Wednesday, September 27, 2023
Home / Ludzie  / Polski Stonewall?

Polski Stonewall?

Wygląda na to, że zaczynamy być głośno

Polski Stonewall

Czy to już Polski Stonewall? / fot. Dennis Aquino / Reshot

Ostatnie wydarzenia w Polsce to sygnał, że społeczność LGBTQ+ nie chce być dłużej chłopcem do bicia. Tym, który boi się postawić prześladującym go kolegom z klasy, bo ich jest dziesięciu, a on sam. Zmęczeni, sfrustrowani, źli i zrozpaczeni, dojechani latami upokorzeń, agresji i dyskryminacji ludzie wyszli na ulicę nie po to, by dumnie maszerować przez miasto. Ale, żeby tym razem oddać tym, którzy ich biją

 

Taka postawa stawia całą społeczność LGBTQ+ w trudnej sytuacji, bo na złość geja, lesbijki czy osoby transpłciowej nie ma miejsca nawet wśród tak zwanych sojuszników. Ci, którzy do tej pory „nie mieli nic przeciwko”, stanęli przeciwko nam, kiedy na rzeźbie Chrystusa zawisła tęczowa flaga („profanacja”). Kiedy aktywistka ze „Stop Bzdurom” zatrzymała szkalujący nas pojazd, wyszarpała kierowcę z kokpitu i zamazała obelżywe napisy na plandece. Dla wielu to przesada, to eskalacja, to profanacja, to za dużo.

Ci, którzy rzeczywiście stoją po stronie LGBTQ+, prześcigają się w mediach społecznościowych w wymyślaniu sposobów na uruchomienie empatii.

„Wyobraź sobie” – piszą – „że po Warszawie od tygodni jeździ ciężarówka, na której plandece napisane jest, że osoby o nazwisku to w większości pedofile gwałcący dzieci. Ty wiesz, że to nieprawda, są nawet badania naukowe, pokazujące, że to nieprawda. Próbujesz interweniować, zgłaszać na policję – furgonetka nadal jeździ po mieście. Jak długo wytrzymasz, zanim wyszarpiesz z niej jej kierowcę i zamażesz te bzdury?”

– pytają.

Nie wiem czy to pomaga. Chyba nie, bo coraz częściej czytam komentarze w stylu „jestem za tolerancją, ale niszczenie furgonetek to już przesada” – także wśród swoich pozornie otwartych, rozumiejących, wspierających znajomych. Dla mnie również jakakolwiek forma przemocy czy agresji jest czymś, czego powinno się unikać za wszelką cenę. W tym przypadku nie mówimy jednak o ataku, ale o samoobronie.

Ważne, że nie zabijają

Jednym z najczęściej czytanych komentarzy jest ten, że społeczność LGBTQ+ domagająca się tolerancji sama jest najbardziej nietolerancyjna. Tymczasem wśród osób LGBTQ+, granice tolerancji naciągnięte były już tak bardzo, że zaczynało to przypominać symptomy syndromu sztokholmskiego. Kiedy przez ulicę Białegostoku szła pierwsza, historyczna Parada Równości, a kontrmanifestanci krzyczeli „wypierdalać!”, kolorowy korowód wołał „chodźcie z nami!”. Kiedy Prezydent Andrzej Duda w kampanii wyborczej mówił „LGBT to nie ludzie, to ideologia” – my pokazywaliśmy „Hej, jesteśmy ludźmi. To nie ideologia, to ten chłopak, który wskazał ci drogę na szlaku”.

Kiedy kolejny ojciec bił do nieprzytomności syna-geja ten nie oddawał – w końcu to ojciec. Żył pod jednym dachem z prześladowcą lub uciekał i ukrywał się. Kiedy kolejna lesbijka została zgwałcona w ramach „gwałtu naprawczego” uciekała w chorobę psychiczną, leki i próby samobójcze.

Chowamy się, kulimy, udajemy, że nas nie ma, byle nie przeszkadzać, byle nas nie widzieli, byle nas nie bili. Zaczynamy doceniać sam ten fakt – że pozwalają nam żyć, byle w ukryciu. A że strach trzymać za rękę swoją dziewczynę, pocałować chłopaka? To nic, ważne, że nie zabijają. Nasz związek nigdy nie będzie legalny, w świetle prawa zawsze pozostaniemy dla siebie obcymi ludźmi? Trudno. Żeby chociaż sąsiad znów nie okleił mi „lezbą” samochodu.

