Ralph Kaminski: Zawsze chciałbym się czuć jak gwiazdor rocka
Od czasów swojego debiutu, czyli płyty „Morze", która ukazała się w 2016 roku, Ralph zdążył zawładnąć polską sceną muzyczną i podbić serca słuchaczy w całym kraju
„To po prostu pamiętnik, posumowanie, rozliczenie”, mówi Ralph Kaminski, wschodząca gwiazda polskiej sceny o swojej drugiej płycie „Młodość”
To bardzo osobista płyta, wręcz intymna. Ralph wspomina, że wszystkie teksty oparł na swoich doświadczeniach, nie ma w nich kreacji, ani historii zasłyszanych. Świat Ralpha jest pełny pięknych rozstań i niezwykłych wspomnień, czasami gorzkich i trudnych, ale opowiedzianych bez zbytniego nadęcia, żywym językiem dwudziestodziewięcioletniego inteligentnego i wrażliwego mężczyzny.
Która z piosenek jest mu najbliższa?
Każda jest bliska, ale taka mi najbliższa, która jest nowym otwarciem to „Kosmiczne Energie”. Opowiada historię, którą niedawno przeżyłem. Jestem też z niej mega hiper dumny jako z kompozycji
– zwierza się.
Skąd się wziął Ralph Kaminski
Ralph pochodzi z Jasła. Tam spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Co ciekawe jego kuzynem jest Michał Szpak.
Jesteśmy blisko spokrewnieni, ale z rodziną z tej strony nigdy się jakoś nie zachodziliśmy, więc nasze pokrewieństwo odkryliśmy dosyć późno. Przez chwilę chodziliśmy na jedne zajęcia do domu kultury w Jaśle. Bardzo się szanujemy. Ja jestem dymny z jego twórczości, on z mojej. Trzymamy za siebie kciuki
– mówi.
Z Jasła wyjechał po maturze i przez kolejne lata uczył się w Akademii Muzycznej w Gdańsku. To był skok na głęboką wodę, ale opłacało się.
Ona mnie ukształtowała najbardziej, ale też ujarzmiła, bo byłem mocno zbuntowanym i niepokornym nastolatkiem. Poszedłem z myślą, że wszystko wiem, a okazało się, że tak nie było. Tam nauczyłem się pracy, bo ten zawód jest ciężki. Musisz od siebie wymagać i trzeba ciężko pracować cały czas.
Dużo dało mu też półroczne stypendium na Wydziale Pop Uniwersytetu Muzycznego w Rotterdamie. Uczył się tam songwrittingu, produkcji muzycznej, uczęszczał na zajęcia wokalne.
Nauczyłem się, że nie wystarczy być tylko wokalistą, ale równie ważna jest własna twórczość i umiejętność produkowania. Nie można opierać swojej twórczości na śpiewaniu coverów czy czekaniu, aż ktoś ci napisze piosenkę. Tej wiedzy brakuje w polskich szkołach
I dodaje: „Słyszałem od wcześniejszych pokoleń, że istnieje coś takiego jak kompleks Zachodu, że tam jest lepiej i ciekawiej. Ja go nie mam. Na pewno jest inaczej, ale nie mamy się czego wstydzić. Uważam, że muzyka polska, nasz songwriting i nowe zespoły są znacznie bardziej interesujące i twórcze niż, na przykład, holenderskie. U nas rynek jest ciekawszy i większy. Podczas tego pobytu to doceniłem”.
Bez kompleksów
Nie musi mieć kompleksów. Jego piosenki świetnie dają sobie radę, a do każdego koncertu przygotowuje się ze swoim zespołem My Best Band In The World wręcz perfekcyjnie.
Forma budowania i opowiedzenia historii czy pokazania piosenek w sposób sceniczny jest bardzo ważna. Widz przychodzi na koncert i chce zobaczyć coś więcej niż tylko grający zespół.
W tym roku wystąpili na dużej scenie festiwalu Pol’and’Rock i zachwycili publiczność. „Było genialnie – mówi, To jeden z najlepszych koncertów w życiu, takiego odbioru się nie spodziewałem. Poczułem się jak gwiazdor rocka. Śmieję się, że tak już zawsze chciałbym się czuć”.
Po debiutanckiej płycie „Morze” sprzed trzech lat zagrali cztery trasy. „Za każdym razem próbowaliśmy stworzyć nową odsłonę, zakładaliśmy inne kostiumy. Mieliśmy przez jakiś czas ręcznie malowany horyzont z burzowymi chmurami w dużym rozmiarze. Scena była w czarno-niebieskich barwach, takich horrowatych”. Teraz też przygotowują coś specjalnego.
Będziemy grać spektakl, pójdziemy w stronę teatralności, oldschoola i futuryzmu, takich starych teledysków, jakie miała ABBA, którą uwielbiam.
Warto wypatrzeć, kiedy i gdzie Ralph i Jego Najlepszy Zespół Na Świecie pojawią się w Krakowie.