Monday, January 13, 2025
Home / Uroda  / Trendy  / Przybyłem, zobaczyłem, VICI

Przybyłem, zobaczyłem, VICI

Paweł Okuniewski od małego wiedział, że chce z włosów wyczarowywać dzieła sztuki. Poszedł więc w ślady mamy i wbrew woli ojca został fryzjerem

Pawel Okuniewski, fot. Róża Sampolińska

Pawel Okuniewski, fot. Róża Sampolińska

Pawel Okuniewski, fot. Róża Sampolińska

Pawel Okuniewski, fot. Róża Sampolińska

Paweł Okuniewski od małego wiedział, że chce z włosów wyczarowywać dzieła sztuki. Poszedł więc w ślady mamy i wbrew woli ojca został fryzjerem. Jako nastolatek codziennie dojeżdżał do oddalonego o 100 kilometrów Rzeszowa, bo w Przemyślu, skąd pochodzi, nie było wystarczająco rozwojowego miejsca do praktykowania zawodu. Przez kolejnych siedem lat szlifował fach w Krakowie, ale skrzydła rozwinął dopiero wtedy, gdy zmęczony fryzjerskim „mcdonaldsem” (jak nazywa pracę w sieciowym salonie) odważył się na własny biznes.

I udało się. Od trzech lat jest współwłaścicielem salonów fryzjerskich VICI. A nawiązanie nazwą do słynnej sentencji Veni, vidi, vici Juliusza Cezara („Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem”) wyjątkowo celnie oddaje szybkość, z jaką ta nowa marka zawojowała krakowski rynek. Przed trzema miesiącami bowiem do salonów w centrach handlowych Solvay i Bonarka dołączył trzeci – przy ul. Wielopole 28. Właśnie w tym nowym miejscu Paweł Okuniewski opowiada nam o swoim zawodzie.

Fryzjerstwo to zawód męski. Tak było od zawsze. Dopiero I wojna światowa narobiła zamieszania, zabierając z domów wszystkich mężczyzn. Wówczas kobiety zajęły ich miejsce.

Idealna klientka to taka, która zgadza się na wszystko. Mówi: „niech pan robi tak, żeby było dobrze”. Wtedy mogę rozwinąć skrzydła. Nie mam pojęcia, skąd to mam, ale wystarczą mi trzy sekundy i już wiem, co chcę jej zrobić na głowie.

Denerwuje mnie, gdy klientka przychodzi ze zdjęciem i mówi: „tak właśnie chcę”. Nie lubię też, gdy klient próbuje mnie zmuszać, mówiąc: „ależ ma pan jeszcze 15 minut, zdąży pan to zrobić”. Chcę czerpać przyjemność i satysfakcję z tego, co robię.

Nie zrobiłbym na głowie klientki niczego, co jest sprzeczne z moim kodeksem zawodowym, np. trwałej na rozjaśnionych włosach.

Bycie fryzjerem to też bycie psychologiem. Trzeba umieć słuchać, aby wyczuć, kiedy klientka ma zły dzień. Czasem wymycie i wymodelowanie włosów wystarcza, by zmienić jej nastrój. Dla mnie fryzjerstwo to nie praca. To moje życie, coś, co przynosi mi radość i satysfakcję, szczególnie gdy klientka schodzi z fotela uśmiechnięta i wkrótce widzę ją u siebie ponownie.

Największym błędem popełnianym przez nasze klientki jest to, że nie używają kosmetyków profesjonalnych. Produkt z półki sklepowej i produkt z salonu fryzjerskiego to dwa różne światy, inne składniki, inna jakość. Klienci myślą też, że jak użyją szamponu z odżywką, to wystarczy. Nie wystarczy, bo jeśli coś jest przeznaczone do wszystkiego, to jest do niczego.

Najnowsze trendy, które pokazano na ostatnich mistrzostwach świata w Paryżu, to krótkie, wręcz szokująco krótkie włosy. W koloryzacji dominuje blond, miedź i brązy. Jednak dla mnie ważniejsze od tego, co będzie modne, jest to, w czym dobrze poczuje się moja klientka.

W przyszłości zamierzamy otworzyć akademię fryzjerstwa. Chcemy uczynić nasz sposób strzyżenia jednoznacznie rozpoznawalnym.

Nasz ostatni sukces to I miejsce salonu w Bonarce w konkursie ESTETICA SALON IDEA na najlepszy projekt salonu, wystrój i założenia na przyszłość. Satysfakcja tym większa, że kosztowało nas to wiele wyrzeczeń i nieprzespanych nocy…, a raczej nocy przespanych w salonie. Mój indywidualny sukces – powracające klientki oraz IV miejsce na ubiegłorocznym konkursie Kreator w Poznaniu. Jednak w tym roku mam apetyt na więcej.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