Nie wiem kiedy to zaczęło narastać. Czy wtedy, kiedy po filmie braci Sekielskich o skali pedofilii wśród księży, kontratakiem partii rządzącej i Kościoła było zrównanie pedofilii z homoseksualizmem. Czy wtedy, kiedy Abp Marek Jędraszewski porównywał z ambony społeczność LGBTQ+ do epidemii cholery, mówiąc o „tęczowej zarazie”. A może kiedy podczas piłkarskiego meczu na stadionie zobaczyliśmy hasła „Warszawa wolna od pedalstwa”. Albo kiedy w Białymstoku Marsz Równości został brutalnie zaatakowany przy cichym przyzwoleniu władz i mniej cichej zachęcie Kościoła. Kiedy homofobia, agresja wobec osób nieheteronormatywnych, przemoc symboliczna, słowna i bezpośrednia wypełzły ze swoich kanałów i wspierane przez aparat władzy, ślepych funkcjonariuszy policji, rozlały się na ulicy. Sprawiając, że życie osób LGBTQ+ stało się nie tylko nieznośne, ale wręcz zagrożone.

Zastanawiam się, które samobójstwo – z tych nagłośnionych przez media – osób nie wytrzymujących homofobicznego dręczenia było tym, które przelało czarę. Może był to nastoletni Kacper, który powiesił się na własnych sznurówkach, bo jako gej musiał się „diagnozować” za pomocą quizów internetowych. Bo ktoś groził, że go pobije. Bo w Polsce edukacja seksualna to fikcja. Czy kiedy transpłciowa Milo skoczyła do rzeki, bo nie mogła już dłużej „tak” żyć.

A może wtedy, kiedy pomysł wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół, takiej zgodnej z wytycznymi WHO, nazwany został próbą „seksualizowania dzieci”, „nauką masturbacji”? Może to, że nauczycieli, którzy próbowali by uczyć dzieci jak mówić „nie” dorosłemu człowiekowi albo, że homoseksualne skłonności są normalne, chce się karać nawet więzieniem. Czy to wtedy się zaczęło?

30 proc. Polski wolne od LGBT

Zastanawiam się, czy ta złość wpompowana została do serc społeczności LGBTQ+, kiedy kolejne miasta, gminy, całe województwa ogłaszały się „Strefami wolnymi od LGBT”. Bo niemal cała południowo-wschodnia Polska z własnej woli przyjęła homofobiczne symbolliczne ustawy w celu chronienia przed „niszczeniem wartości, jak tradycyjna rodzina, czyli związek tylko kobiety i mężczyzny”. „Strefą wolną od LGBT” jest ponad 30 proc. Polski.

Skala przemocy wobec osób LGBTQ+ w Polsce jest porażająca, a kodeks karny nie przewiduje kary za atak na homofobicznym tle. Według danych Kampanii Przeciw Homofobii na rok 2016 niemal 70 proc. osób nieheteronormatywnych zetknęło się z jakimś rodzajem takiej przemocy (a sytuacja pogarsza się z roku na rok).

Co drugi nastolatek LGBTQ+ ma objawy depresji, prawie 70 proc. myśli o samobójstwie. Nie ma w polskim prawie zakazu prowadzenia pseudoterapii konwersyjnych. Nielegalne są związki partnerskie, małżeństwa, adopcja dzieci przez pary jednopłciowe – to ostatnie, według obietnic Prezydenta RP Andrzeja Dudy, ma być objęte zakazem konstytucyjnym.

