Święta to czas spokoju, radości i rodzinnej atmosfery – przynajmniej w teorii. W praktyce to karuzela obowiązków, konfliktów i maraton między kuchnią a salonem, zakończony jeszcze jedną kłótnią o politykę. Weronika, bohaterka tej historii, miała już dość. Po wigilijnym maratonie gotowania i wysłuchiwaniu „kiedy ślub?” postanowiła: Sylwester będzie inny.
Organizacja to mój konik
Pierwszy dzień po świętach Weronika spędziła znosząc nieustanne bombardowanie wiadomościami od swoich licznych znajomych, którzy od lat byli niezmiennie przekonani, że jeśli jest coś do zorganizowania, to właśnie Weronika to ogarnie. Prawda była taka, że faktycznie to robiła. Gdy w planie były wspólne wakacje, Weronika zajmowała się bookowaniem lotów i hoteli. Gdy ktoś miał urodziny, to ona organizowała zrzutkę, rezerwację w knajpie i tort. Nawet gdy ktoś inny przejmował inicjatywę, finalne dopięcie spraw spadało na Weronikę. Dlatego na początku poczuła frustrację, gdy wszyscy zaczęli pytać, czy organizuje w tym roku Sylwestra. Bo czy naprawdę nikt inny nie potrafi tego zrobić? Ale już po chwili stwierdziła, że może to wcale nie jest taki zły pomysł. Impreza pozwoli jej odreagować świąteczny chaos, a jeśli dobrze to rozegra, to uda się podzielić obowiązki po równo.
Wrzuciła na grupę propozycję: domówka u niej, ale wszyscy muszą pomóc. Stworzyła spreadsheet – proste zadania: przynieść wino, zrobić zakupy, przygotować playlistę, załatwić przebranie i inne czasochłonne, ale proste obowiązki.
Czuła, że to wreszcie będzie dobrze zorganizowana impreza, gdzie nie będzie wszystkiego robić sama. Wracając do domu po świętach, Weronika obmyślała szczegóły wymarzonego Sylwestra. Była tak zamyślona, że prawie nie zauważyła, jak spod bloku pozdrawiają ją bezdomni, którzy zawsze kręcili się w okolicy. „Wesołych świąt!” – rzucili w jej stronę, a ona z uśmiechem odwzajemniła życzenia, a potem wróciła do planowania. Sylwester miał być odskocznią od rodzinnego zgiełku: znajomi, dobre jedzenie, muzyka i zero stresu. Weronika była w swoim żywiole.
Widzieliście spreadsheet?
Weronika postanowiła zająć się tym, co było najtrudniejsze: przygotowaniem mieszkania, dekoracji i jedzenia. Spędziła resztę dnia w galeriach handlowych, robiąc zakupy i szukając ozdób. Kilka godzin przeszukiwała regały, aż w końcu znalazła wymarzone lampki i brokatowe girlandy, które miały zmienić jej mieszkanie w ekskluzywny klub. Noc spędziła wycinając ręcznie papierowe gwiazdki i klejąc tasiemki, które miały nadać salonowi klimat jak z Pinteresta. Sprzątanie mieszkania zajęło jej kolejne pół dnia, bo wiedziała, że każdy kąt będzie oceniany. Jednocześnie gotowała – mini zapiekanki, przystawki z tortilli, warzywne szaszłyki.
Wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Czuła zmęczenie, ale jednocześnie satysfakcję – w końcu robiła to dla swoich przyjaciół. Była też zadowolona, że może się w pełni skupić na dopięciu kwestii estetycznych i kulinarnych, a całą resztą zajmą się goście.
Do czasu, gdy w Sylwestra rano, po dwóch dniach męczących przygotowań, zajrzała do spreadsheetu. Wtedy uśmiech zniknął z jej twarzy. Tabelka była pusta. Ani jedna osoba nie wpisała się do ustalonych przez Weronikę zadań. Gdy weszła na grupę Sylwestrową, okazało się, że nikt nie ma przebrania, nikt nie zrobił zakupów, nikt nie kiwnął palcem. Gdy zapytała, czy to żart, usłyszała: „Myśleliśmy, że ty wszystko załatwisz”. Poczuła, jak narasta w niej olbrzymia frustracja. Przez ostatnie kilka dni poświęcała się dla imprezy, a reszta znajomych… nie zrobiła nic. Jak zwykle.
Porada od bezdomnego
Rozczarowanie wzięło górę. Weronika wyszła z domu, żeby wytupać złość w śniegu. Nie wiedziała, co ma zrobić. Czy ma biegać cały dzień i próbować zrobić to wszystko, czego nie zrobili zaproszeni goście? Czy może zupełnie ich olać i zjeść wszystko sama, w ciszy czekając na noworoczne fajerwerki?
„Hej, dziewczyno! Szczęśliwego Nowego Roku!” – jeden z bezdomnych, starszy mężczyzna z siwą brodą, uśmiechnął się do niej serdecznie. Weronika, zwykle uśmiechnięta, teraz tylko kiwnęła głową. Mężczyzna zauważył, że coś jest nie tak. „Dlaczego taka smutna? Przecież przed tobą Sylwester, czas na zabawę!”. Weronika nie wytrzymała – łzy napłynęły jej do oczu. Czując się zupełnie bezradnie, opowiedziała bezdomnemu o jej znajomych, o godzinach które spędziła na przygotowaniach i o tym jak bardzo zmęczona i niedoceniona się czuje. Starszy mężczyzna spojrzał na nią z powagą.
„Dziecko, wiesz, co ja ci powiem? Ci, którzy tylko biorą, nigdy cię nie uszczęśliwią. Olej ich. Spędź ten Sylwester tak, żebyś to ty była szczęśliwa.” Te słowa trafiły prosto do jej serca.
Wróciła do domu i odpaliła komputer. Znalazła najbliższy lot do Włoch, spakowała całe jedzenie jakie przygotowywała dla swoich gości, wyłączyła telefon i zeszła z powrotem na dół. Jedzenie wręczyła zdziwionym bezdomnym, a sama wsiadła do taksówki i pojechała na lotnisko. Kilka godzin później, zamiast witać gości w odświętnie przystrojonym salonie, witała ciepłe, sycylijskie słońce. Spacerując po Palermo, czuła, jak stres i frustracja powoli odpływają. Była wolna – od oczekiwań, presji i odpowiedzialności za innych. Wieczór spędziła na plaży Mondello.
Usiadła na piasku z lampką Prosecco w dłoni i pizzą na kolanach, patrząc na fajerwerki rozświetlające nocne niebo. „Może czas nauczyć się mówić ‚nie’?” – pomyślała.
I to było jej jedyne noworoczne postanowienie. Ten Sylwester był zupełnie inny, niż sobie wyobrażała. Gdy wróciła do hotelu, postanowiła włączyć telefon. Tak jak podejrzewała, wszyscy znajomi wydzwaniali do niej z pretensjami, gdzie jest i dlaczego nie otwiera. Ale już jej to nie obchodziło. Zrozumiała, że najwyższy czas zmienić znajomych.