„Poznałam kobietę, która była z nim 14 lat wcześniej… spotkało ją to samo” – Prawdziwa historia
Nie wiem, jak mogłam mu na to wszystko pozwolić
Zaczęło się super, skończyło paskudnie. Michał był wojskowym, a ja chciałam być pomocna. Ta historia jest prawdziwa i pewnie miałaby gorsze zakończenie, gdybym nie poznała kobiety, która była z Michałem 14 lat wcześniej.
Wielki piątek
Ten piątek to dzień, na który czekam od tygodni, a może nawet od pierwszej chwili, gdy zorientowałam się, że Michał nie jest wcale księciem z bajki. Ale od początku. Poznałam Michała na jednej z aplikacji randkowych. Ja byłam z Warszawy, a on właśnie do niej przyjechał – jako wojskowy. Po kilku spotkaniach okazało się, że nie ma zapewnionego mieszkania i nocuje w hotelu. Wydawał się w porządku, więc gdy zapytał, czy może zostać u mnie kilka dni, zgodziłam się.
Przyjęłam go z otwartymi ramionami, a on okazał się plagą nie do zatrzymania. Mieszkał u mnie dwa miesiące, nie dało się go wyrzucić.
Po tygodniu po raz pierwszy napomknęłam, że to już czas. „Na spokojnie, jeszcze tylko parę dni” – odpowiadał, zawsze tym samym irytującym, chłodnym głosem. Na początku byłam zła, potem zagubiona. Poza swoją obecnością w mieszkaniu, Michał zaczął sprawiać także inne problemy… Jak to się w ogóle stało, że utknęłam z kimś, kto – jak się później okazało – nie miał żadnych skrupułów, by doprowadzić mnie na skraj wytrzymałości?
Polecamy:
Początki zawsze są miłe
Przez pierwsze tygodnie od wprowadzenia się Michała, miałam w dalszym ciągu wrażenie, że jest fajnym facetem. Był pomocny, chętnie wyręczał mnie przy drobnych pracach, chodziliśmy na randki, był dobry seks. Jedyne co mi nie pasowało, to że ze mną mieszka. Ale już niebawem pojawiło się więcej zgrzytów. Zaczęło się od tego, że za każdą rzecz, którą Michał dla mnie zrobił, dostałam rachunek. Kiedy chciał seksu, a ja mówiłam, że jestem zmęczona, on stwierdzał, że jestem egoistką i przypominał mi listę przysług jakie mi wyświadczył. Zaczął mnie nieustannie oceniać i sprawiać, żebym czuła się winna za wszelkie nasze sprzeczki. Powoli, pozornie niezauważalnie, zaczął też używać swojej fizycznej siły przeciwko mnie. Gdy jednego dnia, podczas kłótni, zaczęłam pakować jego rzeczy, żeby zmusić go do wyprowadzki, złapał mnie za nadgarstki i nie chciał puścić, dopóki nie zaczęłam płakać. Potem pojawiła się przemoc w łóżku.
Niewidoczna broń
Na początku seks był świetny. Ale z każdym tygodniem i z każdym kolejnym nieporozumieniem, jego dotyk starał się coraz bardziej gwałtowny, nieproszony i zawsze z nutą rozkazu. Słyszałam od niego rzeczy, które brzmiały niemal groteskowo. „Postaraj się trochę, to może skończę” – mówił. Chciał, żebym głośno krzyczała i żebym udawała, że nie chcę zbliżenia, bo to go podniecało. A ja czułam się bezbronna, nie miałam siły i energii żeby zastanowić się nad tym, co się dzieje w tej relacji i jak bardzo to jest nienormalne.
Poza tymi dziwnymi momentami, dawał mi dużo uwagi, komplementował mnie, bardzo doceniał moje próby zaspokajania go. Ale gdy mi się nie udawało, albo gdy nie chciałam – mieszał mnie z błotem.
Jednego wieczoru, Michał naprawiał klamkę w łazience, a ja upinałam włosy przy lustrze obok. Wtedy zaczął się do mnie dobierać, a gdy go odepchnęłam, próbował zmusić mnie do zbliżenia. Usłyszałam, że gdybym nie wyglądała tak jak wyglądam i nie „prowokowała go”, to inaczej by się zachowywał. Z jednej strony skomplementował mnie, z drugiej zwalił winę za swoje agresywne zachowanie. Manipulacja była jego bronią, a słowa – ostrzem, które wbijał w moje poczucie wartości, gdy nie chciałam robić tego, co mi kazał. Próbował nawet wmówić mi, że to on ma „większe potrzeby”, że to ja powinnam się dostosować, bo tyle dla mnie zrobił. A ja, z jakiegoś powodu, brnęłam w to i nie potrafiłam podjąć żadnych radykalnych kroków.
Zobac także:
„Ksiądz został wyrzucony z parafiii, ale dalej jeździ tym Mustangiem”. Prawdziwa historia
Kobieta z przeszłości
Ważnym punktem tej historii jest weekend, na który pojechałam z koleżankami pod koniec relacji z Michałem. Tam poznałam kobietę, która wydawała się niezwykle podobna do mnie. Nie tylko z wyglądu, ale też ze względu na jej doświadczenia. Historia, którą zaczęła opowiadać, sprawiła, że poczułam dreszcz na karku – bo to było o nim. O Michale, z którym była w związku 14 lat wcześniej. Opowiadała o jego cichym, spokojnym głosie, pozbawionym emocji, jakby jego słowa były zaprogramowane, zawsze na granicy manipulacji. Wiem, że świat bywa mały, ale to spotkanie mnie zmroziło. Opowiadała, że w jej przypadku historia była identyczna. Z tą różnicą, że jej związek trwał zdecydowanie dłużej, a niepokojące zachowania Michała ujawniły się dużo później. Ona jednak – na szczęście – nie ucierpiała. Potem czułam się winna, że nie umiałam wytyczyć granic.
Koniec tego dobrego
W końcu postawiłam na swoim, zagroziłam, że jeśli Michał się nie wyprowadzi, to zadzwonię po policję. Powiedziałam mu, że mam dość i że nie będę więcej uległa. Ostatniej nocy, zmusił mnie do zbliżenia. Nie miałam siły walczyć, w końcu zaczęłam krzyczeć, próbując go odepchnąć.
Ugryzłam go – i tylko to sprawiło, że w końcu mnie zostawił.
Ale usłyszałam słowa, które ciągle dźwięczą mi w uszach: „To twoja wina, prowokujesz mnie”. Nigdy nie wyraził żadnej skruchy, żadnego żalu. W końcu, w ten piątek, wyniósł się z mojego mieszkania. To były dwa miesiące. Dwa miesiące, które zmieniły mnie bardziej, niż mogłabym przypuszczać. Były chwile, gdy czułam, że to moja porażka, że gdybym tylko była lepsza, bardziej stanowcza, bardziej udana, to mogłoby nam się udać. Zrozumienie, że on nie był materiałem na partnera i że to wszystko była przemoc, zajmie mi pewnie jeszcze sporo czasu.