Przybyłem, zobaczyłem, VICI
Paweł Okuniewski od małego wiedział, że chce z włosów wyczarowywać dzieła sztuki. Poszedł więc w ślady mamy i wbrew woli ojca został fryzjerem
Paweł Okuniewski od małego wiedział, że chce z włosów wyczarowywać dzieła sztuki. Poszedł więc w ślady mamy i wbrew woli ojca został fryzjerem. Jako nastolatek codziennie dojeżdżał do oddalonego o 100 kilometrów Rzeszowa, bo w Przemyślu, skąd pochodzi, nie było wystarczająco rozwojowego miejsca do praktykowania zawodu. Przez kolejnych siedem lat szlifował fach w Krakowie, ale skrzydła rozwinął dopiero wtedy, gdy zmęczony fryzjerskim „mcdonaldsem” (jak nazywa pracę w sieciowym salonie) odważył się na własny biznes.
I udało się. Od trzech lat jest współwłaścicielem salonów fryzjerskich VICI. A nawiązanie nazwą do słynnej sentencji Veni, vidi, vici Juliusza Cezara („Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem”) wyjątkowo celnie oddaje szybkość, z jaką ta nowa marka zawojowała krakowski rynek. Przed trzema miesiącami bowiem do salonów w centrach handlowych Solvay i Bonarka dołączył trzeci – przy ul. Wielopole 28. Właśnie w tym nowym miejscu Paweł Okuniewski opowiada nam o swoim zawodzie.
Fryzjerstwo to zawód męski. Tak było od zawsze. Dopiero I wojna światowa narobiła zamieszania, zabierając z domów wszystkich mężczyzn. Wówczas kobiety zajęły ich miejsce.
Idealna klientka to taka, która zgadza się na wszystko. Mówi: „niech pan robi tak, żeby było dobrze”. Wtedy mogę rozwinąć skrzydła. Nie mam pojęcia, skąd to mam, ale wystarczą mi trzy sekundy i już wiem, co chcę jej zrobić na głowie.
Denerwuje mnie, gdy klientka przychodzi ze zdjęciem i mówi: „tak właśnie chcę”. Nie lubię też, gdy klient próbuje mnie zmuszać, mówiąc: „ależ ma pan jeszcze 15 minut, zdąży pan to zrobić”. Chcę czerpać przyjemność i satysfakcję z tego, co robię.
Nie zrobiłbym na głowie klientki niczego, co jest sprzeczne z moim kodeksem zawodowym, np. trwałej na rozjaśnionych włosach.
Bycie fryzjerem to też bycie psychologiem. Trzeba umieć słuchać, aby wyczuć, kiedy klientka ma zły dzień. Czasem wymycie i wymodelowanie włosów wystarcza, by zmienić jej nastrój. Dla mnie fryzjerstwo to nie praca. To moje życie, coś, co przynosi mi radość i satysfakcję, szczególnie gdy klientka schodzi z fotela uśmiechnięta i wkrótce widzę ją u siebie ponownie.
Największym błędem popełnianym przez nasze klientki jest to, że nie używają kosmetyków profesjonalnych. Produkt z półki sklepowej i produkt z salonu fryzjerskiego to dwa różne światy, inne składniki, inna jakość. Klienci myślą też, że jak użyją szamponu z odżywką, to wystarczy. Nie wystarczy, bo jeśli coś jest przeznaczone do wszystkiego, to jest do niczego.
Najnowsze trendy, które pokazano na ostatnich mistrzostwach świata w Paryżu, to krótkie, wręcz szokująco krótkie włosy. W koloryzacji dominuje blond, miedź i brązy. Jednak dla mnie ważniejsze od tego, co będzie modne, jest to, w czym dobrze poczuje się moja klientka.
W przyszłości zamierzamy otworzyć akademię fryzjerstwa. Chcemy uczynić nasz sposób strzyżenia jednoznacznie rozpoznawalnym.
Nasz ostatni sukces to I miejsce salonu w Bonarce w konkursie ESTETICA SALON IDEA na najlepszy projekt salonu, wystrój i założenia na przyszłość. Satysfakcja tym większa, że kosztowało nas to wiele wyrzeczeń i nieprzespanych nocy…, a raczej nocy przespanych w salonie. Mój indywidualny sukces – powracające klientki oraz IV miejsce na ubiegłorocznym konkursie Kreator w Poznaniu. Jednak w tym roku mam apetyt na więcej.