Friday, February 7, 2025
Home / Styl życia  / Podróże  / Polka w Afryce. Przejechała Kenię i Tanzanię na rowerze

Polka w Afryce. Przejechała Kenię i Tanzanię na rowerze

Afryka, dwa kraje i rower.

Masajowie w tradycyjnych strojach

Masajowie chodzą w tradycyjnych strojach na o dzień / fot. Danny / dannyc2018.com

Aneta nie jest typem sportowca. Przyznaje, że nie zdążyła się przygotować do tej wyprawy tak jak planowała. Od czasu do czasu jeździła rowerem po okolicy. I tak nieprzygotowana wsiadła na rower w stolicy Kenii i przejechała na nim ponad 500 kilometrów.

Mówi, że okazało się to większym wyzwaniem niż przypuszczała – pogoda i skoki temperatury, wymagające drogi, dużo odcinków górskich. Mogła w każdej chwili zejść z roweru, oglądać trasę z okien samochodu i nadal mieć fajną wycieczkę, ale nie zrobiła tego. Wytrwała do końca, przełamując fizyczne ograniczenia i odkrywając w sobie pokłady siły, o których nie miała pojęcia, że istnieją.

Aneta Juszczuk na rowerze

Aneta Juszczuk, for. arch. prywatne

 

Opowiada, że było to jedno z najbardziej niestandardowych i ekstremalnych doświadczeń w jej życiu. Survivalowe warunki, wielka niewiadoma, co spotkają na trasie i gdzie będą nocować. Bezpośrednie doświadczenie kontaktu z mieszkańcami i przełamywanie stereotypów o tym, jak wygląda życie w Afryce. Doświadczenie, które uzależnia, bo ma ochotę na kolejną taką wyprawę.

Zanim w nią wyruszy, Aneta Juszczuk, na co dzień headhunterka i konsultantka kariery, dzieli się z nami swoją opowieścią:

Ahoj afrykańska przygodo

Jest połowa sierpnia 2022. Lądujemy w Nairobi, stolicy Kenii, akurat gdy trwają wybory prezydenckie, więc sytuacja jest napięta i na skraju zamieszek. Nasz plan to przejechać rowerami z Nairobi do Dar es Salaam w Tanzanii. Trasa wynosi około 550 km.

Wśród jedenastu uczestników w grupie (plus trzy osoby organizujące) tylko ja jestem Polką. Większość pochodzi z Nowej Zelandii.

Po dwóch dniach spędzonych w Nairobi i przyglądaniu się kolosalnym różnicom między downtown, biedną dzielnicą (bardzo dużo ludzi, małych sklepów i targowisk), a uptown, bogatą dzielnicą oraz dzielnicą rządową (czysto, cicho, nowoczesne budynki) wsiadamy na rowery. Należą one firmy, która zorganizowała wyprawę, więc nie musieliśmy taszczyć z Europy własnych. Owszem, mogliśmy je zabrać, ale wtedy sami bylibyśmy odpowiedzialni za ewentualne naprawy.

Nairobi, stolica Kenii

Nairobi, stolica Kenii, downtown / fot. Aneta Juszczuk

Nairobi, stolica Kenii

Nairobi, stolica Kenii, upntown / fot. Aneta Juszczuk

W Polsce upały, w Afryce zima

Sierpień kojarzy się nam z upałami, a Afryka tym bardziej. Ale w Kenii i Tanzanii czerwiec, lipiec i sierpień to najchłodniejsze miesiące w roku. Widzę ludzi w zimowych ubraniach, kurtkach i czapkach. Pierwszymi osobami, które zobaczyłam po wylądowaniu w nocy w Nairobi, byli policjanci w zimowych ubraniach. Jeden miał nawet zimowe rękawiczki.

Słońce wschodzi ok. 6 rano, zachodzi ok. 18, a zachód oznacza gwałtowny spadek temperatury.

