Saturday, February 15, 2025
Home / Kultura  / Kobiecym okiem – premiery stycznia i lutego

Kobiecym okiem – premiery stycznia i lutego

Dziennikarka Miasta Kobiet proponuje cztery premiery filmowe, na które warto wybrać się do kina.

„Janis: Little Girl Blue” / fot. materiał prasowy

„Dziewczyna z portretu” / fot. materiał prasowy

„Dziewczyna z portretu” / fot. materiał prasowy

1. „Dziewczyna z portretu”, 2015, reż. Tom Hooper 
Prawdą jest, że historię piszą głównie mężczyźni, a nazwiska jej bohaterek często przepadają w zamęcie dziejów. Nowy film twórcy „Jak zostać królem” to próba odwrócenia tego stanu rzeczy. Jego tytuł może być trochę mylący, ponieważ mamy do czynienia nie z jedną, a dwiema fascynującymi dziewczynami. Rzecz dzieje się w latach 20. minionego wieku i dotyczy problemu, który nadal wywołuje wiele kontrowersji. Szczęśliwe małżeństwo Gerdy i Einara staje w obliczu wielkiego kryzysu, gdy mąż wyznaje żonie, że w głębi duszy czuje się kobietą…
Opowiedziana w filmie historia wydarzyła się naprawdę. Za jej kanwę posłużyły losy Lili Elbe, pierwszej znanej z imienia i nazwiska transseksualistki, która zdecydowała się na operację zmiany płci. Był to krok rewolucyjny ze względu nie tylko na mało zaawansowany poziom ówczesnej medycyny, ale przede wszystkim na niebezpieczeństwo społecznego potępienia. Zanim znalazła lekarza gotowego jej pomóc, Lili trafiła na wielu „specjalistów” chcących umieścić ją w zakładzie dla obłąkanych. Pewnie nigdy nie zostałaby pionierką w walce o własną tożsamość, gdyby nie wsparcie jej partnerki. Nie wiem, jak dalece lojalna wobec męża okazała się prawdziwa Gerda. Jej ekranowa następczyni zdołała poświęcić miłość własną i osobiste potrzeby na rzecz ukochanego, który zmienił się w ukochaną. Bezprecedensowość postawy Einara/Lili zdaje się oczywista, nie należy jednak pomijać zasług drugiej dziewczyny z portretu. Gerda wykazała się nie tylko otwartością znacznie wyprzedzającą ówczesne czasy, ale i całym swoim życiem popierała emancypacyjne ruchy płci powszechnie uważanej za słabszą. Jako artystka i kobieta aktywna zawodowo przecierała szlaki dla późniejszych feministek.
Film Toma Hoopera, choć nakręcony w słusznej sprawie, nie jest pozbawiony wad hollywoodzkiego melodramatu. Zbyt wiele tu powierzchownych przebieranek, a za mało społecznego tła. Można nieomal odnieść wrażenie, że rewolucyjne decyzje bohaterek przeszły niezauważone przez ich otoczenie. Największym atutem dzieła – i jego prawdopodobną przepustką na oscarową galę – są wyśmienite kreacje aktorskie. Eddie Redmayne po raz kolejny dowodzi umiejętności całkowitej metamorfozy, a Alicia Vikander przekonująco łączy w sobie kobiecą subtelność i siłę.

„Anomalisa” / fot. materiał prasowy

„Anomalisa” / fot. materiał prasowy

2. „Anomalisa”, 2015, reż. Duke Johnson, Charlie Kaufman
Czy mieliście kiedyś poczucie, że wszystko, co się wam przytrafia, przypomina sytuacje, które już przeżywaliście, a żadna ze spotykanych osób niczym nie różni się od innych? Psychiatrzy nazywają taki stan zespołem Fregoliego. Ale nie trzeba cierpieć na zaburzenia psychiczne, żeby odbierać życie jako skrajnie monotonne. Czyni to główny bohater „Anomalisy”, który ma jednak nadzieję na całkowitą odmianę losu, gdy poznaje pewną niezwykłą kobietę. Chociaż podobnych historii było w kinie sporo, widz, oglądając film, nie odniesie wrażenia déjà vu. A to ze względu na niecodzienną, animowaną formę.

„Janis: Little Girl Blue” / fot. materiał prasowy

„Janis: Little Girl Blue” / fot. materiał prasowy

3. „Janis: Little Girl Blue”, 2015, reż. Amy Berg
Janis Joplin, pierwsza kobieca gwiazda rocka, wreszcie doczekała się filmowego portretu. Amy Berg, specjalistka od demaskatorskich dokumentów, próbuje zgłębić jej fenomen. Bardziej niż tragiczna śmierć artystki interesuje ją jej droga na szczyt i przyczyny późniejszego upadku. Żeby pozwolić swojej bohaterce przemówić własnym głosem, reżyserka przeplata wywiady współpracowników Janis fragmentami jej występów i listów pisanych do rodziny. W ten sposób dowiadujemy się, że choć niezwykle utalentowana i charyzmatyczna, wokalistka nigdy nie pozbyła się kompleksów outsiderki z Teksasu.

Moje_corki_krowy

„Moje córki krowy” / fot. materiał prasowy

4. „Moje córki krowy”, 2015, reż. Kinga Dębska
„Moim marzeniem jest takie skonstruowanie tego filmu, żeby widz na zmianę śmiał się i płakał, ale żeby wyszedł z kina zbudowany, a nie podłamany” – mówi reżyserka Kinga Dębska. Choroba i śmierć, choć należą do najtrudniejszych tematów, bywają w kinie punktem wyjścia do opowieści o harcie ducha i sile więzi międzyludzkich. Jak w „Moich córkach krowy”, nagrodzonych przez publiczność na festiwalu filmowym w Gdyni – historii dwóch sióstr (granych przez Agatę Kuleszę i Gabrielę Muskałę), które zbliża do siebie rodzinna tragedia.

autor: Ewa Szponar

Materiał pochodzi z nr 1/2016. Zobacz, gdzie możesz dostać magazyn drukowany [DYSTRYBUCJA MK]

film

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