Proces Grupowy, Dorosłe Dziewczynki z rodzin Dysfunkcyjnych i Autorytarne Liderki
Jak uczyć się partnerstwa

Jaką jesteś liderką? Fot. Adobe Stock
Często podczas prowadzenia kobiecych grup psychoterapeutycznych proszę grupę, aby ustaliła swoje zdanie w jakiejś kwestii. Choćby takiej, o której godzinie ma być przerwa obiadowa, albo którym z dwóch proponowanych przeze mnie tematów uczestniczki chcą się zająć. To, co się wówczas dzieje, jest moim zdaniem przedstawieniem w skali mikro mechanizmów funkcjonujących w grupach zdecydowanie większych – w rodzinie, na osiedlu, a nawet w skali kraju – w grupie obywateli, mających prawa wyborcze. Nigdy nie prowadziłam grup męskich ani grup koedukacyjnych, więc nie wiem, czy jest to specyfiką wyłącznie grup kobiecych; byłby to temat na ciekawe badania.
Liderka potrzebna
Zazwyczaj na początku, szczególnie w nowych grupach, po wyrażeniu przeze mnie prośby zapada cisza. Potem odzywają się jedna lub dwie uczestniczki, zgłaszając jakąś propozycję i patrząc mi głęboko w oczy. Ja milczę. Gdy cisza się przedłuża i wyobrażam sobie, że może to wprowadzać uczestniczki w konsternację, mówię, że poprosiłam grupę o ustalenie czegoś, a na razie usłyszałam zdanie tylko dwóch osób. Na to odzywa się kilka kolejnych uczestniczek, najczęściej popierając jakąś propozycję, która padła wcześniej. Tłumaczę wówczas, że jeśli grupa chce spełnić moją prośbę, potrzebuje przeprowadzić grupowy proces, z którego wyłoni się zdanie całej grupy, a nie poszczególnych osób. Dodaję, że aby ten proces został sprawnie przeprowadzony, potrzebują lidera. A jeśli się trzymać formy żeńskiej – liderki. I wtedy, jeśli grupa podąży za tym, czym się podzieliłam, otwiera się dla niej kolejny rozdział doświadczania. W jaki sposób liderka zostanie wyłoniona? Jak się zachowa podczas liderowania? Co na to grupa? Jak każda uczestniczka w trakcie procesu i po nim się czuje? Wszystko to omawiamy później, po tym, gdy już grupie udaje się dokonać ustalenia, o które prosiłam. W jakim celu? Już śpieszę z wyjaśnieniem.
Zobacz też:
Syndrom grzecznej dziewczynki – jak raz na zawsze przestać być świętą cierpiętnicą?
Zły, bo niedojrzały?
Nieżyjący już amerykański psychiatra M. Scott Peck znany jest przede wszystkim jako autor bestsellerowej książki „The Road Less Traveled”, opublikowanej w 1978 roku. W sprzedaży dostępne jest jej polskie tłumaczenie „Droga rzadziej przemierzana” (w poprzednim wydaniu tytuł brzmiał „Droga rzadziej wędrowana”). Autor omawia w niej kwestię dojrzałej osobowości i zwraca uwagę, że dla uzyskania pełni człowieczeństwa rozwój osobisty powinien zawierać również aspekt duchowy. Niedawno moje zainteresowanie wzbudziły inne książki M. Scotta Pecka, niestety, nie zostały przetłumaczone na polski, szczególnie „People of The Lie”, która porusza temat zła. To fascynująca lektura. Jeden z fragmentów książki bardzo mnie poruszył – zacytuję go więc we własnym przekładzie (proszę o wyrozumiałość, nie jestem profesjonalną tłumaczką).
„Możemy myśleć o złu jako rodzaju niedojrzałości. Niedojrzali ludzie są bardziej skłonni do czynienia zła niż ludzie dojrzali. Jesteśmy poruszeni nie tylko niewinnością dzieci, ale także ich okrucieństwem. Dorosły, który odczuwa przyjemność w wyrywaniu skrzydeł muchom jest słusznie uznawany za sadystę i podejrzany o to, że jest złym człowiekiem. Czteroletnie dziecko, które to robi, zostanie upomniane, ale jego motywacją jest ciekawość; takie samo działanie u dwunastolatka budzi niepokój”.
