Polskie marki rozpoznawalne za granicą
Dowiedz się, które polskie marki robią furorę za granicą

Polskie firmy coraz lepiej radzą sobie poza granicami kraju / fot. materiały prasowe
Polskie firmy coraz lepiej radzą sobie poza granicami kraju. Zagraniczni konsumenci doceniają doskonałą jakość, funkcjonalność i oryginalność produkowanych przez nie wyrobów. Nie dziwi więc, że w mediach pojawia się wiele informacji na temat współpracy polskich przedsiębiorców z tymi z Europy i nie tylko oraz o kolejnych polskich sklepach otwieranych na całym świecie. W ciągu ostatnich kilku lat niektóre marki nie tylko skutecznie wprowadziły swoje produkty na zagraniczny rynek, ale też stały się na nim niezwykle rozpoznawalne
Nie tylko MaxFactor
Niewielu rodzimych konsumentów zdaje sobie sprawę, że polskie kosmetyki coraz częściej pojawiają się w kosmetyczkach i łazienkach poza granicami naszego kraju. I co ciekawe, ten trend utrzymuje się od blisko… 100 lat! Polscy emigranci są bowiem odpowiedzialni za założenie cenionych do dziś brandów takich jak Helena Rubenstein czy MaxFactor, które miały znaczący wpływ na rozwój kosmetologii. Choć obecnie trudno mówić o polskich akcentach w produktach tych marek, znalazły one godnych sobie następców. Jednym z nich jest Inglot – przedsiębiorstwo specjalizujące się w produkcji i sprzedaży kosmetyków do makijażu. Marka, która ma kilkadziesiąt sklepów w Polsce, chętnie otwiera swoje nowoczesne punkty za granicą. Salony Inglot można odwiedzać w takich miejscach jak Londyn, Nowy Jork czy Las Vegas. O sukcesie marki świadczy też jej najnowsza ambasadorka. Potentatom kosmetycznym udało się namówić do współpracy samą Jennifer Lopez! Co ciekawe, nie tylko Inglot doczekał się sprzedaży na zagranicznych rynkach. We Francji, Hiszpanii, Rosji, Portugalii (i nie tylko) można kupić także kosmetyki marki Bell. Równie dobrze w Europie radzi sobie marka Ziaja, w której asortymencie znajdują się m.in. dermokosmetyki.
Polska odzież na topie
Podobnie jak branża kosmetyczna radzą sobie też producenci polskiej odzieży. Wśród nich wyróżnia się zwłaszcza spółka LPP – aż 65% kolekcji jej brandów tworzonych jest nad Wisłą. Przedsiębiorstwo odpowiedzialne za takie marki jak Reserved, Sinsay, Mohito, Cropp, House sprzedaje średnio 170 000 000 sztuk odzieży rocznie. Spółka posiada punkty sprzedaży na dwudziestu zagranicznych rynkach – kilka tygodni temu udało jej się zadebiutować w Izraelu. Na otwarcie przybyły tłumy, o czym rozpisywały się media na całym świecie. Co więcej, salony brandów LPP można odwiedzać nie tylko w Europie (m.in. w Rosji, Niemczech, Wielkiej Brytanii czy na Ukrainie), ale także w Egipcie czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ze spółką współpracowały takie gwiazdy jak Cindy Crawford oraz Kate Moss, a specjaliści doceniają jej zaangażowanie na rzecz ochrony środowiska i promowanie ekologicznej sprzedaży.
Rodzime marki rośną w siłę
Inglot i LPP to nie jedyne firmy, które cieszą się zainteresowaniem zagranicznych konsumentów. Wittchen, marka specjalizująca się w sprzedaży galanterii skórzanej doczekała się swojego sklepu na Ukrainie, a ze sklepu internetowego mogą korzystać także niemiecko- i rosyjskojęzyczni klienci. Z kolei bydgoska PESA może pochwalić się dystrybucją swoich pociągów spalinowych i tramwajów na takie kraje jak Niemcy, Czechy, Węgry, Włochy czy Rosja. Doskonale na zagranicznych rynkach radzi sobie też spółka CCC, która dystrybuuje obuwie do Niemiec, Węgier, Chorwacji czy Rumunii.
Stanisław Gałecki 26 września, 2018
Rząd powinien jakoś wspierać polskich producentów i projektantów.