyjnych talerzy („Imaginary Landscape # 1”), by ostatecznie ustąpić miejsca orgii plemiennym bębnów, wyrażających pamiętną fascynację Cage’a egzotyczną rytmiką z Azji czy Afryki („Quartet For Percussion”). Kiedy jednak stery przejął Cenk Ergün, Salę Teatralną ICE Krakow wypełniły zbasowane drony uzupełnione elektrycznymi sprzężeniami („Use”). Potem w ruch poszły butelki wypełnione cieczą i zawieszone na specjalnym stojaku. Okazało się, że panowie z Sō Percussion potrafią zagrać na nich niczym na prawdziwym zestawie perkusyjnym („Bottles From Ghostbuster Cook: The Origin Of The Riddler”).
Centrum koncertu stanowiło wspólne wykonanie przez wszystkich muzyków czterech kompozycji klasyka amerykańskiej awangardy. Schmidt zaczął czytać manifest Cage’a z 1954 roku, co chwile a to kichając, a to płucząc gardło wodą, a to pokasłując. Za tło służyły mu początkowo elektroniczne preparacje, które przypominały dokonania mistrzów industrialu z Throbbing Gristle. A potem zaczął się prawdziwy performans – publiczność poinformowana wcześniej dzięki kartkom z instrukcjami zaczęła intensywnie uczestniczyć w wykonywaniu muzyki: buczała, piszczała, tupała, a nawet zamieniała się miejscami. Koncert przerodził się w ten sposób w psychodeliczny spektakl rodem z końca lat 60.
Wszystko to złożyło się na porywające widowisko, pokazujące jak nadal żywa jest tradycja muzyczna wywiedziona z manifestów i twórczości Johna Cage’a. W kolejnych fragmentach koncertu „We Are All Going In Different Directions” odbijały się echa innych gatunków muzycznych, które pojawiły się w XX wieku, a które miały swe źródło w buncie amerykańskiego kompozytora: psychodelia, industrial, musique concrete, elektroakustyka, ambient, a nawet i techno. Cóż – może wszyscy zmierzamy w innych kierunkach, ale wszyscy wyszliśmy z tego samego punktu. Więcej na: www.sacrumprofanum.com
Festiwal dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego