Ze śmiercią jej do twarzy
Chemioterapia, radioterapia i mastektomia to częste przyczyny destrukcji piękna. Jednak nawet będąc chorą na raka, nie można zaniedbywać swoich wdzięków
Chemioterapia, radioterapia i mastektomia to częste przyczyny destrukcji piękna. Jednak nawet będąc chorą na raka, nie można zaniedbywać swoich wdzięków. Dlaczego? Bo w obliczu śmierci każde podjęcie walki ma sens – nawet po to, by umrzeć pięknie.
Ars Bene Moriendi
Kiedy chora na raka Kasia Kotecka poprosiła chirurga na bloku operacyjnym, żeby blizna po usuniętej piersi była mała i ładna, spojrzał na nią z politowaniem: „Nie martw się blizną, martw się, żebyś żyła”. Zimny głos rozsądku. Zrezygnuj z tego, co przemijalne. Punkt ciężkości umierającego powinien być skierowany – zupełnie jak w średniowiecznej sztuce dobrego umierania – na wnętrze człowieka, nie na wygląd. To właśnie o zbawienie duszy troszczyli się zebrani wokół łoża śmierci aniołowie i demony, a towarzyszący choremu znajomi i krewni pomagali mu w walce – już nawet nie o życie doczesne, ale wieczne.
Plan fundacji Rak’n’Roll wygląda nieco inaczej. Przede wszystkim należy dokonać wszelkich starań o to, aby „wyrolować raka” i mówiąc językiem młodych, którzy coraz częściej zapadają na chorobę nowotworową, zrobić z raka… wraka. W jaki sposób? Najprostszy z możliwych: zignorować go.
Nie po to kupiłam sukienkę, żeby umrzeć
Od momentu diagnozy człowiek skupia się na ratowaniu swojego życia, spędzając czasami wiele miesięcy w ponurych szpitalach i poddając się najróżniejszym, stresującym metodom leczenia, prowadzonego w pesymistycznej atmosferze żałoby i w obliczu patosu śmierci. Jednak zawsze – jak twierdzi Magda Prokopowicz, pomysłodawczyni akcji „Metamorfozy” i prezes Fundacji Rak’n’Roll – przychodzi taki moment, w którym pacjent zyskuje perspektywę i wiedzę na temat dalszych planów leczenia, a jego sytuacja się stabilizuje. To znakomity czas na rozpoczęcie walki z rakiem równie silnym jak medycyna orężem – pięknym wyglądem. Zabiegi kosmetyczne mogą przywrócić nie tylko radość życia, ale i nadzieję; motywację do dalszej walki i wiarę w to, że zmagania z chorobą mogą się zakończyć pomyślnie.
Magda Prokopowicz sama przeszła taką walkę. W wieku 27 lat dowiedziała się, że ma raka i jest… w ciąży. Postanowiła walczyć o siebie i dziecko, przechodząc skomplikowane operacje i terapie, o których większość kobiet chorych na raka nawet nigdy nie słyszała. W tym czasie doświadczyła wszystkich etapów choroby, nauczyła się otwierać zamknięte drzwi, dowiadywać się, co jest prawdą, a co mitem, a przede wszystkim odkryła, jak ważne w walce z rakiem jest pozytywne myślenie. I jak dobry kontakt z własnym ciałem pomaga w dotarciu do głęboko ukrytych, pozytywnych emocji. Stąd pomysł, by do typowej polskiej poczekalni onkologicznej wprowadzić „odrobinę Rak’n’Rolla” – czyli zmienić ją tak, by była przyjaznym i pozytywny miejscem, nie zaś mroczną poczekalnią u drzwi śmierci. Stąd również idea metamorfoz, które pozwalają osobom biorącym udział w projekcie nie tylko poczuć się zdrowymi, ale rzeczywiście nimi być.
Czynem w raka!
Ogromna siła do walki i chęć życia Magdy Prokopowicz sprawiły, że Fundację Rak’n’Roll. Wygraj Życie zaczęły wspierać osobistości świata mody, biznesu i sztuki. Projekt metamorfoz koordynowany jest przez Monikę Jaruzelską, jedną z najznakomitszych polskich stylistek, która zadaje kłam stereotypowi, że chora na raka kobieta nie może być sexy. Do akcji przyłączali się tacy wybitni specjaliści jak stylistka fryzur Jaga Hupało, ekspert w zakresie psychoonkologii dr Mariola Kosowicz oraz rehabilitantka Magda Branicka. Wspólnymi siłami starali się przywrócić wybranym pacjentkom nie tylko piękno, ale i pewność siebie. Od początku działania fundacji wsparło ją także wielu zwykłych-niezwykłych ludzi – zarówno darowiznami pieniężnymi czy poświęcając własny wolny czas, jak i aktami heroicznymi, gdy ścinali własne włosy i oddawali je na peruki dla chorych na raka (inicjatywa „Daj włos”). To właśnie dzięki nim wszystkim możemy tworzyć dziś nową jakość sztuki pięknego… powrotu do zdrowia.