Jako symbol tego festiwalu pogardy, upokorzeń i ohydnych oszczerstw, na ulice polskiej stolicy wyjechała ciężarówka. Z megafonu krzyczały komunikaty o pederastach, o homoseksualistach gwałcących dzieci. Te same hasła raziły w oczy z plandeki. Po zgłoszeniach na policję ciężarówka została eskortowana, ale wróciła na ulice. W końcu Margot z aktywistkami z kolektywu „Stop Bzdurom” wzięła sprawy w swoje ręce. Za zamalowanie sprayem plandeki i poszarpanie kierowcy, sąd zadecydował o dwumiesięcznym areszcie prewencyjnym. Nakaz aresztowania został wydany 7 sierpnia. Margot czekała na policję w siedzibie Kampanii Przeciw Homofobii. Czekali też aktywiści, aktywistki, posłowie i posłanki Lewicy oraz Partii Zieloni. Margot wyszła do policji, by poddać się karze dobrowolnie, ale policja… jej nie przyjęła. Wszyscy zebrani ruszyli więc na Krakowskie Przedmieście, gdzie Margot została schwytana, skuta kajdankami i schowana do radiowozu. Tłum otoczył radiowóz – ludzie usiedli na ziemi i skandowali hasła solidarności.

Policja zaczęła brutalnie rozpędzać tłum. Część osób została wywleczona, skuta. Jedna z posłanek opisywała, jak musiała własnym ciałem zakrywać dziewczynę, którą powalono na ziemię, a później przytrzymywano – stojąc na jej plecach i głowie. Zatrzymanych rozwożono po komisariatach, nie informowano kogo i gdzie, ignorowano immunitet posłów i posłanek opozycji, którzy przyszli z pomocą. Nie dopuszczano też prawników i rodzin. Urządzono łapankę i jeszcze więcej osób trafiło do aresztu. Do interwencji zmuszony został Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar i przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur.

Plony dwuletniej nagonki

W zeszłym roku w Marszu Niepodległości we Wrocławiu wzięło udział kilka tysięcy osób. Marsz przeszedł 200 metrów, po czym został zatrzymany i rozwiązany z powodu, między innymi, głoszenia antysemickich haseł i używania materiałów pirotechnicznych. W stronę policji poleciały petardy, butelki i kamienie. W efekcie trzech funkcjonariuszy zostało rannych. Zatrzymano 14 osób. „Najbardziej agresywnych”.

Przypomnę, w piątek na Krakowskim Przedmieściu manifestanci otoczyli radiowóz policyjny, siedząc na ziemi. Ktoś wskoczył na radiowóz. Zatrzymanych zostało ponad 50 osób, w tym ludzi z łapanki, niektórzy z protestem nie mieli nic wspólnego.

„To, co się wczoraj [7 sierpnia] wydarzyło, nie jest normalne i stanowi jawne pogwałcenie praw człowieka” – czytamy w oświadczeniu Kampanii Przeciw Homofobii zatytułowanym „Polski *Stonewall?” 

Te zamieszki to efekt dwuletniej nagonki na osoby LGBT w Polsce. Bezczelnej homofobii władzy, która nie zawahała się użyć wszelkich środków przemocy, żeby nas zastraszyć. Doświadczyliśmy niespotykanych nadużyć ze policji i nieproporcjonalnych środków przymusu bezpośredniego. Eskalacja przemocy trwa, a my jesteśmy na celowniku. My, społeczność osób LGBTQIA w Polsce, mamy dość represji i zastraszania, agresji polskich władz i policji.

Czy to już polski Stonewall? Nie wiem, ale pewne jest, że dotarliśmy do momentu przełomowego. Momentu, w którym poziomu frustracji już nie da się wyregulować. Z przerażeniem, ale i nadzieją będę obserwować to, co wydarzy się w kolejnych tygodniach i miesiącach. W głowie rozbrzmiewają słowa Audre Lorde: „Moja cisza mnie nie ochroni. Twoja cisza cię nie ochroni”. Wygląda na to, że zaczynamy być głośno.

Kaśka Paluch

 

 

*Stonewall, a właściwie Bunt Stonewall był serią gwałtownych demonstracji społeczności LGBT przeciwko nalotowi policji na gejowski pub Stonewall Ill w Greenwich Village w Nowym Jorku. Zamieszki rozpoczęły się w czerwcu 1969 roku i do dziś uważane są za najważniejsze wydarzenie w historii walki mniejszości nieheteronormatywnych o swoje prawa. Było to także pierwszy wspólny i tak silny opór społeczności LGBT wobec niesprawiedliwego traktowania przez władze.

Dziennikarka, absolwentka muzykologii w Krakowie. Dużo pracuje z dźwiękiem, przede wszystkim nagraniami terenowymi. Aktualnie pochłonięta pracą nad tworzeniem dźwiękowej mapy Islandii.

Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