W nocy jest zimno. Śpimy w namiotach. Wchodzę do śpiwora w podkoszulku, a budzę się w polarze, legginsach i kapturze ze śpiwora na głowie.

Poranki są rześkie, jednak do jazdy zakładam od razu szorty i podkoszulek, czasem cienką kurtkę chroniącą od wiatru, jednak około godziny 10 jest mi już w niej za ciepło, a dwie godziny później robi się gorąco. Jedziemy przez różne strefy klimatyczne. Suche tereny Kenii, zamieszkane przez Masajów. Później górzyste obszary, z bujną roślinnością i rozwiniętym rolnictwem. W Tanzanii, za sprawą bliskości oceanu, wilgotność powietrza jest coraz większa, a ja oraz gorzej znoszę upały.

Namioty w Afryce

Spaliśmy w namiotach / fot. Aneta Juszczula

Aneta Juszczuk pod drzewem, Afryka

Aneta Juszczuk / fot. arch. prywatne

 

Samochód do zadań specjalnych

Większość trasy pokonujemy na rowerach, ale zdarza się nam korzystać z samochodu. Na przykład gdy wjeżdżamy na teren Parków Narodowych, gdy przejeżdżamy przez duże miasto lub gdy mamy bardzo długą trasę danego dnia i rowerami nie ma szansy na zdążenie przed nocą do miejsca następnego noclegu.

Samochód jest zaprojektowany w taki sposób, aby przewieźć ludzi i rowery. W środku są nasze bagaże i namioty oraz zbiorniki na wodę pitną (1000 l), dlatego jesteśmy niezależni i możemy spać w dowolnym miejscu.

Po otwarciu tylnej klapy samochodu mamy kuchnię. A w niej kuchenkę gazową, półki z naczyniami, lodówkę, jedzenie. W aucie są też składane krzesełka, mamy więc zarówno dobrze wyposażoną kuchnię, jak i jadalnię.

Śniadania i kolacje na ogół są przygotowywane w kuchni naszego samochodu. Później wspólnie myjemy naczynia. Lunche zazwyczaj jemy po drodze.
Kiedy jedziemy, samochód z reguły podąża kilka kilometrów za nami, chyba że akurat jesteśmy w terenie dla niego nieprzejezdnym.

Samochód dostosowany do wypraw po Afryce

Specjalny samochód zapewniał nam samowystarczalność / fot. Aneta Juszczuk

Afrykańskie drogi

Jedziemy przez większe i małe miejscowości, zarówno po drogach asfaltowych, jak i gruntowych. Piach, kurz, dziury, wyboje. Trzęsie jakby się jechało po kamieniach. Zresztą kamieni też jest dużo. Drogi gruntowe są bardzo nierówne. Nikt ich nie naprawia. Jeżeli pada deszcz, nawierzchnia zamienia się w błoto i później zasycha. Środek jest wyżej niż pobocze. Bardzo często nawierzchnia drogi kończy się stromym spadkiem do rowu. Większość naszej trasy prowadzi przez góry. Po płaskim terenie jechaliśmy tylko jeden dzień. Wieje wiatr. Często prosto w twarz. Niejednokrotnie z piachem.

Afrykańskie drogi

Afrykańskie drogi / fot. arch. org. wyprawy

Wyprawa rowerowa po Afryce

Afrykańskie drogi / fot. arch. org. wyprawy

Na asfaltowych drogach, w każdej miejscowości są przynajmniej dwa progi zwalniające, a każdy z nich składa się z 3-4 jeszcze mniejszych. Trzęsie potwornie. Na szczęście Joseph (nasz kierowca) jest też zdolnym chiropraktykiem i naprawia nas (z sukcesem) po tych wyboistych doświadczeniach.

Na drogach spotykamy samochody, autobusy, ciężarówki, motocykle, riksze. Dużo zwierząt, najczęściej krowy i kozy, w stadach lub pojedynczo. Piesi chodzą wzdłuż drogi (nie ma chodników) lub powolnie przechodzą na drugą stronę. Niektórzy ciągną lub pchają wózki. Na poboczach stoją lub siedzą policjanci, kobiety przenoszą towary na głowie, osły niosą wodę – same bez opieki właściciela (znały drogę).

