Poliamoria – czy można kochać kilka osób jednocześnie?
Potrafisz sobie wyobrazić, że jesteś w związku z kilkoma osobami jednocześnie?

Poliamoria. Czy można kochać kilka osób naraz? Fot. Adobe Stock
Wciąż szukasz swojej drugiej połówki? A tymczasem świat jest pełen ludzi, którzy odnaleźli swoje… trójki, czwórki i inne konfiguracje. Jak to możliwe? Dla wielu osób, które nie oglądają się na społeczne konwenanse, monogamia nie jest jedynym dostępnym wyborem. Co czujesz na hasło poliamoria? Lęk czy ekscytację?
Julia jest trzydziestoletnią lekarką z Warszawy i od dwóch lat tworzy szczęśliwy związek niemonogamiczny. Określa się jako osobę niebinarną, panseksualną i poliamoryczną.
„Wcześniej byłam w monogamicznych związkach i bardzo się męczyłam. Nie rozumiałam co się dzieje, kiedy mimo udanego związku, zakochiwałam się w kimś nowym. Teraz widzę, że jestem poli od zawsze. Byłam w dwóch dłuższych związkach monogamicznych, które trwały około trzech lat. Każdy z nich kończył się z powodu mojego zauroczenia inną osobą. Chciałam być porządku, dlatego nigdy nie zrobiłam nic, co byłoby nie fair dla osoby partnerskiej. Bliscy przyjaciele już dawno sugerowali mi, że mogę być poliamoryczna, ale dotarło to do mnie dopiero, gdy poznałam pierwszego człowieka, deklarującego się jako poli.”
Poliamoria – co to znaczy?
Termin poliamoria wywodzi się z języka greckiego – „poli” oznacza wiele, a „amor” – miłość. Określana jest również wielomiłością i miłością mnogą. Pojęcie poliamoria stosujemy w odniesieniu do związków z więcej niż jedną osobą, jednocześnie za zgodą wszystkich zaangażowanych. Tak definiują poliamorię autorzy książki „The Ethical Slut: A Practical Guide to Polyamory, Open Relationships & Other Adventures”, która już od ponad dziesięciu lat jest „biblią” osób zainteresowanych związkami niemonogamicznymi.
Poliamoria, często jest mylnie kojarzona wyłącznie z seksem, otwartym związkiem lub środowiskiem swingersów. Jednak poliamoryści tłumaczą, że w wielomiłości wcale nie chodzi wyłącznie o seks, ale o relację, która musi się opierać na jasnych zasadach oraz wzajemnej komunikacji. W przeciwieństwie do związków monogamicznych, zdrada nie jest tożsama z aktem seksualnym z inną osobą niż partner, gdyż osoby poliamoryczne wiążą się z kilkoma osobami.
Zobacz też: Co to znaczy seks bez zobowiązań
Wybryk współczesności czy powrót do źródeł?
Poliamoryści uważają, że związki mnogie są czymś naturalnym dla człowieka i często traktują monogamię jako ograniczenie natury ludzkiej przez narzucenie norm społecznych i cywilizacyjnych. Wiele z tych norm wynika z religii monoteistycznych, takich jak chrześcijaństwo, islam, czy judaizm. Niektóre bardziej konserwatywne środowiska twierdzą, że współczesna moda na poliamorię wynika z kryzysu rodziny oraz wartości chrześcijańskich w Europie zachodniej. Nic bardziej mylnego. Poliamoria to swego rodzaju powrót do naszych korzeni. Autorzy wspomnianego poradnika wskazują, że jeszcze w starożytnej Grecji i Rzymie, związki poliamoryczne były bardzo popularnym zjawiskiem.
Poliamoria była też (i nadal jest) podstawą funkcjonowania rodziny w strukturach plemiennych. Wynikało to z zagrożeń – największą szansę na przeżycie miały grupy z licznym potomstwem, którym były w stanie się zaopiekować.
Rewolucja seksualna matką poliamorii
Nie trzeba jednak cofać się aż tak daleko – związki poliamoryczne to też czasy rewolucji seksualnej i lat 60. i 70. XX wieku. Wtedy właśnie panowała era dzieci-kwiatów. Ludzie, którzy utożsamiali się z tym ruchem, żyli w specyficznych, poliamorycznych związkach oraz kultywowali idei wolności, także seksualnej.
Poliamoria często wzbudza lęk i niezrozumienie u większości osób. Powodem jest głównie przywiązanie do monogamicznej kultury i jej norm oraz stereotypy zbudowane wokół poliamorii. Jednym z nich jest przekonanie, że związek poliamoryczny sprowadza się wyłącznie do seksu oraz pewność, że nie można kochać więcej niż jednej osoby.