Dalej M. Scott Peck podkreśla, że u dorosłego człowieka w sytuacji dużego stresu może dojść do regresji, czyli zachowań charakterystycznych dla dziecka. Analizując masakrę w wietnamskiej wiosce My Lai z 1968 roku, w której amerykańscy żołnierze zabili kilkuset nieuzbrojonych cywilów, autor „People of The Lie” podkreśla, że powodem takiego okrucieństwa mógł być chroniczny stres, jakiemu podlegali na wojnie. Konkluduje jednak:
„Sytuacja stresowa jest testem dla naszej dobroci. Prawdziwie dobry jest ktoś, kto w sytuacji stresowej nie traci swojej uczciwości, dojrzałości, wrażliwości. Szlachetność może być zdefiniowana jako zdolność do nieulegania regresji w sytuacji, gdy jest się poniżanym, nie poddawania się otępieniu, gdy czujemy ból, do tolerowania cierpienia i pozostawania nienaruszonym”.
Łatwiej za kimś podążać, niż być liderem
Potem jest jeszcze ciekawiej:
„Człowiek nie tylko ma skłonność do regresji w sytuacji stresowej, ale regresuje również, gdy zaczyna przynależeć do jakiejś grupy. (…) Jeden aspekt regresji to podporządkowanie liderowi. Widać to bardzo wyraźnie. Zgromadźcie małą grupę obcych sobie ludzi – około tuzina – i zobaczycie, że prawie natychmiast jedna, czy dwie osoby wejdą w rolę lidera. Nie jest to wynikiem jakiegoś racjonalnego procesu świadomego wyboru tego lidera, pojawia się naturalnie – spontanicznie i na nieświadomym poziomie. Dlaczego dzieje się to tak łatwo i szybko? Jednym z powodów, oczywiście, jest to, że niektórzy ludzie mają większe predyspozycje, by przewodzić grupie niż inni, bądź mają większą ochotę na liderowanie niż pozostali.
Ale istnieje bardziej podstawowy powód, będący odwrotnością powyższego: większość ludzi woli za kimś podążać (ang.: would rather be followers). Prawdopodobnie wynika to przede wszystkim z lenistwa. Podążanie za kimś jest po prostu łatwe, znaczniej łatwiej podążać za kimś niż być liderem. Nie jest wówczas konieczne ponoszenie trudu podejmowania skomplikowanych decyzji, wykazywanie się inicjatywą, ryzykowanie utraty popularności, wzbudzanie w sobie odwagi.
Problem polega na tym, że rola osoby podążającej za kimś to rola dziecka. Każdy dorosły człowiek wyraża swoją indywidualność poprzez bycie kapitanem swojego statku, bycie kreatorem swojej przyszłości. Jeśli przyjmie rolę podążającego za kimś, oddaje swoją moc w ręce lidera: pozwala mu nad sobą dominować i przestaje być dojrzałą osobą, podejmującą decyzje. Wchodzi w psychiczną zależność od lidera, tak jak dziecko jest zależne od swoich rodziców. Mechanizm ten pokazuje olbrzymią tendencję przeciętnego człowieka do emocjonalnej regresji w sytuacji, gdy staje się członkiem jakiejś grupy.”
Liderka autorytarna
Nic dodać, nic ująć. Właśnie to dzieje się w prowadzonych przeze mnie grupach, szczególnie na początku ich pracy. Grupy kierowane są do kobiet utożsamiających się z określeniem DDD – Dorosła Dziewczynka z rodziny Dysfunkcyjnej. A rodzina dysfunkcyjna to taka, w której działają mechanizmy współuzależnienia, a nie współzależności (czyli partnerstwa). Jeśli nie nauczyłyśmy się partnerstwa w domu czy w szkole, to nadal – w relacjach czy grupach, podążamy za mechanizmami współuzależnienia. Jeden z nich to hierarchiczność – ktoś dominuje, ktoś jest podporządkowany. Drugi to symbioza, wzajemne zlanie, zatarcie granic. Trzeci – to walka o władzę.
Opisany przez M. Scotta Pecka lider – to lider autorytarny, dominujący. Zawsze znajdzie followersów, tych, którzy decydują się podporządkować z uwagi na korzyści, jakie się z tym wiążą. Silna, narcystyczna osobowość w grupie pasuje do osobowości zależnej jak klucz do zamka. Lider staje się słońcem, w którym odbija się grupa.
Autorytarna liderka w prowadzonych przeze mnie grupach zazwyczaj sama się zgłasza, nie pyta innych, czy na jej liderowanie wyrażają zgodę, a potem forsuje (z powodzeniem) swoje zdanie. Rzadko napotyka na jawny opór, a jeśli jakaś uczestniczka się z nią nie zgadza, milczy, zamyka się w sobie i przejawia potem wobec liderki bierno-agresywne zachowania. Autorytarna liderka może zarządzić też głosowanie – większość zwycięża, mniejszość musi się podporządkować. Niby demokracja, a tak naprawdę znów hierarchiczny mechanizm współuzależnienia.
