Gdzie się najlepiej schować przed letnimi upałami? Oczywiście w kinie! W te wakacje z wielkiego ekranu będziecie mogły się dowiedzieć, po czym poznać miłość swojego życia i jak rozmawiać z chłopakami na prywatkach. Odbędziecie też podróż z artystycznego Londynu na najbardziej rozśpiewaną z greckich wysp. Zobaczcie, na jakie filmowe premiery lata warto się wybrać do kina!
Oko na Julię
Kanadyjski reżyser Kim Nguyen po nominowanej do Oscara „Wiedźmie wojny” wraca do Afryki. Tym razem kręci międzykontynentalny melodramat inspirowany Szekspirem i napędzany nowymi technologiami, z nastrojową muzyką Timber Timbre.
Gordon jest pracownikiem wirtualnej ochrony. Mieszka w Detroit i zza biurka kontroluje rurociągi naftowe w Afryce Północnej. Właśnie rozstał się z dziewczyną i nie znajduje pocieszenia w przygodnych spotkaniach z użytkowniczkami aplikacji randkowej. Ayusha jest Afrykanką, zakochaną w miejscowym chłopcu, ale konserwatywni rodzice znaleźli dla niej lepszą partię. Gordon przypadkowo odkrywa jej historię i – wyraźnie zafascynowany młodą kobietą – postanawia jej pomóc.
Melodramat od zawsze był uważany za gatunek kobiecy, co przekładało się na jego (nie)sławę. Nguyen dokonuje zamiany ról, głównym bohaterem czyniąc mężczyznę, zbyt wrażliwego, by odnaleźć się w czasach Tindera. Kobiety, które poznaje Gordon, interesuje jednorazowy seks i spotkania bez zobowiązań. Dlatego w Ayushy, którą widzi tylko na ekranie komputera, przeczuwa pokrewną duszę.
„Oku na Julię” łatwo zarzucić szereg uproszczeń (zwłaszcza natury geopolitycznej), ale są one usprawiedliwione konwencją podporządkowaną dążeniu-ku-miłości. Na poziomie fabularnym wiele tu składników typowej love story: od marzeń o wyjeździe do Paryża po spotkanie z mędrcem, który radzi bohaterowi zaczynać znajomość z kobietą od powąchania jej szyi i pocałunku. Wszystko to rozgrywa się jednak w zaskakująco surowej scenerii afrykańskiego miasta i amerykańskiego biura. Bez wizualnego przepychu, z nieomal dokumentalnym minimalizmem.
Ayushę gra francuska aktorka Lina El Arabi. W Gordona wciela się Joe Cole. Zapamiętajcie to nazwisko (chyba że jako fanki „Peaky Blinders” już je znacie) i wpiszcie niebieskookiego Brytyjczyka na listę ulubionych charyzmatycznych brzydali. I to z niezaprzeczalnym aktorskim talentem. Chociaż rola Joe’ego polega głównie na wpatrywaniu się w monitor komputera, trudno oderwać od niego wzrok.
McQueen
To nie był tylko projektant, a to nie jest zwykły poświęcony mu dokument. Aleksander McQueen, geniusz haute couture, „który przyszedł znikąd i na zawsze odmienił świat mody”, stając się bohaterem popkultury, dostał portret na miarę swojego talentu i szaleństwa, zbudowany z jego ekstrawaganckich kolekcji i pokazów mody, o udział w których zabijali się wszyscy fashioniści. Czas na sex, drugs and rock n’roll, tajemnicę, „szok i atak serca”. Reżyseria: Ian Bonhôte i Peter Ettedgui.
Mamma Mia: Here We Go Again!
Po londyńskich ekscesach u boku Aleksandra McQueena będzie można odpocząć na jednej z greckich wysp. Tak, to prawda: do kin wraca jeden z najpopularniejszych musicali wszech czasów! Chociaż fabuła drugiej części „Mamma Mia” (reż. Ol Parker) wydaje się pilnie strzeżonym sekretem, ze zwiastuna można odgadnąć, że tym razem cofniemy się w przeszłość i poznamy dzieje romansów Donny, których owocem (technicznie rzecz biorąc, jednego z nich) stała się urocza Sophie. Podobno szczególnie lubimy piosenki, które dobrze znamy, a przeboje Abby potrafią zanucić wszyscy.
Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach
Jeśli ktoś ma awersję do szlagierów szwedzkiego kwartetu, za to nie potrafi usiedzieć w miejscu, słuchając Sex Pistols, powinien sięgnąć po komedię romantyczną Johna Camerona Mitchella. Reżyser, który specjalizuje się w historiach przedstawicieli seksualnych mniejszości, postanowił squeerować punk rocka i … gatunek science fiction (a przy okazji utapirować włosy Nicole Kidman, grającej liderkę filmowych „dzieci-śmieci”), opowiadając o osobliwym romansie zbuntowanego nastolatka z pięknością z kosmosu.
Ewa Szponar