Liczba rozwodów nie wskazuje na to, aby związki monogamiczne były receptą na szczęśliwe życie aż do grobowej deski. Jednak monogamia mniej nas przeraża, bo znamy ją nie tylko z domu, kościoła, ale także z książek, filmów i teatru. Czym byłaby nasza kultura bez Romea i Julii oraz Tristana i Izoldy? Co z tego, że cała czwórka umiera właśnie dlatego, że surowe normy nie pozwoliły im na realizację miłości romantycznej. Od dziecka karmi się nas wzorem miłości niespełnionej, która kończy się samobójczą śmiercią. Przynajmniej psychoterapeuci mają zapewnioną dożywotnią pracę.
Gdy przyjrzymy się biografiom pisarzy, malarzy i innych artystów, szybko zorientujemy się, że wielu z nich żyło w związkach poliamorycznych. Często przyklejano im łatkę zepsutych i niemoralnych ludzi, którzy ze względu na własny kaprys, zdradzają swoich partnerów. Jednak artyści najczęściej mają większą wrażliwość i wgląd we własne emocje, co sprawia, że łatwiej im zrezygnować ze ślepego podążania za normami społecznymi, nawet za cenę wykluczenia.
Zobacz też: Friends with benefits
A co ze zdradą i wirusem HIV?
Pojęcie zdrady jest definiowane zupełnie inaczej niż w rozumieniu monogamistów. Tak to wyjaśnia Julia:
„W obecnym związku od początku wiedzieliśmy, że jesteśmy poliamoryczni. Kiedy zdecydowaliśmy się być razem, to usiedliśmy i spisaliśmy ważne dla nas reguły. Zależy nam na tym, żeby się ich trzymać, ale oczywiście mogą one podlegać modyfikacji po wspólnym ustaleniu. Nasz związek jest związkiem podstawowym, co oznacza, że mieszkamy razem i jesteśmy rodziną. Inne relacje romantyczne czy seksualne są dla nas bardzo ważne, ale nie chcemy, aby zajęły miejsce naszej relacji. Dla mnie i według reguł naszej relacji zdradą jest spotykanie się, a także seks, bez informowania drugiego partnera. Kiedy ja lub mój partner zaczynamy flirtować z nową osobą, rozmawiamy o tym. Nie musimy opowiadać ze szczegółami, ale jeśli pojawia się zakochanie, mówimy sobie o tym. Jeśli relacja ma się przerodzić w seksualną to ja, mój partner oraz inne osoby, z którymi uprawiam seks oraz nowy parter, robimy badania na choroby weneryczne (HIV, HBV i HCV) – bezpieczeństwo jest dla nas bardzo ważne.”
Dla większości osób niemonogamicznych zdrada nie sprowadza się do aktu seksualnego, ale złamania wspólnie ustalonych zasad, kłamstwa lub braku komunikacji. Trzydziestoletnia Ida z Gdańska powiedziała mi, że poczułaby się zdradzona, gdyby jeden z jej partnerów… oglądał bez niej jej ulubiony serial, gdyż umówili się na wspólne seanse na początku relacji.
Zobacz też: Płeć „inna”. Czym jest niebinarność
Zazdrość i zasady w związkach poliamorycznych
Ida nie chce mieć rodziny w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, dlatego nie mieszka z ludźmi, z którymi się spotyka. Nie ma także głównej osoby partnerskiej, a równość w związku ma dla niej kluczowe znaczenie.
Trochę inne zasady mają Rafał oraz Magdalena, którzy żyją w trójkącie i czworokącie.
„Mam 31 lat i jestem z Torunia. Żyję w związku poliamorycznym od roku z moją żoną oraz wspólną partnerką. Dziewczyny wcześniej się przyjaźniły. Żyjemy w tak zwanej triadzie, czyli wspólnej relacji trzech partnerów. Łączą nas relacje emocjonalne oraz fizyczne. Z żoną mam dwójkę dzieci – pięcioletnie i ośmioletnie. W tej chwili jesteśmy na etapie rozmów o ślubie humanistycznym. Niestety naszego związku nie da się zalegalizować, a bardzo tego pragniemy i chcemy uczcić ten moment z najbliższymi. Mój związek poliamoryczny rozpoczął się od rozmowy z moją żoną, która dwa lata temu zauroczyła się w innym mężczyźnie. Nie wiem dlaczego, ale od razu byłem na tak, a sama myśl o relacji mojej żony z inną osobą, nie sprawiała mi problemu, a wręcz przeciwnie. Poza naszą wspólną partnerką, moja żona jest również w relacji z tym facetem. To nie było tak, że monogamia nam nie wystarczała. Po prostu mieliśmy już ogrom miłości, a gdy okazało się, że możemy mieć jej jeszcze więcej, to skorzystaliśmy z tego” – wyjaśnia Rafał.