Życie codzienne w Kenii

Kenia – życie codzienne / fot. Danny / dannyc2018.com

Może cię zainteresuje:
Każdy ma swoje Bali

Jumbo, piątka i przytulas

Spotykamy dużo ludzi, dorosłych i dzieci. Mamy z nimi bardzo bezpośredni kontakt. Przybijamy piątkę, przytulamy się. Ludzie podbiegają do nas, pozdrawiają nas, czasem wygląda to tak, jakby przekazywali sobie o nas informacje, z wioski do wioski. Mam wrażenie, że byliśmy dla wszystkich miłym zaskoczeniem.

Aneta Juszczuk rozmawia z afrykańskimi dziećmi

Dzieci w Afryce łatwo nawiązywały z nami kontakt / fot. z arch., Anety Juszczuk

Docieraliśmy do miejsc, gdzie turyści są rzadkością, a jeżeli już się pojawiają, to samochodem i nie ma z nimi kontaktu, a my byliśmy na wyciągnięcie ręki – dosłownie.

W Tanzanii najczęstszym słowem, które wypowiadaliśmy było jumbo i mambo (cześć). Niektóre dzieci długo jeszcze biegły za nami. Jeden chłopiec (jedenastoletni), mimo przekonywania go, żeby przestał, biegł za nami kilka kilometrów. Inny, w podobnym wieku, jechał z nami na swoim rowerze prawie 20 kilometrów.

Dzieci w Afryce

Dzieci w Afryce przybijały z nami piątkę i na pożegnanie długo biegły za naszymi rowerami / fot. Danny / dannyc2018.com

Jedzenie i targowiska w Kenii i Tanzanii

Bazą naszych posiłków jest fasola i inne warzywa strączkowe. Jemy dużo szpinaku i jarmużu. Zamiast chleba, takiego, jaki znamy w Europie – pitę i chapati. W Afryce pierwszy raz próbuję owoce baobabu. Nawet nie wiedziałam, że można je jeść. Do posiłków powszechnie używana jest kukurydza i mąka kukurydziana.

posiłek w Afryce

Posiłek z widokiem na Afrykę / fot. Anta Juszczuk

posiłek w Afryce

Bazą posiłków są warzywa strączkowe / fot. Aneta Juszczuk

Pieczona kukurydza w kolbach jest bardzo popularną przekąską uliczną. Sprzedawcy stoją z nią na ulicach miast, a czasem pieką kukurydzę na poboczu drogi i chodzą z nią między samochodami, które stoją w korku.

W stolicy Kenii wszędzie widzimy małe „stoiska” z szybkim jedzeniem – ugotowane jajka, do wyboru, obrane lub w skorupkach. Do tego pieczywo i jakieś małe kiełbaski. Ten biznes jest najtańszy do rozpoczęcia.

Również w Tanzanii widzę sprzedawców ugotowanych jajek, ale oni chodzą z wytłaczankami, a jajka są w skorupkach.
Przy drogach stoją sprzedawcy orzechów. Zresztą drogi i pobocza, zwłaszcza przy wyjeździe z miast to ogromne targowiska. Ruch na nich jest tak duży, że ciężko przecisnąć się rowerem, a co dopiero samochodem. Sprzedaje się na nich wszystko, owoce, warzywa, zabawki, wycieraczki do samochodu, kostki Rubika, pieski ruszające głową do samochodu, zegarki na rękę, kable, dętki, kapelusze, opony, plastikowe pojemniki na jedzenie.