Liderka współpracująca
Jeśli chcemy uczyć się współzależności, partnerstwa – a do tego zapraszam uczestniczki prowadzonym przez siebie grup, potrzebujemy poznać zasady funkcjonowania innego typu lidera. Ja nazywam ten typ liderem współpracującym (liderką współpracującą). Zgłosić się może sam, ktoś może zgłosić jego kandydaturę – ale osoba taka zawsze pyta wszystkich o zgodę. Lider współpracujący pełni wobec grupy rolę służebną – jego zadaniem jest pomoc grupie w dokonaniu ustaleń.
W tym celu najpierw prosi każdą z osób, po kolei, o wypowiedzenie swojego zdania – w ten sposób aktywizuje te, które są wycofane, zalęknione, zbyt zestresowane, by wypowiedzieć się na forum grupy. Następnie przedstawia grupie swoje zdanie, z roli jej uczestnika i biorąc pod uwagę WSZYSTKIE opinie proponuje rozwiązanie, które jego zdaniem będzie pasować WSZYSTKIM.
Takie rozwiązanie nosi nazwę rozwiązania win-win. Każda osoba czuje się po negocjacjach wygrana, nikt nie ustępuje. Jeśli jego propozycja nie znajdzie aprobaty, może zwrócić się do grupy, albo poszczególnych jej członków, z prośbą o przedstawienie własnych rozwiązań. Pomaga grupie dostrzec, że to, jak długo będzie trwał proces, uwarunkowane jest ich zaangażowaniem w proces. Nie przejmując pełnej odpowiedzialności za efekt, pozwala każdemu uczestnikowi grupy wziąć część tej odpowiedzialności na siebie.
Od hierarchicznych mechanizmów do dojrzałego partnerstwa
Moje doświadczenie jest takie, że większość kobiet w naszym kraju jest przesiąknięta patriarchalnym porządkiem świata i hierarchicznymi mechanizmami funkcjonowania w relacjach czy grupach. Potrafią być autorytarnymi, dominującymi liderkami lub podporządkowanymi followersami. Jeśli im coś nie pasuje, stają do walki z tymi, wobec których do tej pory czuły się podporządkowane. Z rodzicami, z mężem, z szefem. Jedyną alternatywą dla takiego porządku jest dla nich słodka symbioza. Zero konfliktów, picie sobie z dzióbków, rozumienie się bez słów. Grupy wsparcia rozumiane jako grupy wzajemnej adoracji albo grupy wzajemnego użalania się nad sobą. W relacjach – model dwóch połówek jabłka.
Zdolność do współzależności, do tworzenia relacji i grup opartych na partnerstwie, koresponduje z dojrzałą osobowością w rozumieniu psychologii humanistycznej. Według tej koncepcji celem rozwoju człowieka jest samourzeczywistnienie, odkrycie i realizacja swojego potencjału, indywiduacja, czyli zbudowanie własnej tożsamości, wzięcie odpowiedzialności za nazywanie i zaspokajanie swoich potrzeb.
Ale to nie wszystko. Jeśli skończymy w tym miejscu opisywanie założeń humanistycznej koncepcji rozwoju osobowości, to zapomnimy, jak współczesna pop-psychologia, o czymś równie ważnym. Zamiast osobowości dojrzałej, opiszemy osobowość narcystyczną. Bo chcąc zbudować dojrzałą osobowość w tych wszystkich procesach – samourzeczywistniania, indywiduacji, brania odpowiedzialności za siebie, konieczne jest wzięcie pod uwagę, że nie żyjemy na tej planecie sami. Przyjmujemy, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna czyjaś. I uczymy się współzależności. Partnerstwa. Nie tylko z ludźmi, ale z tym wszystkim, co nas otacza. Odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale za to, jak wygląda nasza rodzina, osiedle, państwo. Nasza Ziemia.
Eugenia Herzyk
O autorce:
Eugenia Herzyk. Psychoterapeutka humanistyczna, założycielka i wieloletnia prezeska Fundacji Kobiece Serca, obecnie zarządzająca ośrodkami terapeutyczno-rozwojowymi Kobiece Serca w Warszawie i Krakowie. Prowadzi psychoterapie indywidualne, ale też grupy i warsztaty psychoterapeutyczne dla kobiet. Coraz częściej wykorzystuje w swojej pracy jogę według metody B.K.S. Iyengara, której jest nauczycielką.