Magdalena prowadzi Instagrama oraz Facebook „paradokwadratu”, w którym opisuje swoje życie w czworokącie. Mieszka z mężem pod Warszawą i jakieś dziesięć lat temu, otworzyli swoje małżeństwo. Teraz tworzą związek z innym małżeństwem, które jest poli:
„Zaczęło się od tego, że mój mąż napisał post na grupie dla osób poliamorycznych na Facebooku. Odpowiedziała na niego w wiadomości prywatnej jedna dziewczyna i po trzech miesiącach, pojechaliśmy do nich na dwa dni. Dzieli nas prawie 500 km, ale śmiejemy się, że widujemy się częściej niż z innymi znajomymi, którzy mieszkają 5 km od nas. Oczywiście jest zazdrość, ale taka zdrowa. Jak się pojawia to uczymy się, żeby od razu o tym mówić, bez owijania w bawełnę. Tak naprawdę zawsze okazuje się, że zazdrość bierze się po prostu z lęku o to, że jestem gorsza, że A jest ładniejsza, że nie jestem wystarczająca, albo że jestem tą drugą. Cały czas uczymy się siebie nawzajem. Dużo rozmawiamy o swoich uczuciach i obawach”.
Zapytałam Magdalenę, czy ten lęk jest czymś uzasadniony. Twierdzi, że z reguły lęk jest irracjonalny, gdyż wynika z braku pewności siebie oraz zaniżonej samooceny. Większość ludzi ma tak, że chce czuć się tymi jedynymi i wyjątkowymi, ale Magdalena przekonuje, że można czuć się wyjątkowo i bezpiecznie także w relacji z kilkoma osobami:
„Czy kocham mniej/bardziej mojego męża niż H? Nie, to jest rodzaj innego uczucia. Nie jest ani gorszy, ani lepszy, jest po prostu inny. Wiem, że jak mam męża pod ręką to w wielu rzeczach jest mi bliższy. Jak jesteśmy razem we czwórkę, to każdy ma równe prawa”.
Zobacz też: Aseksualizm, przyczyny i objawy
Poliamoria w Polsce
Zapytałam Magdalenę, czy czuje się akceptowana przez swoich bliskich i jaka była ich reakcja, gdy dowidzieli się, że jest w związku z czterema osobami.
„Moja przyjaciółka powiedziała – wow, ale zazdro – oczywiście dziesiątki pytań, ale każdy zareagował pozytywnie. Niestety polskie społeczeństwo ma wiedzę bliską zeru, jeżeli chodzi o poliamorię. Wiele osób dowiadując się, że żyjemy w czwórkę, sprowadza to tylko do łóżka. Dopiero jak im tłumaczę, że chodzi o relację i głębokie uczucia, to słyszę w odpowiedzi takie ahhhhhha”.
„W poliamorii nie chodzi o to, że kogoś tracimy – tłumaczy dalej Magdalena – to otrzymanie od losu kolejnej kochającej nas osoby. Mam to szczęście, że otrzymałam od losu więcej niż jedną taką osobę. Wszyscy się uzupełniamy. Nikt nie jest niczyim zastępstwem”.
Myślę, że to najpełniejsza definicja poliamorii, jaką usłyszałam do tej pory
Maciej 17 grudnia, 2021
Gdzieś w artykule użyto zamiennie poliamorię i poligamię, a to dwa rozbieżne terminy. Proszę o poprawę.
Redakcja MIASTA KOBIET 20 grudnia, 2021
Dziękujemy za słuszną uwagę.
Bogdan 5 marca, 2022
Witam
My z żoną rok temu zaczęliśmy experymentować z sercem w większym gronie, byliśmy w klubie swingers , byliśmy z inną parą a od paru miesięcy żyjemy w trójkącie z facetem którego poznaliśmy w klubie swingers. Ja uważam że nam to pomogło w małżeństwie kiedyś więcej się sprzeczaliśmy . Ale muszę przyznać że na początku nie było łatwo patrzeć jak inny facet kocha się z moją żoną i w sumie dalej jestem zazdrosny