Targowisko

Na kenijskich i tanzańskich targowiskach można kupić wszystko / fot. Aneta Juszczuk

Afrykańskie campingi

Śpimy w namiotach. Czasem mamy ciepłą bieżącą wodę, ale zazwyczaj jest zimna z wiadra albo sporadycznie ciepła – również prosto z wiaderka. Braliśmy też prysznic stojąc tuż przy aucie, a woda lała się z wiadra zawieszonego na lusterku auta. Brak komfortu rekompensował widok na wielką pustą przestrzeń upstrzoną resztkami traw. Pranie robimy ręczne. Czasem wyschnie, a czasem trzeba dosuszać w aucie.

Campingi, na których się rozbijamy nie mają nic wspólnego z europejskimi polami namiotowymi. Obecność toalety z doprowadzoną bieżącą wodą jest luksusem.

Aby dostać się do jednego z „campingów” musimy prowadzić nasze rowery (a i to z trudem) przez czerwony piach. Docieramy na miejsce postoju cali czerwoni. Nasze miejsce do spania jest na polu między drzewami.

Szczęśliwie nie ma tutaj tyle piachu, co na drodze. Są nawet resztki traw. W tym roku nie spadł deszcz. Jest bardzo sucho. W małym budynku są dwie toalety, ale rura z wodą jest odcięta, więc spłukiwanie odbywa się wodą z wiadra. Za drzwi robią dwa koce. O czystości nie będę wspominać. Ważne, że jest papier toaletowy.
Prysznic przygotowują nam gospodarze – trzech chłopaków Masajów. Grzeją nam wodę na ognisku. Na drągach między drzewami mocują plandekę i to jest nasz kabina prysznicowa. Nad głową zbiornik z kranikiem. Dla każdej osoby oddzielnie napełniają zbiornik. Pod nogami drewniana deska, więc nie stoimy w piachu. Chłopcy zostają z nami całą noc i nas pilnują

nocleg w Afryce pod namiotami

Codziennie rozbijaliśmy namioty / fot. Aneta Juszczuk

prowizoryczny prysznic

Nasz prysznic / fot. Aneta Juszczuk

Masajowie – ciekawostki

Masajowie to jedna z najbardziej znanych afrykańskich grup etnicznych, zamieszkująca Kanię i północną Tanzanię.

Kilka razy śpimy w masajskich wioskach, których nie ma w żadnych opracowaniach turystycznych.

Nasz przewodnik odkrył je w czasie dwudziestu lat organizowania różnych wypraw po Afryce. Masajowie, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, noszą na co dzień – w domu, gdy jadą na targ, gdy wypasają bydło – swoje tradycyjne ubrania czyli shukę (shúkà) – narzutkę w kratkę oraz dużo ozdób z koralików. Jeżeli jadą do biura do pracy czy na uczelnię, nakładają „normalne” ubrania.

Niektórzy Masajowie mówią bardzo dobrze po angielsku. Jeden z nich zaprasza nas do domu swojej babki. Małe okienko. W środku tli się ogień. Łóżko to naciągnięta skóra zwierzęca na drewnianych palach. Ciemno i bardzo duszno.

Masajowie

Masajowie chętnie zapraszali nas do swoich domów / fot. Aneta Juszczuk

Masaj pali ognisko

Masajowie dbali o nasze bezpieczeństwo w czasie noclegów / fot. Aneta Juszczuk

Wioska Masajów

Wioska Masajów / fot. Aneta Juszczuk

Inny chce nam koniecznie przedstawić swoją nową żonę i nowe dziecko. Panuje tam wielożeństwo. On ma 50 lat a ona wygląda na 17. U Masajów do obowiązków kobiet należy budowa domu oraz dostarczenie wody i opieka nad zwierzętami. Każda żona buduje swój dom.

W czasie naszej podróży panuje zasada, aby nie robić zdjęć ludziom bez ich zgody, zwłaszcza Masajom. Jeżeli jest zgoda, to nie należy płacić. Ani razu nikt z nas nie zapłacił za zdjęcie. W tej wiosce Masajowie sami zachęcają nas do robienia zdjęć.

