Rozmowy przy strzyżeniu włosów
Rozmowa z najbardziej niezwykłym fryzjerem w Krakowie - Tomaszem Karczem
Nie ma szyldu, ale wiem, że trzeba zadzwonić pod numer sześć i wspiąć się na drugie piętro. Za solidnymi drzwiami na wprost jest Showroom Zemełka&Pirowska, a obok, po lewej stronie, cel mojej wizyty – Pracownia Fryzjerska Tomasza Karcza
Droga Tomasza Karcza do pracowni przy ul. Wielopole zaczęła się w jego rodzinnym Ostrowcu Świętokrzyskim. Jako kilkuletni chłopiec strzygł lalki, farbował im włosy flamastrami i farbami plakatowymi, projektował dla nich sukienki, a dla siebie robił peruki z włóczki. Później lalki zamienił na koleżanki, którym upinał włosy – choć to nie fryzjerstwo, ale ogólnie pojęta moda była w centrum jego zainteresowań.
W liceum eksperymentował ze swoim wizerunkiem. – Farbowałem włosy. Ciągle zmieniałem styl: hippisowskie dzwony i koraliki na szyi potrafiłem rzucić z dnia na dzień dla garniturów – śmieje się. Nauczyciele… przywykli, a wychowawczyni sama korzystała z jego fryzjerskich porad. Potem wyjechał do Warszawy, żeby studiować resocjalizację, ale gdy na przystanku tramwajowym zaczepiła go właścicielka agencji modelek i modeli, bez wahania dał się wciągnąć w świat mody. Zaczęły się pierwsze castingi, sesje mody, pokazy. Jednak gdy przeprowadził się do Krakowa, zbieg różnych okoliczności pchnął go ostatecznie w kierunku fryzjerstwa. Pracował w SOHO, salonie Freestyle i w domu, aż wreszcie założył własną pracownię.
Siadam na kanapie przy okrągłym stole, kątem oka kontempluję niezwykły czarny kredens w rogu pokoju („Po moich dziadkach”, mówi Tomasz) i stare portrety-miniatury na ścianie (to z kolei prezent od klientki). Rozmawiamy o moich włosach: że ich nie lubię, że cienkie, że się nie układają, że boję się farbowania. – Żeby lepiej zrozumieć potrzeby klientek, przyjąłem formułę spotkania przy kawie, bo fryzura to coś bardziej dla duszy niż dla ciała – wyjaśnia Tomasz i po krótkiej pogawędce zaprasza mnie na fotel fryzjerski.
Gdyby doradcy zawodowi z Ostrowca Świętokrzyskiego dowiedzieli się, że Tomasz Karcz jest jednym z najbardziej rozchwytywanych fryzjerów w Krakowie, wpadliby w osłupienie. To oni bowiem przekonywali kilkunastoletniego Tomka, żeby porzucił mrzonki o tym zawodzie; z jego niepełnosprawnością nikt go nie przyjmie do szkoły fryzjerskiej, a gdyby nawet zdarzył się taki cud, to do pracy już na pewno nie.
– Brzmiało to racjonalnie. Bo kto zatrudni fryzjera bez prawej dłoni? – mówi Tomasz.
Dlatego zawodu uczył się sam. Dziś fakt, że urodził się z niewykształconą prawą dłonią, jest jego atutem. – Dzięki temu jestem rozpoznawalny, nie ma takiego drugiego fryzjera. Nie odczuwam braku prawej dłoni, bo nie wiem, jak to jest mieć dwie dłonie. Zawsze też powtarzam, że większym problemem byłaby dla mnie utrata intuicji niż jedynej sprawnej ręki.
Tomasza Karcza interesuje przede wszystkim kreacja, a jego klientki to, jak mówi, wymagające osoby, które mają duże potrzeby estetyczne. A czy powstała fryzura to będzie awangarda czy klasyka, ekscentryczny popis czy naturalizm, nie ma znaczenia. Ważne, by było pięknie.
Ustaliliśmy, że moja fryzura będzie z grzywką, lekko asymetryczna. Tomasz pracuje nad moimi włosami w skupieniu. Ubrany jest w czarną koszulę, nie do zdobycia w żadnym sklepie. Prosty krój w połączeniu z częściowo plisowanym materiałem nadaje jej niezwykłej konstrukcji i charakteru. Zaprojektował ją sam.
W projektowaniu ubrań podobnie jak we fryzjerstwie jest samoukiem. Próba studiowania w SAPU spełzła na niczym, choć właśnie dla tej szkoły porzucił Warszawę ponad sześć lat temu. – Szybko okazało się, że system szkolny nie jest dla mnie. Przestałem projektować na długie miesiące – wspomina tamto doświadczenie.Z projektowania na szczęście nie zrezygnował. Płaszcz, marynarka, koszule – od roku stara się chodzić głównie w swoich ubraniach. Niektóre z nich – jak koszula z odkrytymi plecami – zaskakują ekstrawagancją. To projektowanie ubrań sprawia, że choć na razie zapuścił korzenie w Krakowie, traktuje to miasto jak przystanek na drodze do stolic wielkiego krawiectwa: Mediolanu, Paryża, Barcelony. Kiedy zrealizuje swoje marzenia o wielkim świecie mody, ja będę musiała znaleźć nowego fryzjera.
Aneta Pondo/ Miasto Kobiet 3/2010