Dwa razy, gdy powiedziałam spotkanym osobom, że jestem Polką to dowiedziałam się, że znają Polki mieszkające w okolicy, które wyszły za mąż za Masajów. Nikt inny z mojej grupy nie miał takiego doświadczenia. To były informacje tylko o Polkach. Nie spotkałam ich osobiście.

Zobacz też:
Śladami serialu Gra o Tron

Safari w Afryce

W ciągu całej wyprawy mieliśmy trzy dni odpoczynku od rowerów. Jednego dnia sadziliśmy drzewa w lesie w tuż przy lokalnej szkole. Dwa dni spędziliśmy na safari po parkach narodowych. Byliśmy w Parku Narodowym Amboseli w Kenii, na granicy z Tanzania (park obejmuje północno-zachodnie stoki Kilimandżaro) oraz w Tanzanii w Saadani National Park oraz Ngorongoro Crater. Na te tereny nie można wchodzić pieszo ani wjeżdżać rowerem, zwierzęta oglądaliśmy więc przez okna naszego samochodu. Wszędzie chodziły żyrafy, słonie, zebry, bawoły. W wodzie kąpały się hipopotamy.

Zwierzęta w parku narodowym w Tanzanii

Zwierzęta w Parku Narodowym w Tanzanii / fot. Aneta Juszczuk

Zwierzęta w Parku Narodowym w Tanzanii

Zwierzęta w Parku Narodowym w Tanzanii / fot. Aneta Juszczuk

Zwierzęta w Parku Narodowym w Tanzanii

Zwierzęta w Parku Narodowym w Tanzanii / fot. Aneta Juszczuk

Zobacz też:
Etyczne podróżowanie

Prawdziwa Afryka vs afrykańskie Krupówki

To co piszę nie jest opowieścią o Kenii i Tanzanii, a zapisem naszej podróży. Mam jednak poczucie, że dzięki temu, że poruszaliśmy się na rowerach i przez tereny mało turystyczne, dotknęliśmy czegoś, co można nazwać – prawdziwym życiem tych krajów, a także jego różnorodności. Inaczej żyje np. młodzież w dużych miastach (chodząca po ulicach tak jak w Europie, ze słuchawkami w uszach, w modnych ubraniach), a inaczej w małych wioskach.

Nie każdy ma prąd w domu, ale każdy ma telefon komórkowy (baterię ładuje wtedy w pobliskim miasteczku). Duża część Kenijczyków żyje w ubóstwie, a nawet poniżej granicy ubóstwa. Poważnym problemem jest dostęp do wody.

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 

Post udostępniony przez Miłoczas 🙂 (@miloczas)

 

Chociaż polski MZS odradza podróże do Kenii, gdy nie jest to niezbędne, ja czułam się w czasie całej wyprawy bardzo bezpiecznie. Z ciekawostek – Kenia jest jednym z największych eksporterów do Europy kwiatów ciętych. Ze względu na tę wyprawę już nie kupię ciętych kwiatów.

Aneta Juszczuk

Aneta Juszczuk / fot. arch. własne

Naszą wyprawę rowerową zakończyliśmy w Dar es Salaam, w Tanzanii, w ostatnim dniu sierpnia. Przed powrotem do domu polecieliśmy jeszcze na kilka dni do Zanzibaru, ale mam wrażenie, że chyba tylko po to, aby doświadczyć tego, czym prawdziwa Afryka, której doświadczyliśmy przemierzając ją na rowerach, różni się od turystycznej. Na Zanzibarze właściciele hoteli i restauracji to w większości Europejczycy. Ceny dla klienta są wysokie, ale wynagrodzenie dla lokalnych pracowników bardzo, bardzo niskie. Z mojej perspektywy Zanzibar to „uczesana” Afryka.

Aneta Juszczuk / www.instagram.com/miloczas/

TAGI
Oceń artykuł
BRAK KOMENTARZY

SKOMENTUJ, NIE HEJTUJ